tag:blogger.com,1999:blog-65410995312105594732024-03-08T06:04:46.227+01:00„Her Final Destination” [Z]Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.comBlogger13125tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-61190016020200444392017-02-11T20:47:00.002+01:002019-05-07T01:36:38.513+02:00Podziękowania<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Właśnie napisałam ostatnią
linijkę epilogu [<a href="http://her-final-destination.blogspot.com/2017/02/epilog.html">KLIK</a>] i zastanawiam się, co się wydarzyło. Od
samego początku wiedziałam i z uporem powtarzałam, że to opowiadanie
będzie inne, ale… Cóż, bez wątpienia takie było – wyzwanie, które podjęłam z przyjemnością
i z równie pozytywnymi emocjami kończę, bo mimo wszystko jestem z efektu
zadowolona. Mimo wszystko to najpewniej jedna z moich nielicznych prób z tak
krótką formą, bo o wiele lepiej czuję się w dłuższych tekstach, nie
zmienia to jednak faktu, że ta historia była… interesującym doświadczeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie jestem
pewna, co takiego pomyślicie sobie o epilogu, zresztą jego forma zmieniła
się w trakcie tworzenia tej historii. Niemniej nie wyobrażałam sobie, że
mogłabym to zakończyć inaczej. Zdaję sobie sprawę z tego, że pozostawiam
wiele pytań, ale tak też miało być od samego początku. Cóż, jestem wielką fanką
twórczości Kinga i od dawna miałam ochotę napisać coś, co zgadzałoby się z jego
zasadą: <i>nieważne jak, ważne, że się
wydarzyło</i>. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, a jeśli nie… to
przepraszam, inaczej nie potrafiłam. I jestem z efektu zadowolona, a to
chyba dobrze, bo z czystym sumieniem oddaję Wam projekt skończony i w
pełni mnie satysfakcjonujący.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż,
pozostawiam pełną dobrowolność w interpretowaniu tego, co pociągnęła za sobą
decyzja Damiena. Miałam wiele możliwości, żeby to rozegrać; pierwotnie
zakładałam, że Jane nigdy nie wróci, a jedynym gorzkim akcentem będzie
niepamięć Liv. W epilogu zakładałam, że po wydarzeniach z kościoła w pełni
świadomy Damien spotka na ulicy dziewczynę, którą mimo wszystko kochał – bo nie
zaprzeczam, że mimo wymuszenia tych uczuć, obie kobiety były dla niego ważne.
To byłoby dość gorzkie: moment, w którym Liv mija go na ulicy, obojętna i nieświadoma
wszystkiego, co razem przeszli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Projekt
zmienił się w trakcie i ostatecznie to Jane wysunęła się na pierwszy
plan; ktoś, kogo lepiej poznałam, bo tak się stało, chociaż w dziesięć
rozdziałów trudno było mi stworzyć postacie, które miałyby dla mnie aż takie
znaczenie. Ale mam wrażenie, że z nią mimo wszystko mi się udało – kimś
zlęknionym samotności, stopniowo popadającym w szaleństwo, kto pragnął
miłości za wszelką cenę. Ulokowała ją w Damienie, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och,
pozostawię Wam miejsce na interpretację. Ja mam swoją, ale zostawię ją dla
siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dobrze, nie
przedłużając już, jak zawsze chciałabym podziękować kilku osobom.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<b>Frixowi</b> – a więc osobie, która zrobiła dla tej historii
najwięcej. Serio. Zwykle kolejność osób, którym dziękuję, nie ma znaczenia, ale
w tym wypadku pierwsze miejsce po prostu musi być, bo ja bardzo doceniam
czas, który poświęciłeś mi na betowanie. Jestem wdzięczna też za każdy
komentarz w naszych rozmowach, tym bardziej, że czytając Twoje uwagi i opinię
nabierałam pewności, że przedstawiłam wszystko w sposób przynajmniej
zbliżony do tego, jaki chciałam. Ja wiem, to nie był horror w pełnym
znaczeniu tego słowa, ale jakoś przez niego przebrnąłeś i dzięki Tobie nie
zginęłam pod głupimi literówkami. Dziękuję!<br />
<b>Condawiramurs</b> – bo chociaż pojawiłaś się tutaj niedawno, Twoje
komentarze wywołały uśmiech na mojej twarzy. To zawsze cudowne uczucie, kiedy
ktoś docenia Twoją pracę i za to Ci dziękuję. Jestem też wdzięczna za
opinie, które były rozbudowane, za uwagi, liczne pytania (na które nie
odpowiedziałam, bo w głowie wciąż miałam mętlik, zresztą gaduła ze mnie i pewnie
walnęłabym spojler w komentarzu). To dawało mi poczucie, że piszesz
szczerze, a gdybym to zawaliła, napisałabyś mi o tym, co doceniam, bo
zdecydowanie bardziej wolę zasłużoną krytykę od bezpodstawnego słodzenia. Mam
nadzieję, że epilog chociaż po części Cię usatysfakcjonuje, a jak nie…
zielone światło, można po mnie jechać do woli.<br />
<b>Rinkashi Meari</b> – za to, że byłaś. Również pojawiłaś się pod koniec i za
to Ci dziękuję. Za nadrobienie rozdziałów, obecność i komentarz, który poprawił
mi nastrój. Czasami naprawdę niewiele trzeba, żeby druga osoba się uśmiechnęła,
ja z kolei zawsze bardzo się cieszę z każdej osoby, której przynajmniej
jednorazowo poprawię nastrój tym, co piszę. Liczę na to, że Cię nie rozczaruję.<br />
<b>Gabi i Mrs. Cross</b> – a więc dwóm kochanym osóbkom, które
są przy mnie zawsze. Wierzę, że prędzej czy później dokończycie <i>„Her Final Destination”</i> i wrażenia
będą choć zbliżone do reakcji na początek. Niespodzianka na koniec: Wam też
dziękuję, zresztą jak zawsze, bo nie ma dnia, w którym byście mnie nie
wspierały. Cudowna przyjaźń bez wątpienia jest warta więcej niż tych kilka słów
podziękowania, ale w tym miejscu musi wystarczyć.</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję
również <b>Tobie</b>, jeśli tutaj jesteś –
niezależnie od tego, kiedy to czytasz. Gdyby nie moi czytelnicy, wtedy to, co
robię, nie miałoby sensu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Z tym
blogiem kończę, chociaż to nie znaczy, że o nim zapomnę. Wciąż czytam
komentarze, bo na bieżąco przychodzą mi powiadomienia, tak więc żadna opinia
nie zostanie pominięta. Chętnie przyjmuję wszystkie uwagi, nawet te najbardziej
krytyczne, więc jeśli ktoś do tej pory się nie wypowiadał, a ma na to
ochotę, serdecznie zapraszam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jeśli
chodzi o moją dalszą działalność, to wszystkie moje opowiadania i informacje
o nowych można znaleźć tutaj:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 12.0pt; text-indent: 0pt;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://after-we-fall.blogspot.com/">After We Fall</a><o:p></o:p></div>
</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dodam, że wkrótce najpewniej
ruszę z nową historią, ale czas pokaże. Wzmianka o planowanym <i>„Blank Dream”</i> wisi na blogu autorskim
już jakiś czas, niemniej w pierwszej kolejności chciałabym wszystko uporządkować,
bo nie chciałabym dać Wam czegoś, z czego nie będę zadowolona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Tymi słowami ostatecznie się
żegnam i raz jeszcze dziękuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<br /></div>
<div align="right" class="MsoNoSpacing" style="text-align: right;">
<i><span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 14.0pt;">Wasza
Nessa.</span></i><span style="font-family: "monotype corsiva"; font-size: 14.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-55219364131144817102017-02-11T20:44:00.000+01:002017-02-12T14:27:37.222+01:00Epilog<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNoSpacing">
Cisza, która nagle zapadła, miała
w sobie coś przenikliwego. Kolejne sekundy mijały, wydając ciągnąć się w nieskończoność
i sprawiając, że Damien poczuł się tak, jakby czas nagle się zatrzymał.
Bezmyślnie wpatrywał się w Jane, przez krótką chwilę mając wielką ochotę
chwycić ją za ramiona i porządnie potrząsnąć; zrobić cokolwiek, byleby
wymóc na niej udzielenie jakiejkolwiek odpowiedzi. Wszystko wydawało się lepsze
od milczenia, zwłaszcza w tej sytuacji – chwili, w której w głowie
miał jeden wielki mętlik, którego za żadne skarby nie był w stanie
opanować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Bezwiednie
zacisnął dłonie w pięści, coraz bardziej podenerwowany. Czuł, że trzonek
noża, który wciąż trzymał w ręce, w nieprzyjemny sposób wżyna się w skórę,
ale prawie nie zwrócił na to uwagi. Wiedział jedynie, że nade wszystko pragnął
przerwać to szaleństwo. Poznać odpowiedzi na pytania, które dręczyły go przez
cały ten czas, a które mogły zmienić wszystko. Potrzebował tego,
zamierzając dać sobie i Jane szansę, którą zaprzepaścił lata temu, w impulsywny
sposób decydując się na coś, czego konsekwencje prześladowały go do tej pory.
Może gdyby wtedy zdołał się powstrzymać, próbując rozegrać wszystko inaczej,
wtedy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Jakie to ma teraz znaczenie?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zacisnął
usta, ledwo powstrzymując się przed wypowiedzeniem tych kilku słów na głos.
Cóż, tak – w istocie nie miało, bo i tak nie był w stanie
zmienić przeszłości. Nie zmieniało to jednak faktu, że w pierwszej
kolejności <i>chciał</i> zrozumieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– O co
mnie pytasz? – usłyszał po chwili, która wydawała się być wiecznością.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Lśniące,
szmaragdowe oczy Jane wydawały się przenikać go na wskroś. Wciąż stała
naprzeciwko niego, tak blisko, że powinien czuć bijące od jej ciała ciepło, ale
nic podobnego nie miało miejsca. Był tylko chłód – i to nie tylko ten, który
wydawał się wypełniać świątynię, ale przede wszystkim jego samego. Lodowaty
ziąb, mający swoje źródło gdzieś w jego wnętrzu, co skutecznie utrudniało
mężczyźnie koncentrację, podsycając poczucie dezorientacji. To wydawało się go
wyniszczać, zresztą tak jak i świadomość wyboru, przed którym postawiła go
Jane, a którego za żadne skarby nie był w stanie dokonać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jego
spojrzenie momentalnie spoczęło na bladej twarzy wciąż nieprzytomnej Liv – delikatnych,
znajomych rysach kogoś, za kogo jeszcze jakiś czas temu był gotów oddać życie.
Teraz bez chwili wahania był w stanie wskazać oznaki sztuczności uczucia,
które łączyło ich przez cały ten czas. To było zbyt szybkie, zbyt gwałtowne,
zbyt… idealne, by mogło być prawdziwe. Uczucie, które był w stanie opisać
wyłącznie jako „grom z jasnego nieba” nie miało prawa istnieć, ale mimo
wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Zadałem
ci bardzo proste pytanie, Jane – odezwał się ponownie, starannie dobierając
słowa. Jego głos brzmiał dziwnie, nienaturalnie zachrypnięty i tak cichy,
że ledwo był w stanie go rozpoznać. Och, w gruncie rzeczy nie dbał o to.
– Kogo <i>kochałem</i> – podjął, kładąc
nacisk na to jedno, jedyne słowo – przez cały ten czas? Kto…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– A jak
ci się wydaje? – przerwała mu w niemalże gniewny sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Chociaż
ledwo był w stanie koncentrować się na niej, jej twarzy i głosie, którego
przecież już nigdy więcej nie powinien usłyszeć, wyraźnie wyczuł zmianę w zachowaniu
Jane – to, że wyraźnie się spięła, być może dogłębnie zraniona jego pytaniem. I chociaż
nie chciał przyjąć tego do wiadomości, podświadomie czuł, że to zachowanie
tłumaczyło wszystko, niezależnie od tego, czego faktycznie mógłby chcieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Gdyby to
zależało od niego, bez chwili wahania odciąłby się od tego całego szaleństwa.
Problem polegał na tym, że nie potrafił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Ach… –
Palce mocniej zacisnęły się na nożu, chociaż nie sądził, że to w ogóle
możliwe. – No tak… Tak, to chyba oczywiste – przyznał i tym razem zdołał
ją sprowokować, chociaż zdecydowanie nie to było jego celem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Śmiech,
który wyrwał się z gardła Jane, pod koniec brzmiąc raczej jak szloch, miał
w sobie coś przenikliwego, tym bardziej, że dźwięk odbił się echem od
skrytych w mroku ścian kościoła. Zielone oczy wydawały się wręcz jarzyć w ciemności,
dodatkowo utwierdzając Damiena w przekonaniu, że zdecydowanie nie miał
przed sobą kogoś, kto mógłby należeć do tego świata. Ona już od dawna tutaj nie
pasowała – być może jeszcze na długo przed tym, jak ją poznał, pozwalając, żeby
owinęła go sobie wokół palca i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Jak
śmiesz w ogóle zadawać takie pytania, Damien? – wyrzuciła z siebie na
wydechu. Zaskoczyła go tym, że nagle spojrzała na niego w niemalże
błagalny sposób, oczami w podejrzany sposób zamglonymi albo… raczej
zaszklonymi, chociaż irracjonalnym wydawało się, żeby mogła płakać. – Przecież
wiem, że mnie rozpoznałeś. Od samego początku, od pierwszej chwili… Mogłam
przybrać postać innej, ale to niczego nie zmieniało. Przyszedłeś tutaj dla mnie,
bo cię wezwałam… Przyszedłeś, bo jesteśmy sobie przeznaczeni – oznajmiła
spiętym, nieuznającym sprzeciwu tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Więc Liv…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie
pozwoliła mu skończyć. Nagle odsunęła się, wydając z siebie przeciągły,
wręcz gniewny jęk, który równie dobrze mógłby wydobyć się z gardła rozżalonego,
rozkapryszonego dziecka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Liv, Liv i Liv!
A kim jest Liv, co Damien? Kim ona twoim zdaniem jest?! – zapytała, ale
nawet nie czekała na odpowiedź. – Jak możesz mówić o kimś, kogo nawet nie
poznałeś? Wy nigdy… Kimkolwiek była ta dziewczyna, nie miałeś okazji poznać
niczego, ponad jej ciało, chociaż i ono zadowoliło cię wyłącznie przez
wzgląd na mnie. Tylko dlatego – wyszeptała, po czym energicznie potrząsnęła głową.
Czarne włosy opadły na bladą twarz, więc odgarnęła je energicznym, gniewnym
ruchem. – Cały czas byłam ja… Tylko ja, bo istniejesz dla mnie, tak jak i ja
trwam dla ciebie. <i>Przybyłeś tutaj dla
mnie.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jej słowa
brzmiały nieprawdopodobnie, a może to po prostu on nie chciał przyjąć ich
do świadomości. Potrzebował dłuższego czasu, żeby zinterpretować poszczególne
kwestie i doszukać się ich sensu – z tym, że nawet wtedy miał
wątpliwości. Z opóźnieniem dotarło do niego, że zarówno on, jak i stojąca
przed nim Jane, drży, nie tyle ze strachu, co przez nadmiar emocji. Próbował je
stłumić, tak jak robił to przez te wszystkie lata, ale to nie działało, niosąc
ze sobą wyłącznie frustrację <span style="text-indent: 18.9333px;">i </span><span style="text-indent: 14.2pt;">rozdrażnienie – i nic poza tym, bowiem
ucieczka już dawno przestała przynosić ukojenie.</span><br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Czegokolwiek
by nie zrobił, byłby na straconej pozycji. To wydawało się równie oczywiste, co
i świadomość tego, że Jane mówiła prawdę. Być może wiedział o tym od
dawna, od pierwszej chwili, kiedy podążając za Liv, bezwiednie wyobrażał sobie
kolor jej oczu, jednocześnie wyczekując i obawiając się tego, że będą
dokładnie takie same jak te, które wpatrywały się w niego teraz – lśniące i tak
intensywnie zielone.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
To wszystko
od samego początku nie miało sensu. Trwał w czymś, co po prostu nie miało
prawa go mieć, od miesięcy podejmując decyzje, które z perspektywy czasu
wydawały się pozbawione sensu. Postępował nielogicznie już od chwili, w której
zdecydował się wrócić do tego miejsca – tak po prostu, pod wpływem impulsu, który
teraz jawił mu się jako czyste szaleństwo. To był ten sam impuls, który nakazał
mu podążyć za Liv, który kazał mu ją wielbić i kochać, niezależnie od
tego, że właściwie jej nie znał. To było niczym sen, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Ten sam
impuls całe wieki temu wyzwolił miłość do Jane – uczucie, które wyparowało z chwilą,
w której dostrzegł jej szaleństwo i pierwszy raz zobaczył ją z krwią
na rękach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Impuls, który
przecież znał, a jednak raz jeszcze dał mu się zwieść, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Cały czas
robię wszystko dla nas. Naprawdę tego nie rozumiesz? – usłyszał jej nerwowy,
niespokojny szept. Być może mówiła już wcześniej, ale dotychczas nie był tego
świadom, pogrążony we własnych myślach i zrozumieniu, które pojawiło się
tak nagle. – Czy to nie jest najwyższa oznaka miłości, kochany? Poświęciłam dla
ciebie aż tyle, chociaż ty… – Jane urwała, po czym uniosła dłoń do gardła. – To
również ci wybaczyłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Musiał
zadać to pytanie. Miał ich wiele, na długo zapomnianych, tym bardziej, że nie
sądził, że kiedykolwiek będzie w stanie je z siebie wyrzucić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Z miłości
– powtórzyła z uporem. – Zawsze chodziło tylko o to… Przez wszystkie
te wieki – naciskała, najwyraźniej nie zamierzając odpuścić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Więc dlaczego
zdecydowałaś się na to dopiero teraz? Gdzie byłaś, kiedy ja…? – Urwał, zresztą kończenie
tego pytania wydało mu się zbędne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Uważasz,
że to ignorancja z mojej strony? Och, Damien! – Jane spojrzała na niego
rozszerzonymi do granic możliwości oczami. Wydawała się przerażona tym, co
mógłby sobie pomyśleć. – Trwałam w piekle… Piekle, które sam mi zagwarantowałeś
– oznajmiła, wyrzucając z siebie kolejne słowa. – Nie wyobrażasz sobie, co
przez cały ten czas przeżywałam… przez tyle czasu… Wiesz, jak to jest trwać w zawieszeniu,
nie mogąc odejść ani ruszyć dalej? Utknęłam tutaj, mogąc co najwyżej obserwować…
Wszystkie te lata. – Głos wyraźnie jej zadrżał, więc urwała, żeby złapać
oddech. – Nie było nikogo, kto mógłby mnie usłyszeć albo zobaczyć. Mogłam
krzyczeć i błagać, wić się w nieskończonej agonii, ale nic by nie
dało… Wieczna samotność, której zawsze aż tak bardzo się bałam. Poświęciłam się
dla ciebie, a ty przyniosłeś mi cierpienie i niekończącą się spiralę
smutku – wyszeptała, po czym uciekła wzrokiem gdzieś w bok. – Ale
wybaczyłam ci… Zawsze wybaczam. <i>Zawsze</i>,
bo ty jako jedyny sprawiłeś, że nie czułam się samotna. Nie ma nic gorszego,
niż trwanie w pojedynkę, bez nikogo kochanego u boku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Mogła
kłamać, ale wszystko w nim aż krzyczało, że mówiła prawdę – każde z wypowiedzianych
słów, jakże wypełnionych smutkiem i czymś, o co wcześniej jej nie
podejrzewał: paraliżującym wręcz strachem przed tym, co ostatecznie okazało się
jej codziennością przez wszystkie te lata. Zrozumienie pojawiło się nagle,
chociaż nie odważył się powiedzieć tych słów na głos: tego, że jej miłość –
jakże bolesna i obsesyjna – była niczym krzyk kogoś, kogo przerażała
samotność. To było przerażające, ale prawdziwe, poza tym tłumaczyło, dlaczego
wybrała sobie właśnie jego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Żyła w przekonaniu,
że potrzebują siebie nawzajem, tak długo, że naprawdę uwierzyła, że nie ma
innego wyjścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– A potem
pojawiła się Liv… W końcu, po tylu latach – odezwała się cicho Jane, jak
gdyby nigdy nic decydując się przerwać panującą ciszę. – To było niczym
olśnienie… Coś nagle drgnęło, a ja po prostu to wykorzystałam. To, że
mogła mnie wyczuć… I ja mogłam poczuć ją. Okazała się moim kluczem ku
wolności, który wykorzystałam – podjęła spiętym tonem. – Kluczem, który wymagał
ofiar, ale czy to ma znaczenie? Życie za życie… Cena, którą od dawna byłam w stanie
zapłacić. Pozostało mi czekać do dnia, w którym mogłabym to zakończyć… To
dnia, w którym granice między światami przestaną istnieć. – Uśmiechnęła
się blado. – Do dzisiaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Nie
rozumiem… Te wszystkie dziewczyny – powiedział z wahaniem, starannie
dobierając słowa. – Ile ich zabiłaś, co? Przez cały ten czas… To nie
wystarczyło? One miały przed sobą całe życie. Otrzymałaś dość, żeby żyć… Choćby
i w ciele Liv, ale to wystarczyło – dodał z naciskiem, ale ona
tylko potrząsnęła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
–
Powiedziałam już, że ona – skinęła głową na leżące na katafalku ciało – była
taka jak ja. – Po wiekach pojawiła się dziewczyna o duszy tak bardzo przypominającej
moją… Ktoś, kogo również mógłbyś nazwać wiedźmą, chociaż ona nie była tego
świadoma. Moje idealne naczynie… – Urwała, po czym na powrót spojrzała na
Damiena. – Ale wszystko ma swoje konsekwencje. Coś za coś… Moc kosztuje. Gdybym
tego nie robiła, zabrakłoby mi czasu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Mniej
więcej w tamtej chwili zrozumiał wszystko, być może w o wiele
większym stopniu, niż mógłby sobie tego życzyć. Jej zachowanie, te wszystkie
ofiary, to, co chciała zrobić miastu… Nie wyobrażał sobie tego, a sama
myśl o Jane w pełni mocy – gotowej zabijać, tylko po to, żeby
utrzymać się na szczycie – wydała mu się przerażająca. Nie mógł tak po prostu
pozwolić jej wykorzystać <i>Samhain</i> w taki
sposób, jakiego oczekiwała, bo to byłby koniec – i to zarówno tego miasta,
jak i jej samej. Mogła sądzić, że właśnie tego chce i powtarzać, że
to akt miłości (cóż, może faktycznie tak było), ale Damien nie potrafił tego
zaakceptować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Problem
polegał na tym, że zarazem nie chciał ponownie skrzywdzić Jane. Moment, w którym
odebrał jej życie… To mimo wszystko miało go prześladować, zwłaszcza teraz,
kiedy dopuścił do siebie te wspomnienia. Jej zachowanie mu nie pomagało, wręcz
podsycając wyrzuty sumienia, które odczuwał. Mimo wszystko wierzył, że zrobiła
to dla niego, trwając w przekonaniu, że to jedyne wyjście, do którego za
wszelką cenę musiała dążyć. Po tym wszystkim wciąż darzyła go uczuciem, chociaż
zdecydowanie bardziej właściwa wydawała się nienawiść i pragnienie zemsty,
zamiast wybaczenia. Powinien coś zrobić, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Może ją
kochał – w jakimś stopniu, nawet pomimo tego, że wymusiła na nim te
uczucia. Nie mógł też pozbyć się wrażenia, że Liv stałą się cząstką jego życia,
pomimo świadomości, że nigdy nawet się nie poznali.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zabawne.
Kochał martwą dziewczynę i kogoś, kto nawet nie zdawał sobie sprawy z jego
istnienia. To wydawało się szalone, ale tej nocy chyba już nie miało być w stanie
go zaskoczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– A… Liv. –
Spojrzał na Jane, po wyrazie jej twarzy próbując określić, jak dużo pozostało
mu czasu. – Chcesz jej śmierci… ponieważ pozwoli ci powrócić. Nie jako
człowiekowi, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Liv ma w sobie
dość mocy, żeby oddać mi człowieczeństwo… Ale ja nie chcę być zwykłym
człowiekiem, Damienie. Chcę odzyskać to, co mi odebrałeś – powiedziała cicho
Jane. – Dlatego pogrzebię to miasto, żeby wszystko wróciło do normy. Wrócę do
ciebie, dokładnie taka sama i dopełnię wszystkiego… Tak, jak obiecałam ci
wieki temu – wyszeptała, nie odrywając od niego wzroku. – Musiałeś czekać na
mnie tyle czasu… I sądzę, że teraz rozumiesz. Wtedy nie, ale teraz musisz
rozumieć, czego tak bardzo pragnę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och, tak.
Teraz rozumiał – ją, sens tego wszystkiego i to, co wydarzyło się tych pięćset
lat temu. Zabił ją w takich samych warunkach, nieświadomie zabierając to,
co teraz mogła dać Jane Liv – wieczne życie pod postacią kruchego, marnego
człowieka, który…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Coś, czym
Jane gardziła, a co mogło okazać się dla niej najlepsze – i co mógł
jej ofiarować, w nadziei na to, że nowe życie wykorzysta tak, jak powinna.
Może pozbawiona zdolności, które doprowadziły ją do szaleństwa, zmieniłaby
wszystko, w końcu będąc w stanie normalnie żyć albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Może.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Tak –
przyznał tak cicho, że ledwo słyszał sam siebie. – Teraz… chyba rozumiem –
dodał, a Jane spojrzała na niego z nadzieją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Więc to
zrób – rzuciła naglącym tonem. Jej zielone oczy zabłysły, wydając się wręcz
lśnić w ciemnościach. Blask świecy rzucał na bladą twarz długie, drgające
cienie. – Dla mnie, kochany. Zrób to dla mnie… – powtórzyła, ale Damien tylko
potrząsnął głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Zrobię
znacznie więcej – zapowiedział, po czym wysilił się na blady uśmiech. – Nie
wiem, dlaczego pokochałaś właśnie mnie, Jane, ale… spróbuj zrozumieć, że nie
potrzebujesz miłości, żeby być szczęśliwą. Nie takiej za wszelką cenę… Nie
sztucznej – powiedział i zawahał się na moment. – Obiecaj mi, że będziesz
szczęśliwa… Obie z Liv macie takie być – dodał, a Jane uniosła brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Nie
rozumiem…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie czekał,
żeby mogła skończyć. W dłoniach wciąż trzymał nóż, który mu podarowała i który
zdecydował się wykorzystać, ale bynajmniej nie po to, żeby pozbawić życia
dziewczynę na ołtarzu. Tej nocy jak najbardziej miała zostać złożona jedna
ofiara, ale nie Liv – nie ktoś, to sobie na to nie zasłużył i kogo śmierć
mogłaby pociągnąć za sobą konsekwencje w postaci zniszczenia całego
miasta. Szaleństwo Jane nie było tego warte, zresztą…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och,
istniało jedno serce, które powinno przestać bić już dawno temu. Damien nie
zastanawiał się, dlaczego do tej pory nie miał odwagi tego zrobić, chociaż to
życie – nieskończone, przeciągające się od tylu lat – tak bardzo go męczyło.
Być może wszystko sprowadzało się do przeznaczenia, a może w grę
wchodziło zwykłe tchórzostwo, ale to w gruncie rzeczy nie miało dla niego
żadnego znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jane
również zrozumiała, co się dzieje, ale nie dał jej szansy na reakcję. Usłyszał
jedynie, że krzyknęła – być może z gniewu, a może czystego
przerażenia – dźwięk ten jednak doszedł do niego jakby z oddali, przytłumiony
i nieistotny. Przez krótką chwilę był świadom jedynie jakby nierealnego
bólu, który musiał sam sobie zadać z chwilą, w której pokusił się o ten
jeden, celny cios nożem. Odwieczny czy też nie, nie był w niczym lepszy od
ludzi, kiedy zaś ostrze sięgnęło celu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Przez
pierwszych kilka sekund nic się nie działo. W zasadzie mógłby nawet
zapomnieć o tym, że nóż przebił skórę, by jak gdyby nigdy nic zagłębić się w sercu. W milczeniu wpatrywał się przed siebie, przez krótką
chwilę gotów przysiąc, że wciąż widzi te lśniące, zielone oczy – na swój sposób
inne niż do tej pory i bardziej ludzkie. To nie musiało o niczym
świadczyć, ale bardzo chciał, żeby tak było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
A potem w końcu
przyszła ulga i wszystko zniknęło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Raz na
zawsze.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center; text-indent: 14.2pt;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Obudził ją szloch; rozdzierające
zawodzenie, które wdarło się do jej świadomości, wyrywając ze snu. Czuła
przeszywający ból głowy, ale ten zszedł na dalszy plan z chwilą, w której
usłyszała coraz głośniejszy, przybierający na sile płacz. To wystarczyło, żeby
otworzyła oczy, podrywając się do pionu tak gwałtownie, że aż zawirowało jej w głowie.
Gwałtownie zaczerpnęła tchu, po czym skrzywiła się, dziwnie oszołomiona i z wrażeniem,
że spała bardzo, ale to bardzo długo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
W następnej
sekundzie zamarła, zdolna tylko bezmyślnie rozglądać się dookoła i próbować
zrozumieć, gdzie i dlaczego była. Serce Liv omal nie wyskoczyło z piersi,
kiedy uświadomiła sobie, że siedzi na zimnym, kamiennym stole – być może
ołtarzu, bo sądząc po wystroju pomieszczenia, które była w stanie dostrzec
w łagodnym blasku świec, najpewniej znajdowała się w kościele. <i>Gdzie…?</i>, pomyślała w oszołomieniu,
ale przecież podświadomie wiedziała, jak przez mgłę pamiętając, gdzie wybrała
się na spacer. To było jedno z ostatnich wspomnień – wędrówka przez las w okolicach
dawno opustoszałej kapliczki, która wydawała się ją przyciągać jak magnes, w równym
stopniu fascynując, co i niepokojąc. Pamiętała, że tam szła, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Później nie
było już nic prócz strachu i odległego, jakby nierealnego wspomnienia
paraliżującego jej ciało bólu. Teraz z kolei znajdowała się tutaj, ale chociaż
to odkrycie powinno ją przerazić, z jakiegoś powodu czuła się spokojna. To
było tak, jakby jakaś jej cząstka wiedziała o czymś, czego ciało nie
pamiętało, chociaż to przecież wydawało się niemożliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie chciała
zastanawiać się nad tym, co tutaj robiła i dlaczego leżała na tym stole,
otoczona świecami. Uwaga Liv na powrót skupiła się na szlochu, kiedy zaś
powiodła wzrokiem dookoła, na krótką chwilę zamarła, dostrzegając ślady krwi.
Lepka osoka znaczyła zarówno ołtarz, jak i jej sukienkę, jednak najwięcej
śladów dziewczyna dostrzegła na posadzce, choć nigdzie nie widziała ciała, z którego
ta mogłaby wypływać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dostrzegła
za to drobną, klęczącą na ziemi postać. Kobieta nie patrzyła na nią,
przyciskając obie dłonie do twarzy i zanosząc się szlochem. Ciemne włosy
przysłoniły policzki, ale to nie powstrzymało jej przed dostrzeżeniem
spływających po bladych policzkach łez. Nieznajoma raz po raz drżała, chyba
jedynie cudem będąc w stanie utrzymać równowagę, co sprawiło, że Liv zapragnęła
jak najszybciej do niej dopaść i powstrzymać; zrobić… cokolwiek. Czuła, że
powinna, bardziej przejęta rozpaczą nieznajomej, zupełnie jakby jakimś cudem
powinna być w stanie ją zrozumieć – i to pomimo tego, że ta przecież
pozostawała jej obca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Hej… Hej,
wszystko w porządku? – zapytała cicho, a potem ostrożnie zsunęła się
ze stołu, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy drobnej postaci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Płacząca
nie zareagowała od razu, wzdrygając się dopiero z chwilą, w której
Liv znalazła się tuż obok i położyła jej dłoń na ramieniu. Z gardła
kobiety wyrwał się jeszcze jeden cichy jęk, a potem w końcu spojrzała
na stojącą przy niej dziewczynę. Miała ładne, zielone oczy i łagodnie
zarumienione policzki, wciąż mokre od świeżych łez.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Liv
wypuściła powietrze ze świstem, po czym bardzo ostrożnie przykucnęła
naprzeciwko niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Co się
stało? – podjęła, siląc się na łagodny ton. – Zraniłaś się? Tutaj wszędzie jest
krew, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Nie. –
Nie sądziła, że kobieta w ogóle będzie w stanie jej odpowiedzieć. Jej
głos okazał się melodyjny, chociaż przytłumiony przez ledwo stłumiony
szloch. – Nie jestem ranna, ale… <i>Jestem</i>
– dodała i chociaż ostatnie słowo wydawało się całkowicie wyrwane z kontekstu,
z jakiegoś powodu sprawiło, że Liv udało się blado uśmiechnąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– W porządku…
Potrzebujesz pomocy? – drążyła dalej, jednocześnie bez pytania ujmując
nieznajomą pod rękę. – Nie pamiętam, co się stało, ale… czuję, że powinnam ci
pomóc. Poznałyśmy się już wcześniej? – dodała pod wpływem impulsu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie
rozumiała dziwnej mieszanki spokoju, ulgi i przeszywającego żalu, które ją
wypełniały, ale to nie miało znaczenia. Liv już jakiś czas temu przywykła do
tego, że czasami wiedziała więcej, niż mogłaby się tego spodziewać. Rozumiała
ludzi, często czytając w nich niemalże jak w otwartych księgach, czym
niezmiennie ich szokowała. To było niczym szósty zmysł – umiejętność, którą
jedni mogliby uznać za dar, a inni za przekleństwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
W przypadku
tej kobiety, Liv była w stanie doszukać się wyłącznie zagubienia i…
samotności. Pragnień tak silnych, że nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie
przejść wobec tych uczuć obojętnie. Coś ją do niej przyciągało – rodzaj
podobieństwa, które dostrzegała, chociaż zarazem nie była w stanie go zinterpretować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
To i poczucie
tego, że powinna przy nieznajomej być. Tak po prostu, niezależnie od
wszystkiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zadrżała,
porażona intensywnością tej myśli – pozornie należącej do niej, ale jednak
obcej. Czuła się prawie jak wyrwana ze snu, z którego po długim czasie
udało jej się wyrwać. Koszmaru, z którego uciekła, chociaż nadal miała coś
do zrobienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Coś, co
wiązało się właśnie z tą kobietą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Poczuła
ulgę, kiedy nieznajoma nie zaprotestowała, kiedy spróbowała podciągnąć ją do
pionu. Obie chwiejnie stanęły na nogi, Liv dodatkowo powstrzymując swoją
niespodziewaną, roztrzęsioną towarzyszkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Jak masz
na imię? – zapytała cicho, chociaż czuła, że i to powinna wiedzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Miała
wrażenie, że minęła cała wieczność, zanim kobieta raz jeszcze przeniosła na nią
swoje lśniące, zielone oczy.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– <i>Jane</i> – wyszeptała i to zabrzmiało
tak, jakby sama we własne słowa nie wierzyła. – Mam na imię Jane.<o:p></o:p></div>
</div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-70313533293573334812017-02-04T23:51:00.002+01:002017-02-06T22:05:08.099+01:00|10| „Mówiłeś mi: na zawsze”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Przebudzenie przyszło nagle, szokujące i nieprzyjemne. W głowie
miał mętlik, jednak nic nie było w stanie sprawić, żeby tak po prostu
zapomniał o tym, co się wydarzyło. Nawet gdyby miał jakiekolwiek
wątpliwości co do tego, czy zakończenie wieczoru było prawdziwe, sama
świadomość tego, że zdecydowanie nie był w domu, okazałaby się
wystarczająco wymowną odpowiedzią. Jakby mało było tego, że właściwie leżał na
posadzce, w grę wchodziło jeszcze nucenie – niepokojąco znajomy, czysty
głos, melodyjnie wyśpiewujący słowa, których znaczenia mógł co najwyżej się
domyślać, a które już kiedyś słyszał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Gwałtownie napiął mięśnie, coraz
bardziej zaniepokojony sytuacją. W pośpiechu poderwał głowę, próbując
wesprzeć się na rękach i rozejrzeć dookoła. W pomieszczeniu, w którym
się znajdował, panował półmrok, ale to nie miało dla Damiena najmniejszego
nawet znaczenia. W powietrzu dało się wyczuć kurz – nieprzyjemny i drażniący
płuca – jednoznacznie świadczący o tym, że nikt od dawna nie przekroczył
progu miejsca, w którym ostatecznie przyszło mu się obudzić. Kiedy w milczeniu
rozejrzał się dookoła, w mroku zdołał rozróżnić kilka początkowo
niejasnych dla niego kształtów – coś, co ostatecznie rozpoznał jako całe rzędy
wyniszczonych ławek. Wkrótce po tym jego uwagę przykuły sporych rozmiarów okna,
zdobione miejscami zniszczonymi, kolorowymi witrażami. Miał wrażenie, że każdy z nich
przedstawiał jakiś konkretny kształt, ale w ciemnościach trudno było rozróżnić poszczególne z nich, nie wspominając o tym, że to i tak
nie miało w tamtej chwili najmniejszego nawet znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Gdzie był? W kościele? Tak
to wyglądało, chociaż kiedy wysilił się, chcąc przypomnieć sobie coś więcej,
zrozumiał, że to najpewniej stara kapliczka, o której wielokrotnie
słyszał. Chyba sama Liv mu o tym wspominała, chociaż z drugiej
strony… Och, chyba nawet o tym śnił – o moście w środku lasu,
prowadzącym do tej części gęstwiny, od której podświadomie chciał trzymać z daleka
zarówno siebie, jak i dziewczynę, którą pokochał. Dopiero w tamtej
chwili dotarło do niego, że już wtedy musiał mieć do czynienia z Jane,
która zwodziła go według własnego uznania, mieszając w głowie i podsycając
uczucia, które…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie, niezależnie od wszystkiego
nie potrafił sobie tego wyobrazić. To brzmiało niczym jakiś okrutny żart –
każde słowo, które padło z ust Liv albo… Nie chciał się nad tym
zastanawiać, ale prawda była taka, że rozumiał o wiele więcej, aniżeli
mógł sobie życzyć – i to łącznie z tym, że być może nigdy tak
naprawdę nie poznał tej, której tak wiele razy wyznawał miłość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Energicznie potrząsnął głową,
chcąc jak najszybciej odrzucić od siebie niechciane myśli. Musiał się stąd
wydostać i to najlepiej tak szybko, jak tylko miało być to możliwe. O dziwo
podniesienie się do pionu przyszło mu z łatwością, tym bardziej, że ciało
nie próbowało odmawiać mu posłuszeństwa. Nie miał pojęcia, co tak naprawdę się
wydarzyło i jakim cudem znalazł się w tym miejscu, ale to i tak
nie miało znaczenia – najmniejszego, a może po prostu nie chciał, żeby tak
było. Zachwiał się nieznacznie, przynajmniej w pierwszym odruchu, bo zaraz
po tym zdołał we względnie bezproblemowy sposób odzyskać pion. Ze świstem
wypuścił powietrze, mimowolnie krzywiąc się w odpowiedzi na niepokój,
który pojawił się wraz z przeszywającym bólem głowy. Jakby tego było mało, w końcu
pamiętał, rozumiejąc o wiele więcej, aniżeli mógł sobie tego życzyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie chciał tego. Już i tak
wystarczająco długo trwał ze świadomością rzeczy, które wydarzyły się w przeszłości
– przekleństwa, o którym wolałby raz na zawsze zapomnieć, co zresztą do
pewnego stopnia mu się udawało. Nie zmieniało to jednak faktu, że przeszłość
wciąż gdzieś się tam czaiła, a to, że przez te wszystkie wieki po prostu
istniał, wydawało się wystarczająco okrutną karą samą w sobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nieśmiertelność nie miała w sobie
niczego, co byłby w stanie docenić. Początkowo nie wierzył w to,
czego pragnęła dla nich oboje Jane – wiecznego życia i potęgi kosztem
niczego niewinnych ludzi… Ba! Całego miasta, które tak bardzo pragnęła
zniszczyć. Teraz dobrze pamiętał jej obłąkańczy uśmiech i błysk w aż
nazbyt znajomych, intensywnie zielonych oczach. Pamiętał własne przerażenie,
kiedy zdecydowała się uświadomić mu, że była kimś więcej, niż zwykły,
przeciętny człowiek. W czasach, które oboje im były znane, bez chwili
wahania zostałaby uznana za pomiot szatana i spalona na stosie – i,
cholera, być może tak byłoby dużo lepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Może gdyby nie milczał przez
tyle czasu, rozdarty pomiędzy strachem a miłością, która nawet nie musiała
być prawdziwa, wszystko potoczyłoby się inaczej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Ale kochał ją, a przynajmniej
tak sądził. Może przy odrobinie szczęścia zdołałby zaakceptować to, kim była,
tym bardziej, że pozostawała dla niego ważna. Czarownica czy nie, wciąż była
kobietą, która go urzekła i z którą chciał spędzić życie –
przynajmniej wtedy, w pamięci wciąż mając wiele wspólnie spędzonych chwil.
Nie chciał zastanawiać się nad tym, czy to było prawdziwe, czy może już wtedy
nakazała mu żyć w iluzji, którą była w stanie stworzyć. Wolał nie
wiedzieć, czy przypadkiem go nie zwodziła, przekonując do istnienia czegoś, co w rzeczywistości
pozostawało sztuczne, bo to nie miało znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jednak, niezależnie od
wszystkiego, nie był w stanie tak po prostu trwać przy kimś, kto wydawał
się zachowywać niczym obłąkany, dążąc do czegoś, co w Damienie wzbudzało
czyste przerażenie. Jane zmieniała się na jego oczach, choć może lepszym
określeniem byłoby to, że nareszcie pokazała mu swoją prawdziwą twarz –
okrutną, bezwzględną…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Niebezpieczne piękno, które
ostatecznie zginęło z jego rąk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jak przez mgłę pamiętał tamten
wieczór, chociaż to on zapoczątkował piekło, w którym przyszło mu żyć.
Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści, samemu sobie nie potrafiąc
wytłumaczyć, kiedy i jakim cudem w ogóle znalazła się pod nim,
podczas gdy on zaciskał dłonie na jej smukłej szyi. Z drugiej strony, co
innego mu pozostało? Nie mógł pozwolić jej zostać – nie w sytuacji, w której
mogła okazać się zniszczeniem dla wszystkich wokół. Wtedy to miało sens, choć
gdyby zdawał sobie sprawę z tego, jaką cenę przyjdzie mu ponieść, być może
zdołałby się powstrzymać. Rozumiał, że zaklęcie wymagało ofiary – śmierci, z którą
Jane nagle zaczęła się utożsamiać – jednak w tamtej chwili nie przyszło mu
do głowy, że czary, które praktykowała, okażą się wystarczająco potężne, by
zadziałać nawet po jej śmierci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Długowieczność wymagała ofiary, a on
bezwiednie ją złożył, tym samym skazując siebie na trwanie w najgorszym z możliwych
stanów – wieczne życie, które po tym wszystkim nie miało prawa być normalne. Nie
chodziło już nawet o to, że mógłby zabić kogoś, kogo być może kochał, ale…
o coś więcej. Nie mógłby trwać w rodzinnym domu, skoro w niczym
nie przypominał dawnego siebie. Nie był w stanie ryzykować, że ktokolwiek
zauważy, że coś się wydarzyło – że połączy fakty i rozumie, że jedna noc
zmieniła dosłownie wszystko, naruszając prawa, którymi przez całe eony rządził
się świat. Co gorsza, nie był w stanie tak po prostu siedzieć i patrzeć,
jak wszystko i wszyscy ci, którzy mieli dla niego znaczenie, ot tak
przemijają, podczas gdy on nadal trwa. Być może to było samolubne, ale wtedy
nie myślał takimi kategoriami, z kolei teraz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż, teraz było za późno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Coś ścisnęło go w gardle,
ale zignorował to uczucie. To nie była pora na żal, roztrząsanie przeszłości i wahanie
się nad tym, co takiego zrobił źle. Nie liczyło się, czy kochał Jane i czy
kiedyś byłby gotów zrobić dla niej wszystko, czy też może istniała granica, której
za żadne skarby by nie przekroczył. Istniało wiele kwestii, którymi mógłby się
zadręczać, ale nie zamierzał tego robić – nie teraz, kiedy wszystko
skomplikowało się aż do tego stopnia. Teraz liczyło się przede wszystkim to, że
musiał się stąd wydostać, a później… Cóż, nie miał pojęcia, nie pierwszy
raz nie potrafiąc stwierdzić, co i dlaczego powinien zrobić. Być może
liczył na cud, ale to wydawało się lepsze, niż gdyby na wstępie załamał ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
W milczeniu powiódł wzrokiem
dookoła, z opóźnieniem zwracając uwagę na najważniejszą część kościoła –
główną nawę, a zwłaszcza ołtarz, zupełnie jakby od samego początku
wiedział, że to, co tam zobaczy, nie przypadnie mu do gustu. Czas zrobił swoje,
zresztą w ciemnościach trudno było mu dostrzec szczegóły, ale widział
dość, żeby stwierdzić, że właśnie tam powinien się udać. Z jakiegoś powodu
serce Damiena zabiło szybciej, kiedy zauważył drobną, dziewczęcą postać, która spoczywała
na kamiennym stole, niczym jakaś szmaciana, porzucona laleczka. Widział
falującą pierś, co utwierdziło go w przekonaniu, że nie była martwa, ale
to nie poprawiło mu nastroju, wręcz podsycając odczuwany przez mężczyznę
niepokój. <i>Wszystko jest tylko kwestią
czasu</i>, pomyślał mimowolnie i to wystarczyło, żeby zdołał ruszyć się z miejsca,
stopniowo zmierzając w stronę ołtarza, chociaż wszystko w nim aż
rwało się do tego, by uciec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv… – wyrwało mu się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wyglądała, jakby spała, a przynajmniej
takie wrażenie odniósł w chwili, w której znalazł się na tyle blisko,
żeby dostrzec jej twarz. Rude włosy tworzyły wokół jej głowy płomienną aureolę,
co wydawało się dość ironiczne, zważywszy na miejsce, w którym oboje się
znajdowali. Jedna ręka zsunęła się z wąskiego blatu, bezwładnie sięgając
ku ziemi, ale nie była w stanie dosięgnąć posadzki. Nawet nie drgnęła,
kiedy wypowiedział jej imię, tym samym potęgując odczuwany przez Damiena
niepokój, choć przecież podejrzewał, że jego starania nie przyniosą żadnego
skutku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zawahał się, przez krótką chwilę
mając ochotę chwycić dziewczynę za ramiona i energicznie nią potrząsnąć.
Pomyślał, że mógłby wziąć ją na ręce i stąd zabrać, ale instynkt
podpowiadał mu, że to byłoby zbyt proste i że nie powinien tego robić. To
wszystko miało jakiś głębszy sens, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Aż wzdrygnął się, kiedy
dotychczas pogrążone w ciemnościach pomieszczenie rozświetlił łagodny
blask dziesiątek świec. Wcześniej nie był w stanie ich zobaczyć, starannie
ustawionych zarówno na, jak i wokół ołtarza. Zamrugał, po czym cofnął się o krok,
w następnej sekundzie przenosząc wzrok na kolejną, spokojnie stojącą przy jednym
z witrażowych okien postać. Zamarł na widok Jane – dokładnie takiej samej,
jak wieki temu i… na pierwszy rzut oka jak najbardziej żywej, chociaż to
wydawało się niemożliwe. A jednak przecież wyraźnie widział olśniewający
uśmiech na jej twarzy, ciemne włosy i… Och, tak – zielone oczy, które miały
prześladować go już chyba po kres wieczności, dręcząc zarówno w snach, jak
i wtedy, gdy pozostawał w pełni przytomny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Bez pośpiechu odwróciła się w jego
stronę, ostrożnie zmierzając ku ołtarzowi na którym leżała Liv. Poruszała się z lekkością
i gracją, która wydawała się czymś nieosiągalnym dla człowieka, nie
wydając przy tym najdelikatniejszego choćby dźwięku. Wrażenie było takie, jakby
sunęła w powietrzu, co Damien uznał za aż nadto prawdopodobne. Zwłaszcza
tren długiej, czarnej sukni, którą miała na sobie, w nienaturalny sposób
wił się wokół jej kostek, sprawiając, że Jane wydała mu się jeszcze bardziej
eteryczna. Niczym duch, którym przecież musiała być. Przez ułamek sekundy był
gotów przysiąc, że stała się przeźroczysta, zwłaszcza kiedy znalazła się bliżej
świec, a ich blask zaczął igrać z jej skórą. Było coś niepokojącego w tym,
jak wyglądała w świetle, a chłopak mimowolnie pomyślał, że to dlatego,
że tak naprawdę nie należała do tego świata – nie w takim stopniu, jak
mogłaby tego oczekiwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Tyle czasu… – Jej głos był
łagodny i znajomy, Damien zaś poczuł się tak, jakby ostatni raz widzieli
się zaledwie wczoraj. Wiedział, że to niemożliwe, skoro własnoręcznie pozbawił
te lśniące, zielone oczy blasku, ale… – Obiecałam ci, prawda? Jasne, że tak.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Przestań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zacisnęła usta, po czym
spojrzała na niego w co najmniej urażony sposób. Mimo wszystko trudno było
mu określić emocje, które nią targały, być może dlatego, że w duchu wciąż
przekonywał samego siebie, że te nie mogą być prawdziwe. Jak miałoby być inaczej,
skoro miał przed sobą martwą kobietę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zabawne. Jeszcze pięćset lat
temu taki widok by go zszokował, ale teraz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och, wszystko było inne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Znowu mnie ranisz, Damien.
Wydawało mi się, że już rozmawialiśmy na ten temat – zauważyła, po czym z cichym
westchnieniem spojrzała na Liv. Właściwie nie zarejestrował momentu, w którym
dosłownie zmaterializowała się przy ołtarzu, w następnej sekundzie
decydując się wyciągnąć bladą dłoń ku twarzy dziewczyny. – Moje naczynie…
Podoba ci się? W zasadzie nie wiem, dlaczego ją wybrałam, ale to teraz nie
ma znaczenia. Potrzebowałam kogoś, kto pomagałby mi, zanim… mogłabym pozwolić
sobie na coś więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Coś w jej słowach go
zaniepokoiło, chociaż początkowo sam nie był pewien, co takiego było tego
powodem. Mimowolnie napiął mięśnie, uważnie śledząc wzrokiem Jane i spodziewając
się po niej… dosłownie wszystkiego. Co więcej, wpatrując się w nią –
znajome rysy twarzy, łagodny uśmiech, te oczy… – czuł się niemalże jak w transie,
zupełnie jakby śnił, chociaż to wydawało się niemożliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– O czym mówisz? – zapytał
cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wcale nie był pewien, czy chciał
poznać odpowiedź na to pytanie. Musiał je zadać – to wydawało się naturalne –
ale mimo wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie rozumiesz? – Wydała się rozczarowana
takim stanem rzeczy. – Och… Mówiłeś mi <i>„na zawsze”</i>, Damien. To twoje słowa…
Naprawdę sądziłeś, że pozwolę ci pokochać inną?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– To teraz nie ma znaczenia –
zniecierpliwił się. Zmusił się do tego, żeby uciec wzrokiem gdzieś w bok,
chociaż przyszło mu to z trudem. – Liv nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv – przerwała mu ze
śmiechem. – Porozmawiajmy o niej, co? W końcu upierasz się, że ją
poznałeś… Ach, kochasz ją?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To pytanie go zaskoczyło, może
nawet bardziej niż cała ta sytuacja. Jego spojrzenie jak na zawołanie
powędrował na spokojną twarz leżącej na ołtarzu dziewczyny – tej samej, za
którą przez ostatnie miesiące był gotów oddać życie i która nie tak dawno
temu ufnie się do niego tuliła, kiedy razem tańczyli na zorganizowanej w miasteczku
uroczystości. Teraz to wszystko wydawało się bardzo odległe, zupełnie jakby
przytrafiło się komuś innemu – i to na dodatek całe lata temu, tak dawno,
że równie dobrze mógłby tego nie pamiętać. To było tak, jakby jeden wieczór i rozmowa
z Adeline zmieniły wszystko, wyrywając go z letargu, w którym
trwał przez tyle czasu. Już chwila, w której zdecydował się na powrót do
tego miejsca, miała w sobie coś szalonego – coś, co wynikło z zaledwie
jednego, nic nieznaczącego impulsu, któremu postanowił się podporządkować.
Wszystko, co robił od tamtego momentu, wyglądało w ten sam sposób; kolejne
decyzje, które przychodziły mu ot tak, całkowicie poza kontrolą i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Teraz z kolei stał, patrzył
na Liv i nie miał pojęcia, co takiego powinien odpowiedzieć na zadane mu
pytanie. Jeszcze kilka godzin temu by się nie zawahał, wręcz irytując się na
samą myśl o tym, że ktokolwiek miałby podważyć uczucie, którym darzył tę
dziewczynę. Przecież to było oczywiste, prawda? Kochał ją, odkąd zobaczył ją po
raz pierwszy – tak po prostu, bez konkretnego powodu i doszukiwania się
sensu w miłości, która wywiązała się zdecydowanie zbyt doskonała i gwałtowna,
by mogła być prawdziwa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Bo
może nie była… Być może nic takie nie było.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Czuł, że Jane go obserwuje –
spokojna i rozluźniona, czego bynajmniej nie dało się powiedzieć o nim.
Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w twarz Liv, bijąc się z myślami i próbując
zrozumieć, dlaczego teraz wydawała mu się tak odległa – wręcz obojętna,
zupełnie jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Nie sądził, że to będzie w ogóle,
a jednak im dłużej się nad tym zastanawiał, tym więcej sprzeczności
dostrzegał – w tej sytuacji, przeszłości, swoim zachowaniu… We wszystkim,
co do tej pory uważał za właściwe, tym bardziej, że składało się na jego
teoretycznie doskonałe życie – to samo, które tak bardzo chciał przejść z Liv
przy boku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ach… Tak sądziłam. – Tych
kilka słów wystarczyło, żeby z powrotem przeniósł wzrok na Liv… A potem
zamarł, widząc, że ta spokojnie stała, obracając w palcach długi, lekko
zakrzywiony nóż. – Spadła mi z nieba, wiesz? I wydała mi się idealna…
Wiesz, miałam dość żerowania. Przez tyle czasu błąkałam się po okolicy…
Cierpiałam, nie mogąc zaznać spokoju… Ona była niczym przeznaczenie, Damien –
stwierdziła z przekonaniem. – Słodka, kochana Liv ze swoim otwartym
umysłem i o ezoterycznej duszy. Dawno nie spotkałam kogoś o tak silnej
aurze… Gdyby chciała, mogłaby uprawiać czary. Kto wie, może nawet mogłaby
rozwinąć dar jasnowidzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Słuchał jej, ale prawie nie
zwracał uwagi na poszczególne słowa. Jego spojrzenie na powrót spoczęło na Liv,
w pamięci zaś jak na zawołanie zamajaczyło wspomnienie ich rozmowy u Adeline
– to, jak roztrzęsionym głosem opowiadała mu, że przewidziała jego nadejście… I że
wiedziała rzeczy, których nie powinna. Oczywiście, że to zaakceptował, jak
najbardziej będąc w stanie zrozumieć to, co wykraczało poza ludzkie
pojęcie. Co więcej, Liv w niczym nie przypominała Jane – nie tę szaloną,
skłonną poświęcić wszystkich wokół kobietę, marzącą o nieśmiertelności.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv… Liv była pierwsza, czy po
prostu miała szczęście? – zapytał z wahaniem, mimowolne zaczynając się
zastanawiać, co z innymi dziewczętami. Te wszystkie, które zaginęły, a które…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, uważasz mnie za potwora,
Damien? – zapytała z wyraźnym rozczarowaniem Jane. Przez jej twarz
przemknął cień, co zaniepokoiło go tym bardziej, że w dłoniach wciąż
ściskała nóż. – Nie miałam powodów, żeby zabijać przed jej pojawieniem się… I tak
nie miałam jak. Ale naczynie potrzebuje ofiary, prawda? – zapytała cicho, w niemalże
łagodny sposób. – Skoro tylko przelew krwi mógł zagwarantować mi istnienie,
przelałam ją. Jej rękami… Dałam jej wszystko, co we mnie najlepsze. Wszystko,
czego potrzebowała, chociaż to przecież należało do mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To, co mówiła, było przerażające,
ale wydawało się niczym, w porównaniu z niepokojem, które wzbudzał w nim
scenariusz, który powoli zaczął formować się w jego umyśle – coś
przerażającego i nierealnego zarazem, co… po prostu nie mogło być
prawdziwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie mogło, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wciąż nie jestem prawdziwa…
Czujesz to, czyż nie? Och, kochany… – Jane westchnęła, po czym nieznacznie
potrząsnęła głową. – Musiałam długo czekać, chociaż dzięki Liv to stało się
dużo prostsze. Dzisiejsza noc… Ale to tylko kwestia czasu. To już jest koniec,
ale najpierw… – Zamilkła, po czym bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wyciągnęła nóż
w jego stronę. – Zrobisz to dla mnie? Uwolnij mnie, Damien. Chciałabym,
żebyś to ty był tym, który podaruje mi wieczne życie… Nasza druga szansa, pomimo
tego, co wydarzyło się ostatnim razem. Ja ci to wybaczyłam, kochany, więc… po
prostu mnie nie zawiedź.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie rozumiesz? – przerwała mu.
– Rozmawialiśmy już dzisiaj o Samhain, Damien. Tkwię na granicy… Tyle
czasu tkwiłam, ale teraz wszystko jest inne. Ona już nie jest mi potrzebna,
poza tym jest dość silna, żeby pozwolić mi wrócić… Rozumiesz to? – zapytała z fascynacją
w głosie. – Moje naczynie i doskonała ofiara, bardziej praktyczna niż
te chwilowe przedłużenia życia, które miewałam do tej pory… Jeśli zginie
dzisiaj, to wystarczy. To jedno, żebym mogła znowu stanąć u twojego boku.
– Spojrzała na niego z błyskiem w oczach. Drgnął, kiedy przesunęła się
w taki sposób, by móc stanąć naprzeciwko niego, w następnej sekundzie
kładąc drobne dłonie na jego ramionach, tym bardziej, że wyraźnie poczuł jej
dotyk… Och, tak, dotykała go! – Po tylu moich poświęceniach, staraniach,
udawaniu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Udawaniu…
To wszystko było iluzją…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie mogło być. Ale musiał się upewnić
– chociaż tyle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jane… – Jego własny głos zabrzmiał
dziwnie, kiedy jednak zdecydował się odezwać. Poruszając się trochę jak w transie,
ujął oferowany mu nóż, po czym wyciągnął wolną rękę w stronę policzka kobiety –
nienaturalnie chłodnego i dziwnego w dotyku, ale jednak prawdziwego. W tamtej
chwili przeszedł go prąd, ale nie zwrócił na to uwagi. – Jeszcze jedna rzecz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Tak, kochany? – zachęciła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zmusił się do zachowania
spokoju, chociaż wszystko w nim aż rwało się, żeby zacząć krzyczeć albo
najlepiej od razu uciec.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Kogo tak naprawdę kochałem? –
zapytał i zaraz coś ścisnęło się w gardle. Chyba jedynie cudem zdołał
zebrać się w sobie na tyle, żeby dokończyć: – Kto trwał przy mnie przez te
wszystkie miesiące…?<o:p></o:p></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify; text-indent: 0pt;">
<div class="MsoNoSpacing">
Znowu z poślizgiem, ale nie mogłam się zebrać – może z obawy
przed tym, że coś pójdzie nie tak, bo bardzo nie chcę tego zakończenia zepsuć.
Rozdział i tak wygląda inaczej, niż pierwotnie miałam w planach, a ja
wciąż zastanawiam się, czy wszystko faktycznie rozegra się w epilogu, czy
może pokuszę się o dodatkowy rozdział. Cóż, zobaczymy. Jak na razie jestem
zadowolona, chociaż…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję za obecność i komentarze.
Witam nowych czytelników – to cudownie wiedzieć, że Was mam. Teraz najwyżej
zjecie mnie, jeśli to wszystko popsuję, ale nie mam nic przeciwko. Prawda
zawsze jest najlepsza, nie? Niemniej trzymajcie za mnie kciuki :D</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do napisania, możliwe, że po raz
ostatni tutaj!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-66016828546162074042017-01-22T00:44:00.003+01:002017-01-24T19:07:00.199+01:00|09| „Grzechy Twego życia zawsze Cię dogonią”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Liv znajdowała się dosłownie
na wyciągnięcie ręki – chorobliwie blada, poważna i wyraźnie
podenerwowana. Kiedy ją zobaczył, pierwszy raz doświadczył czegoś, o co
zdecydowanie by się nie podziewał: poczuł strach. To skutecznie wytrąciło
Damiena z równowagi, wzbudzając w nim ni mniej, ni więcej, ale
wątpliwości. Ze wszystkich możliwych emocji doświadczył akurat tej, która nie
powinna mieć racji bytu – nie w przypadku dziewczyny, której dotychczas
był gotów bronić na wszystkie możliwe sposoby, darząc ją uczuciem o wiele
silniejszym, niż jakiekolwiek inne, którego przyszło doświadczyć mu w życiu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
A jednak
widząc ją tamtego wieczora, tak nienaturalnie wręcz skupioną, naprawdę zaczął
się bać. W pamięci wciąż miał przebieg rozmowy z Adeline – każde
słowo, które padło z ust kobiety, jakimś cudem wzbudzając w nim
wątpliwości. Wszystko to, czego był świadom do tej pory, zniknęło równie nagle,
co wcześniej się pojawiło, a Damien przekonał się, że nieświadomie dotarł
do swego rodzaju granicy. Wcześniej w ogóle nie zdawał sobie sprawy z tego,
że w przypadku czegokolwiek, co dotyczyło Liv, mogłaby istnieć, a jednak
kiedy znalazł się tuż przy niej, bliski tego, żeby posunąć się krok dalej i ją
przekroczyć…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Czuł, że
jeśli sobie na to pozwoli, wtedy zmieni się wszystko. Problem polegał na tym,
że zdecydowanie nie był na takie posunięcie gotowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Milczał
zdecydowanie zbyt długo, by okazało się to naturalne. Czuł na sobie przenikliwe
spojrzenie Liv; te dziwne, obce tęczówki wydawały się go przenikać, jedynie
podsycając odczuwane przez mężczyznę wątpliwości. Choć wiedział, że to wina
soczewek – tak przynajmniej twierdziła dziewczyna, a on nie miał podstaw,
żeby jej nie wierzyć – coś w zieleni jej oczu niezmiennie przyprawiało go o dreszcze.
Zwłaszcza po tym, co powiedziała mu Adeline, mógł spodziewać się dosłownie
wszystkiego, jednak z drugiej strony… to przecież o niczym nie
świadczyło, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie mogło,
ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Słyszałeś
o co cię zapytałam, Damien? – Głos Liv wyrwał go z zamyślenia.
Brzmiał zupełnie inaczej niż zazwyczaj, na swój sposób chłodny i co
najmniej… niepokojący. – Gdzie byłeś? Martwiłam się – dodała, ale coś w jej
tonie sprawiło, że zorientował się, że chodzi o coś więcej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Instynktownie
napiął mięśnie, kiedy dziewczyna z wolna ruszyła w jego stronę. Przez
twarz Liv przemknął cień, ale nie skomentowała zachowania Damiena ani słowem, w zamian
udając, że niczego nie dostrzega. Poruszała się ostrożnie, z gracją, która
z jakiegoś powodu wprawiła go w konsternację. Być może to rozmowa z Adeline
oraz fakt, że ostatecznie znaleźli się z Liv sam na sam w ciemnościach,
sprawiły, że czuł się aż tak nieswojo, niemniej nie podobało mu się to.
Pierwszy raz nie chciał, żeby dziewczyna znalazła się blisko, choć jeszcze
godzinę wcześniej dałby się pokroić, byleby tylko móc wziąć ją w ramiona i mieć
pewność, że nic jej nie groziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Przepraszam cię – odezwał się z opóźnieniem, decydując się wziąć w garść.
Wciąż uważnie obserwował Liv, podświadomie woląc kontrolować każdy kolejny
krok. W oszołomieniu uświadomił sobie, że czuł się trochę tak, jakby nagle
znalazł się sam na sam z dzikim zwierzęciem, które w każdej chwili
mogło pokusić się o skoczenie mu do gardła. – Zniknęłaś mi z oczu i tak
jakoś… Szukałem cię – dodał, ale ona tylko potrząsnęła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– U Adeline?
– rzuciła takim tonem, że już nie miał najmniejszych nawet wątpliwości co do
tego, że mu nie wierzyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv
przystanęła w niewielkim oddaleniu od niego, gniewnie mrużąc oczy i nawet
na moment nie odrywając od Damiena wzroku. Choć to wydawało się bez sensu, w tamtej
chwili był gotów przysiąc, że jej zielone tęczówki dosłownie jarzyły się w ciemnościach,
trochę jak u kota.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– <i>Liv…</i> – zaczął, po czym zamarł, bo tym
razem po prostu się roześmiała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Ten dźwięk
okazał się zupełnie inny od tego, którego mógłby się po niej spodziewać, tym
bardziej, że w niczym nie przypominał tego melodyjnego, niewinnego
śmiechu, którym oczarowała go już podczas pierwszej rozmowy. Jakby tego było
mało, wydał mu się znajomy – i to nie tylko dlatego, że już miał okazję go
usłyszeć podczas jednego ze snów, które dręczyły go od chwili przyjazdu do tego
miejsca. To było coś więcej, choć za wszelką cenę usiłował o tym
zapomnieć, uparcie odpychając od siebie te najgorsze, dawno zepchnięte w zakamarki
umysłu wspomnienia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Niemożliwe. Po prostu nie, ale…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv,
posłuchaj… – zaczął raz jeszcze, ale tym razem dziewczyna nie pozwoliła mu
dokończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Daj mi
spokój z tym imieniem! – wybuchła, w ułamku sekundy tracąc
cierpliwość. Tym razem już nie miał wątpliwości co do tego, że najpewniej
dobrze wiedziała o czym rozmawiał z Adeline. Nie miał pojęcia jakim
cudem mogła tego dokonać, ale jakie to właściwie miało znaczenie? – Wciąż to
robisz i… Ach, Damien, jak długo jeszcze będziemy to ciągnąć? – zapytała
niemalże ze smutkiem, tym samym jeszcze bardziej go dezorientując.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie
rozumiem – oznajmił, ale z jakiegoś powodu własne słowa wydały mu się
brzmieć niczym wierutne kłamstwo. – Nie wiem, co w tej chwili masz na
myśli… Hej, Liv, wróćmy na imprezę – dodał spiętym tonem, choć aż nazbyt
oczywiste było to, że dziewczyna nie miała ochoty na dalszą zabawę. Już się nie
śmiała, a tym bardziej nie przypominała mu radosnego chochlika, który
byłby w stanie tańczyć do rana, gdyby tylko dać jej po temu okazję. Nie
zmieniało to jednak faktu, że nade wszystko pragnął znaleźć się w towarzystwie
ludzi – tak dla pewności, gdyby… stało się coś wyjątkowo nieprzewidywalnego. –
Przepraszam cię, że tak zniknąłem, ale ja naprawdę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– <i>Dosyć!</i> – zażądała i to jedno słowo
wystarczyło, żeby skutecznie go uciszyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jej oczy
znów zabłysły w ten niepokojący, przyprawiający o dreszcze sposób.
Właściwie nie zarejestrował momentu, w którym Liv dosłownie
zmaterializowała się przed nim, rzucając nań jak jakaś dzika, rozjuszona kotka.
W pośpiechu chwycił ją za oba nadgarstki, stanowczo unieruchamiając, kiedy
spróbowała się na niego zamachnąć, za wszelką cenę usiłując trafić go w twarz.
Jej rysy wykrzywił grymas, a oczy zaszkliły się, choć tym razem łzy
zdecydowanie nie miały związku z tym, że poczuła się zraniona – nie tak po
prostu, bo zdecydowanie bardziej wyrazistym, niemalże namacalnym uczuciem
okazała się wściekłość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Oparł się
plecami o ścianę pobliskiego budynku, kiedy naparła na niego całym ciałem.
Usiłował trzymać ją na dystans, choć zarazem nie mógł tak po prostu pozwolić na
to, żeby się do niego zbliżyła. Czuł, że gdyby tylko stracił czujność, wtedy
wydarzyłoby się coś niedobrego, a na to zdecydowanie nie mógł sobie
pozwolić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego?
Dlaczego znowu mi to robisz, co Damien? – Jej gorączkowy szept miał w sobie
coś desperackiego, zresztą tak jak i spojrzenie, którym zdecydowała się go
obdarować. Z chwilą, w której spojrzał prosto w lśniące,
szmaragdowe tęczówki, ostatecznie uprzytomnił sobie, że nie było mowy o żadnych
soczewkach. Ten kolor był naturalny, ale… to najzwyczajniej w świecie nie
miało sensu. – Raz po raz, a teraz jeszcze udajesz, że niczego nie
pamiętasz… Naprawdę sądzisz, że tak po prostu ci uwierzę? – zapytała z goryczą,
potrząsając z niedowierzaniem głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– O czym
ty…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tym razem
zaczęła płakać, jednocześnie gwałtownym ruchem usiłując oswobodzić się z jego
uścisku. Nie pozwolił jej na to, zbyt zdeterminowany, by zmusić ją do
pozostania w miejscu. W takim stanie co najwyżej mogła zrobić krzywdę
sobie albo jemu, a to zdecydowanie nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Przestań!
– wyrzuciła z siebie na wydechu. – Nie igraj ze mną, bo nie jestem głupia!
Wiem, że Adeline… – Zacisnęła usta, przez krótką chwilę koncentrując się przede
wszystkim na złapaniu oddechu. Drżała niespokojnie, wytrącona z równowagi
nawet bardziej niż wtedy, gdy tłumaczyła mu, że przewidziała, iż mógłby
nadejść. – Oczywiście, że nie mogła zostawić mnie w spokoju. Drążyła od
samego początku, ale… – Nagle roześmiała się w co najmniej niepokojący,
wręcz szalony sposób. – Jej biedna Chloe! Ale hej, ja niczego nie żałuję!
Żadnej z nich…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– O czym
teraz, do jasnej cholery, mówisz?! – nie wytrzymał, już nawet nie próbując jej
uspokajać. Zdecydowanym ruchem odepchnął ją od siebie na tyle, by móc
wyprostować się i chwycić za ramiona. – Liv, na litość Boską…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Boga w to
nie mieszaj! – zadrwiła, nie szczędząc sobie złośliwości. – I Liv… <i>Liv, Liv, Liv, Liv… </i>Ciągle Liv –
wycedziła przez zaciśnięte zęby, z niedowierzaniem potrząsając głową. –
Kiedyś w ten sposób wypowiadałeś inne imię, prawda?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Coś w jej
pytaniu sprawiło, że poczuł się dosłownie tak, jakby ktoś go uderzył.
Gwałtownie zaczerpnął powietrza do płuc, próbując się uspokoić, ale to okazało
się niemożliwe. Czuł, że drży, ale nie miał pewności, czy to wina jego
napiętych do granic możliwości mięśni, czy może wciąż stojącej tak niepokojąco
blisko dziewczyny. Czuł na sobie jej spojrzenie i to wystarczyło, żeby
jeszcze bardziej go zdekoncentrować, doprowadzając do stanu, w którym
ledwo był w stanie nadążyć za tym, co działo się wokół niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jakby tego
było mało, równie nieprawdopodobne wydawało się to, co właśnie mu sugerowała.
Przez krótką chwilę myślami znów był przy tamtym poranku, kiedy stali przy
tablicy ogłoszeń, a on wpatrywał się w kolejną z kolei
informację o zaginięciu młodej dziewczyny. Pamiętał wyraz twarzy Liv, jej
spojrzenie i słowa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Te słowa,
które prześladowały go aż do tego momentu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>„Wiem, że już kilka osób zniknęło… I może
to nic, ale coś mi podpowiada, że żadna z tych dziewczyn już nie wróci.”</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jak
powinien to rozumieć i…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kolejny
grymas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– I znowu!
– zniecierpliwiła się, po czym nerwowo zacisnęła usta. – Powiedziałam ci, że
masz przestać… Daj już spokój z tym imieniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zdecydowanym
ruchem potrząsnęła głową. Nie zorientował się, kiedy i dlaczego poluzował
uścisk wokół jej nadgarstków, pozwalając, żeby przesunęła się bliżej i ujęła
jego twarz w obie dłonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Przestań
ranić mnie w ten sposób, Damien… – wyszeptała niemalże błagalnym, drżącym
głosem. – Nie mów mi, że przez cały ten czas niczego nie zauważyłeś… Że o mnie
zapomniałeś. Obiecałeś mi – dodała z naciskiem, spoglądając mu w oczy.
Jej lśniące, zielone tęczówki, które… wydawały się takie znajome i… – Ja
zresztą też ci obiecywałam, kochany. Powiedziałam, że nigdy nie pozwolę ci o sobie
zapomnieć. Pamiętasz? Ty z kolei mówiłeś, że będziemy razem na zawsze…
Mówiłeś mi, że <i>na zawsze</i>, Damien!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Przywarła
do niego jeszcze mocniej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Oboje
wiemy, że teraz okłamujesz samego siebie – oznajmiła z naciskiem. –
Pamiętasz, co takiego było, kiedy mieszkaliśmy w Amhertst po raz pierwszy…
Musisz, chociaż to było bardzo dawno, prawda Damien? – Uśmiechnęła się słodko,
to jednak wciąż pozostawało zaledwie parodią tego, co dotychczas widywał na
twarzy Liv. Niczym jakaś okropna karykatura, której zdecydowanie nie chciał
zapamiętać. – Ile to już lat, co? Ile wieków? – Zamilkła, po czym z niedowierzaniem
potrząsnęła głową. – Ale ja pamiętałam. Czekałam przez cały ten czas… Bo wiesz,
ja zawsze otrzymuję obietnic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Być może
mówiła coś jeszcze, ale już właściwie nie słuchał, zbyt oszołomiony sytuacją i tym,
co działo się w jego głowie. Już wcześniej miał mętlik, walcząc ze sobą i wspomnieniami,
których w równym stopniu pozostawał świadom, co i z uporem
usiłował trzymać na dystans. Zacisnął powieki, ale nawet kiedy sobie na to
pozwolił, wciąż widział jej twarz – zielone oczy, uroczy uśmiech i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och, tyle
że w tamtej chwili nie spoglądał na Liv. Oczami wyobraźni widział kogoś
innego – równie dla niego ważnego, pięknego i… przerażającego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wspomnienie,
które pragnął pogrzebać wraz z nią – przyczyną każdej jego udręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tą, która
najwyraźniej wróciła, by pociągnąć ją za sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– <i>Jane…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Znów
usłyszał śmiech, ale tym razem prawie nie był tego świadom. Zaraz po tym –
zanim w ogóle zdążył zastanowić się nad tym, co i dlaczego działo się
wokół niego – wszystko zniknęło, a Damiena pochłonęła ciemność.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<i>To było zimą
– wiem o tym doskonale, chociaż minęło tyle czasu. Co więcej, wiem, że ty
również pamiętasz, chociaż z uporem próbujesz mnie od siebie odepchnąć. I chociaż
to boli, jestem skłonna ci to wybaczyć, zresztą tak jak i wiele innych
rzeczy, które mi zrobiłeś. Zwłaszcza tę jedną, która ostatecznie przywiodła nas
do tego miejsca, a która wiele innych kobiet najpewniej by przeraziła. Liv
też, a przynajmniej tak mi się wydaje – nie wiem, zresztą ty też nie, choć
teraz jeszcze tego nie rozumiesz. Dlaczego miałbyś, skoro wciąż odpychasz od
siebie prawdę, uparcie żyjąc iluzją świata, który z twoją pomocą
stworzyłam specjalnie dla ciebie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Kiedy wypowiadasz moje imię, wiem, że w końcu pozwalasz sobie na
zrozumienie – tylko częściowe, bo dopiero pokażę ci, co takiego zamierzam.
Czuję ulgę na myśl o tym, że najpewniej nareszcie mnie pamiętasz. Sama do
tej pory potrafię odtworzyć sposób, w jaki patrzyłeś na mnie tych… Och,
pięćset lat. Chyba tyle minęło, prawda? Czas jest tak zabawnym, złożonym
zjawiskiem, że chwilami wciąż go nie rozumiem. W zasadzie tego nie chcę,
bo kiedy żyje się wiecznie, mijające sekundy przestają mieć jakiekolwiek
znaczenie, z kolei ja czekałam dość, by zdążyć stracić rachubę. Wiem
jedynie, że dzisiejsza noc jest wyjątkowa, a my nareszcie dokończymy to,
co zapoczątkowałam już lata temu.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Musisz to pamiętać, prawda? Wtedy też byłeś przerażony, kiedy
powiedziałam ci prawdę – obnażyłam się przed tobą, zdradzając najbardziej ciążący mi, ważny dla mnie sekret. Coś, co z powodzeniem mogłoby mnie pogrążyć,
chociaż wierzyłam, że ty tego nie zrobisz. W końcu mnie kochałeś, czyż
nie? Nadal kochasz. Czułam to już wtedy za każdym razem, kiedy wypowiadałeś
moje imię, obejmowałeś, dotykałeś włosów… Czarnych i długich. Pamiętasz
to, prawda? Wiem, że zawsze ci się podobały, zresztą tak jak moje oczy –
przypominające dwa szmaragdy, co wielokrotnie od ciebie słyszałam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>W twoich myślach byłam wtedy idealna. To zresztą sprawiało, że tak się
czułam, mając świadomość tego, że nareszcie znalazłam osobę, która kocha mnie
nade wszystko i z którą pragnę spędzić resztę życia.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Wymarzyłam sobie dla nas wieczność i to właśnie ją pragnęłam
ci podarować.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Pamiętam, że byłeś przerażony, kiedy spotkałam się z tobą tamtego
wieczora. Zabolała mnie pogarda w twoich oczach, gdy wprost powiedziałam
ci, kim jestem – kiedy powierzyłam swoje życie, zapewniając dość wiedzy, byś
mógł mnie zniszczyć, gdyby takie było twoje życzenie. Ale nie potrafiłeś… Wiem o tym
– o każdej sekundzie, którą poświęciłeś, żeby doszukać we mnie tej samej
dziewczyny, z którą spotykałeś się na długie miesiące przed nadejściem
zimy. To wciąż byłam i jestem ja; ta sama, którą adorowałeś, której
skradłeś pocałunki, a ostatecznie odważyłeś się wsunąć pierścionek na
palec, tym samym przypieczętowując to, co było pomiędzy nami. A ja byłam
szczęśliwa – wciąż chcę być i właśnie tak się stanie, jeśli tylko mi na to
pozwolisz. Wiem, że ostatnim razem popełniłam błędy, zbytnio cię szokując i nie
dając czasu na zrozumienie wszystkiego, ale… jestem skłonna to naprawić. To
dobrze, prawda? Minęło dość czasu, byśmy oboje nauczyli się więcej.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Tamtego wieczora prawda jednak okazała się zbyt trudna, co jasno
uświadomiły mi twoje oczy. Przyszłam do ciebie z moim sekretem, a jednak
wtedy mnie odrzuciłeś, zachowując się tak, jakbym z dnia na dzień przestała
być sobą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>– Wiedźma! – usłyszałam od ciebie i choć to w pełni opisywało
to, kim jestem, dla mnie było niczym sztylet wymierzony prosto w serce.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Tak się stało, ponieważ nie takim tonem zwraca się do osoby, którą jest
się w stanie zrozumieć. Nie w ten sposób spoglądałeś na mnie
wcześniej, powtarzając, że jestem dla ciebie najważniejsza. I choć
rozumiałam, że to dla ciebie trudne, mimo wszystko poczułam się zraniona.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Nie tak postępuje się z kobietą, Damien.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Nie poddałam się, choć być może powinnam. Możliwe, że gdybym wtedy
odpuściła, dając ci czas na zrozumienie, że chcę dla nas dobrze i że nie
jestem potworem, wszystko byłoby inne. Ogarnął mnie jednak gniew – zbyt silny,
bym mogła go kontrolować; bardziej gwałtowny, aniżeli tego chciałam, bowiem tak
bardzo pragnęłam, żebyś mnie zrozumiał. Potrzebowałam ciebie i twojej
akceptacji, błagając o nią w niemalże desperacki sposób, niezależnie
od możliwych konsekwencji. Możliwe, że to nas zgubiło, ale… czy to takie złe?
Jednak coś mi się udało, skoro wciąż trwamy, a ja jestem w stanie
spełnić każdą z obietnic, która padła z moich ust.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>– To dla ciebie, kochany – mówiłam wtedy, po cichu wierząc, że jednak
zrozumiesz. – Czymże jest cena, jeśli w ten sposób na zawsze pozostaniemy
razem? Jeśli mi pozwolisz, słowa „na wieczność” nabiorą nowego znaczenia…
Nieśmiertelność to podobno marzenie głupców, ale ja mogę ci ją dać.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Tyle że ty nie rozumiałeś… Nie chciałeś, a może przerażało cię to,
że miałam krew na rękach – i że pragnęłam posunąć się dalej. Nie przeczę,
moje ambicje były i są wielkie, ale czy to nie jest warte swojej ceny? Amhertst
nigdy nie dało nam niczego dobrego, dla mnie będąc niczym więzienie, z którego
nade wszystko pragnęłam uciec. Tylko ty trzymałeś mnie w tym miejscu –
twoja miłość, którą tak łatwo mogłam utracić oraz coraz realniejsze marzenie o długowieczności.
Gdybyś wtedy mi pozwolił, zakończyłabym wszystko raz na zawsze – przyniosła
zniszczenie tym, którzy na to zasłużyli, podczas gdy my…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>My po prostu byśmy trwali – ponad śmiercią i wszelakimi
słabościami, które stanowią domenę człowieczeństwa. Ty i ja, niczym
bogowie, których nie miał prawa przywieść ku końcowi, jakże właściwemu kruchym,
ludzkim istotom z którymi nigdy się nie utożsamiłam. Każde odebrane życie
mogłoby nas do tego przybliżyć – ofiara, którą specjalnie dla ciebie byłam
gotowa złożyć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Tamtej nocy byłam zdolna poświęcić całe to cholerne miasto, które przy
pierwszej okazji spaliłoby mnie na stosie. Zrobiliby to, gdyby wiedzieli, ale
ty…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Ale wszystko poszło nie tak – i to z twojej winy, choć
oddałam ci wszystko, co we mnie najlepsze. Mogłeś mnie mieć, a jednak
pozwoliłeś na to, żeby strach przysłonił miłość, którą przez tyle czasu mnie
darzyłeś. Nawet pierścionek zaręczynowy, który wciąż miałam na palcu, nie miał
dla ciebie znaczenia, kiedy tak nagle powaliłeś mnie na ziemię. Byłeś
silniejszy, bardziej zdeterminowany – napędzany przez gniew i pogardę,
która w tak krótkim czasie zajęła miejsce wszelakich ciepłych uczuć, które
do tej pory przeznaczone były specjalnie dla mnie. Wciąż chciałabym wiedzieć,
co takiego sobie myślałeś, kiedy twoje dłonie zaciskały się na mojej szyi.
Chyba nawet nie walczyłam – nie pamiętam, żebym to robiła, zdolna co najwyżej
na ciebie patrzeć i…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Jak to jest patrzeć w oczy tej, którą podobno kochasz, zarazem tak
po prostu odbierając jej życie?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Chciałabym wiedzieć, czy zawahałeś się przez moment, trwając w tym
szaleństwie i beznamiętnie obserwując jak ja…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Wciąż próbuję pojąć, co takiego czułeś i jak silne musiało to być,
skoro kazałeś mi wtedy odejść. Przynajmniej próbowałeś, bo nie przewidziałeś,
jak daleko idące przygotowania poczyniłam, by zapewnić ci to, co tak bardzo
chciałam ci ofiarować. I choć to szalone, wybaczyłam ci tamtą noc, bo
wiem, jak oślepiający bywa gniew – doświadczam tego również teraz, nie po raz
pierwszy wahając się nad tym, czy nie powinnam cię zabić, skoro z takim
uporem próbujesz wyrzucić mnie ze swojej pamięci. Już raz to zrobiłeś, a teraz…
Och, nawet teraz z takim uporem powtarzałeś imię innej, trwając w przekonaniu
prawdziwości kłamstw, które w ciebie sączyłam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Ale pamiętasz. W końcu wypowiadasz to jedno słowo…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jane.<i><o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Wróciłam, tak jak ci przysięgałam. Tamtego wieczoru ofiara jednak
została złożona – wystarczająco, by zapewnić ci długowieczność, której tak
bardzo dla ciebie pragnęłam.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Teraz jestem i ja – i niezależnie od wszystkiego to, co
rozpoczęłam tak dawno temu, ostatecznie się zakończy.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Na wieczność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt;">
Miałam długi zastój – wiem, ale w żaden sposób
nie byłam w stanie zabrać się do tego rozdziału. Wena przyszła dopiero
teraz, a część napisała się praktycznie sama, niejako oddając wszystko to,
czego mogłabym oczekiwać. Sądzę, że nareszcie coś się rozjaśniło, chociaż… To
akurat pozostawiam Waszej ocenie, zresztą jak zwykle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 14.2pt;">
Zostały jeszcze jeden rozdział
oraz epilog. Wciąż to do mnie nie dociera, ale chyba nawet się cieszę – zawsze
tak jest, kiedy kończę jakąkolwiek swoją historie, nieważne jak rozbudowana by
nie była. Poczuję ulgę wraz z ostatnią kropką, ale na tę chwilę mogę z czystym
sumieniem uznać, że jestem z tej historii zadowolona – nie wyszła
idealnie, ale wydaje mi dość dobra, by mnie usatysfakcjonować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 14.2pt;">
No cóż, jak zwykle dziękuję
wszystkim, którzy są albo dopiero będą. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się w przyszłym
tygodniu, bo chciałabym wrócić do rytmu. Ostatnio problemy z komputerem i wewnętrzna
blokada wszystko skomplikowały, ale teraz… Hm, chyba jest lepiej. Nie wiem, co
powiem jak nadejdzie sesja, ale nie sądzę, żeby jakiekolwiek problemy wystąpiły
akurat z tym opowiadaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-indent: 14.2pt;">
Tak więc do następnego!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-84161960155851415952017-01-03T19:57:00.003+01:002017-01-06T01:08:04.886+01:00|08| „Dlaczego szukasz zrozumienia, skoro masz mnie?”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Liv wydawała się być wszędzie,
ale to mu nie przeszkadzało. Od samego początku podobała mu się właśnie ta
pewność siebie, którą przejawiała niemalże na każdym kroku. To była energiczna
dziewczyna, która potrzebowała uwagi i kogoś, kto będzie w stanie
dotrzymać jej kroku podczas zabawy, więc nie był szczególnie zaskoczony, kiedy w pewnym
momencie rozanielona dziewczyna zniknęła mu z oczu. Nie martwiło go to, bo
już wcześniej kilka razy niknęła w tłumie, zgadzając się na tańce z innymi
uczestnikami obchodów. Nie miał nic przeciwko, tym bardziej, że zazdrość
wydawała się najgorszym, co mógłby okazać, zresztą wcale jej nie czuł. Ufał
Liv, poza tym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och, nie
chciał o tym myśleć. Problem polegał na tym, że nie potrafił przez cały
czas odpychać od siebie wątpliwości, które towarzyszyły mu od dłuższego czasu,
niejako podważając to, do czego próbował się przekonać – do bezgranicznego
zaufania, które dotychczas jej oferował, a które nagle zaczęło słabnąć.
Zwłaszcza kiedy dziewczyny nie było obok, dręczące go pytania wracały, a on
coraz częściej przyłapywał się na myśleniu o tajemnicach, które najpewniej
oboje mieli. Z jakiegoś powodu zwłaszcza tej nocy te odczucia zaczęły się
nasilać, nie pozwalając Damienowi zapomnieć o wydarzeniach, które z jakiegoś
powodu go dręczyły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Znów
pomyślał o znikających dziewczynach i zieleni oczu Liv – kolorze,
który rozbudzał w nim najgorsze przeczucia, choć to wydawało się
pozbawione sensu. Ta dziewczyna miała różne pomysły, poza tym musiał przyznać,
że taki kolor tęczówek jak najbardziej pasował do jej włosów. Doszukiwanie się w tym
konkretnej symboliki, wydawało się niedorzeczne, przynajmniej na pierwszy rzut
oka. Próbował utwierdzić się w przekonaniu, że to tylko jego
przewrażliwienie, tym bardziej, że dotychczas wszystko było w porządku,
ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Ty też masz swoje tajemnice</i>, warknął na
siebie w duchu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Chyba właśnie
tym próbował usprawiedliwiać wszelakie oznaki tego, że Liv nie była z nim
szczera. Zwłaszcza kiedy o tym myślał, uświadamiał sobie, że tak naprawdę
wcale się nie znali, nawet jeśli ona uważała inaczej. Rozkoszne kłamstwo, w które
oboje wierzyli, tym bardziej, że naprawdę ją kochał, a z jej strony
czuł znajomość. Kto jak kto, ale on na pewno wiedział, że miłość potrafiła
ogłupiać i to najczęściej w stopniu, którego nikt by się nie
spodziewał. Dość naturalnym wydawało się to, że usiłował odrzucić od siebie niechciane
myśli, w zamian darząc ważną dla niego dziewczynę kredytem zaufania. Kiedy
byli razem, ich prywatna bańka szczęścia po prostu istniała, nie pozostawiając miejsca
na wątpliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Poza tym –
co również w znacznym stopniu go dręczyło – jego przeszłość pozostała
pogrzebana. Nie miał pojęcia, jak działała pamięć, ale o wiele łatwiej
było mu przyjąć zapomnienie, którego tak bardzo pragnął. Umysł miał to do
siebie, że kiedy niektóre informacje i obrazy zaczynały być zbyt uciążliwe,
wypychał je, często grzebiąc gdzieś w najdalszych zakamarkach – tak, by
dotarcie do nich stało się czymś niemalże niemożliwym. Przynajmniej w to
próbował wierzyć Damien, zamierzając udawać, że nic złego nigdy nie miało
miejsca. Był tutaj – z Liv, która go potrzebowała – i to się liczyło.
Wątpliwości, które odczuwał, brały się z tego miejsca i złych
doświadczeń, które z takim uporem od siebie odpychał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To wszystko
przypadki – te zaginięcia i pozornie dziwne zachowanie dziewczyny. Tylko i wyłącznie,
bo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Poczuł, że
ktoś go obserwuje, co skutecznie przywołało chłopaka do porządku. Zamrugał, po
czym rozejrzał się nieco nieprzytomnie, przez krótką chwilę mając wrażenie, że
grająca muzyka i zmierzający w najróżniejsze strony ludzie tak
naprawdę go nie dotyczą – że są niczym sen, tym bardziej, że od chwili
rozdzielenia z Liv czuł się obecny tylko duchem. Pośpiesznie powiódł
wzrokiem dookoła, szukając dziewczyny i przez dłuższą chwilę gotów
przysiąc, że to właśnie ona go potrzebowała. Tym większym zaskoczeniem okazał
się dla niego fakt, że wcale nie zauważył znajomych, płomiennorudych włosów,
ale inną kobietę – starszą, bardziej surową i wpatrzoną w niego w sposób, który z jakiegoś powodu przyprawił go o dreszcze, choć
naturalnie wolał zrzucić ten stan rzeczy na panujący dookoła chłód.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zawahał
się, nagle jeszcze bardziej zdezorientowany. Na pewno nie powinien być
zaskoczony widokiem Adeline – w końcu na uroczystości przyszli wszyscy,
więc pojawienie się prowadzącej lokal kobiety wydawało się dość naturalne.
Nawet biorąc pod uwagę fakt, że już od dłuższego czasu zachowywała się w pełen
rezerwy, niepokojący sposób, mający bez wątpienia związek ze zniknięciem jej
wnuczki. Przed oczami jak na zawołanie stanął mu obraz Chloe, dręczący go
zwłaszcza od chwili, w której usłyszał słowa Liv – o tym, że ani
młoda dziewczyna ze zdjęcia, ani pozostałe zaginione więcej nie wrócą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Skąd wiedziałaś, co? Skąd mogłabyś…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Właściwie
nie zarejestrował momentu, w którym ruszył się z miejsca, w pośpiechu
kierując ku Adeline. Wydawała się na niego czekać, a przynajmniej tak
pomyślał w pierwszym odruchu, póki nie odwróciła się na pięcie, tak po
prostu znikając w tłumie. Popędził za nią, nie zamierzając pozwolić sobie
na stracenie jej z oczu, choć logika podpowiadała mu, że Adeline mogła po
prostu nie chcieć go wiedzieć. Już podczas pierwszego spotkania zachowywała się
w sposób sugerujący, że za nim nie przepada, więc tym bardziej teraz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż, nie
wycofał się, uparcie prąc przez tłum i raz po raz rozglądając się dookoła.
Nigdzie nie widział ani Adeline, ani tym bardziej Liv, choć tym razem prawie
wcale nie myślał o tej drugiej. Poczucie tego, że właścicielka jadłodajni
coś wie pojawiło się nagle, a Damien pomyślał, że musi z nią
porozmawiać – niezależnie od konsekwencji i tego, czy sama zainteresowana
miała być zadowolona z takiego obrotu spraw.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Potrzebował
dłuższej chwili, żeby przemknąć przez najbardziej zatłoczoną cześć placu.
Wypuścił powietrze ze świstem, zatrzymując się w niewielkim oddaleniu od
wielkiego zbiorowiska i bezradnie wodząc wzrokiem dookoła. Poczuł
frustrację na samą myśl o zgubieniu Adeline, tym bardziej, że odszukanie
jej w obecnej sytuacji wydawało się graniczyć z cudem. Sam nie
rozumiał, dlaczego perspektywa zatracenia możliwości rozmowy z kobietą
była dla niego aż tak ważna, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Pośpiesz
się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Znajomy
głos wyrwał go z zamyślenia. Natychmiast poderwał głowę, w końcu
dostrzegając obiekt swojego zainteresowania zaledwie kilka metrów dalej, w jednej
z odchodzących od rynku, zaciemnionych uliczek. Ciemność miała w sobie
coś niepokojącego, ale nawet się nie zawahał, natychmiast ruszając z miejsca,
by dołączyć do Adeline, zanim ta znów zdecyduje się go wyprzedzić. Wcześniej
jeszcze krótko obejrzał się przez ramię, żeby nabrać pewności, że nikt ich nie
obserwuje, choć sam nie wiedział, dlaczego taka perspektywa go martwiła. <i>Dlaczego obawiał się tego, że Liv mogłaby ich
widzieć.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Co się
dzieje? – zapytał wprost, ledwo znalazł się na tyle blisko, żeby kobieta była w stanie
usłyszeć jego podenerwowany szept. – Gdzie…?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie tutaj
– oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu głosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie dodała
niczego więcej, zresztą to wydawało się zbędne, bo Damien wyraźnie czuł, że tak
naprawdę nie ma większego wyboru. Bez sprzeciwów ruszył za nią, pozwalając poprowadzić
się labiryntem bocznych, opustoszałych o tej porze uliczek. Choć szedł tą
trasą po raz pierwszy, podświadomie wyczuł, gdzie prowadziła go Adeline, więc
nie poczuł się zaskoczony widokiem pogrążonego w ciemnościach,
opustoszałego lokalu. W milczeniu obserwował, jak jego towarzyszka otwiera
drzwi i nie czekając na jego reakcję wchodzi do środka, najwyraźniej za
oczywiste uznając to, że pójdzie za nią. Powoli zaczynał go drażnić taki sposób
traktowania – to, że z góry zakładała, że będzie jej towarzyszył – ale nie
skomentował tego nawet słowem. Istniało zbyt wiele pytań, na które pragnął
poznać odpowiedzi, by teraz pozwolić sobie na bycie niegrzecznym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wszedł do
środka, zamykając za sobą drzwi. Dziwnie było przebywać w restauracji,
która nie tak dawno temu promieniała za sprawą radośnie trajkotającej,
zajadającej się naleśnikami Liv, ale odrzucił od siebie niechciane myśli. Mimo
wszystko widok opustoszałej, pogrążonej w mroku sali miał w sobie coś
nienaturalnego; podobnego wrażenia doświadczał za każdym razem wczesnym
porankiem na ulicach miasta, kiedy to pustoszało, atmosferą przypominając
raczej cmentarz, aniżeli miejsce, gdzie zazwyczaj z łatwością można było
spotkać całe skupiska ludzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zignorował
drżące, niepokojące cienie i przeciągającą się ciszę. W zamian ruszył
ku Adeline, która przystanęła przy jednym z wielu stolików, opierając się
dłonią o blat i w milczeniu wpatrując w jakiś bliżej nieokreślony
punkt przestrzeni. Coś w świadomości tego, że zostali sami, oboje milczący
i nawet niezdolni spojrzeć sobie w oczy, wydało mu się właściwe, choć
zarazem wcale nie czuł się przez taki stan rzeczy dobrze. Wręcz przeciwnie –
chciał to przerwać i wrócić do Liv, bo im dłużej przebywał z daleka od
niej, tym dziwniej się czuł. Pomyślał, że już kiedyś doświadczył tego uczucia,
ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Chcesz
wiedzieć, co się dzieje – odezwała się kobieta. Wyprostowała się, po czym w końcu
odwróciła w jego stronę, więc krótko skinął głową, pomimo tego, że tak
naprawdę nawet nie zadała mu pytania. – Ale prawda jest taka, że to właśnie ja
powinnam oczekiwać wyjaśnień.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie
rozumiem… – przyznał z wahaniem, jednak Adeline nie pozwoliła mu
dokończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, ależ
tak. – Zacisnęła usta. – Wiedziałam od chwili, w której pierwszy raz cię
zobaczyłam… I Liv, ale to dłuższa historia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Po jej
słowach na powrót zapadła nieprzenikniona cisza, ale prawie nie zwrócił na to
uwagi. Wpatrywał się w Adeline, nagle zaczynając wątpić, czy oby na pewno
powinien ciągnąć tę rozmowę dalej – i to bynajmniej nie dlatego, że
uważał, iż kobieta mogłaby być szalona albo zdesperowana po zniknięciu wnuczki.
Nie poznał Chloe, a tym bardziej nie miał pojęcia, jakie relacje miała ze
swoją babcią, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia. To, czego
mogłaby potrzebować kobieta, wydawało się równie oczywiste, co i oddychanie
albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie. Z jakiegoś
powodu powołanie się na uczucia do Liv nagle wydało mu się niewłaściwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wiem, że już
kiedyś tutaj byłeś, Odwieczny – odezwała się ponownie kobieta. Zesztywniał w odpowiedzi
na ostatnie słowo, które padło z jej ust, ale nie skomentował tego nawet
słowem. Po prostu na nią patrzył, próbując ignorować to, że gdzieś w jego
wnętrzu coś drgnęło; jakaś jego cząstka, o której doskonale wiedział, choć
przez cały ten czas z uporem trzymał ją w zamknięciu. – Mieszkam
tutaj od zawsze, zresztą tak jak i moja matka, babka, prababka… Nasza
rodzina trwała w tym miasteczku od zawsze, więc jestem skłonna stwierdzić,
że znam je lepiej niż ktokolwiek inny. – Adeline zamilkła, by obdarować go
wymownym, przenikliwym spojrzeniem. – Wiem, że wieki temu… – zaczęła i tym
razem coś w nim pękło, przez co nie pozwolił jej skończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie wiesz
nic – wycedził przez zaciśnięte zęby, bezwiednie przesuwając się w jej
stronę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dopiero po
kilku sekundach dotarło do niego, że w ogóle się przemieścił, przez krótką
chwilę czując się wręcz zdolny do tego, żeby kobietę uderzyć – tak po prostu,
pomimo tego, że nie istniał żaden sensowny powód, dla którego miałby to zrobić.
Zacisnął dłonie w pieści, po czym wsunął je do kieszeni marynarki, nie po
raz pierwszy dziwnie zagubiony i roztrzęsiony w stopniu porównywalnym
do tego, co w dniu, w którym po raz pierwszy zobaczył Liv. W głowie
miał pustkę, a jedynym, czego pozostawał tak naprawdę pewien, pozostawało
to, że jeśli dłużej zostanie pod jednym dachem z Adeline, wtedy dojdzie do
czegoś, czego wcale nie chciał, jakkolwiek w ogóle powinien rozumieć te
przeczucia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Możliwe –
przyznała z wahaniem kobieta, wciąż uważnie go obserwując. Jej głos
złagodniał, choć spodziewał się czegoś innego po reakcji, którą jej
zaprezentował. – Dlaczego wróciłeś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Skąd
pewność, że nie jestem tutaj po raz pierwszy? – wymamrotał, ale po jego tonie
dało się wyczuć, że niejako przyznawał się do wcześniej wyciągniętych przez
kobietę wniosków.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Próbuję
zrozumieć… Dla mojej Chloe – oznajmiła, choć to nadal nie miało dla niego
sensu. Z drugiej strony, może po prostu nie chciał, żeby do tego doszło. –
I dla Liv – dodała, tym samym trafiając w sedno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dla Liv…
Nie było niczego, czego by dla niej nie zrobił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tak
przynajmniej sądził do tej pory, zanim pojawiły się wątpliwości. Kiedy zaczął
się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że to nie ma sensu – że to tak,
jakby oszukiwał samego siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Liv jest dla mnie ważna…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Przykro
mi z powodu pani wnuczki… Tak, widziałem ogłoszenia – powiedział po chwili
wahania, starannie dobierając słowa. – Rozumiem, że to ogromna strata, bo kiedyś
sam również straciłem kogoś ważnego – podjął, kolejny raz zaskakując samego
siebie powrotem do czegoś, o czym zdecydowanie chciał zapomnieć. To był
grząski temat, którego z uporem się wystrzegał, również w tamtej
chwili potrzebując kilkunastu następnych sekund, żeby zebrać myśli i stwierdzić
czy to, co mówił, w ogóle miało sens. – Niezależnie jednak od tego, co się
stało, ja i Liv nie mamy z tym żadnego związku. Mało tego – ona wciąż
jest w mieście i przy odrobinie szczęścia pewnie doskonale się bawi, o ile
jeszcze nie zauważyła mojego zniknięcia. Tak więc jak najbardziej zamierzam
zrobić coś dla Liv – dodał z przekonaniem, którego wcale nie czuł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jeszcze
kiedy mówił, spróbował się wycofać – krok za krokiem, jak najdalej od tej
dziwnej kobiety. Nie rozumiał, dlaczego w ogóle za nią poszedł, ale teraz
nie miało to już najmniejszego nawet znaczenia. Cholera, ta kobieta była
dziwna, poza tym najwyraźniej nie pozbierała się po zniknięciu wnuczki. Tak
przynajmniej próbował to sobie wytłumaczyć, nie widząc żadnego sensownego
sposobu, żeby wytłumaczyć jej zachowanie i słowa. Tym bardziej nie
potrafił pojąć własnych reakcji, ale to akurat schodziło gdzieś na dalszy plan,
tym bardziej, że od czasu powrotu do miasta nie rozumiał bardzo wielu dziwnych
rzeczy – w tym siebie samego. W efekcie wolał skupiać się na Liv i jej
oczekiwaniach, choć to w pewnym stopniu sprowadzało się do jednego: do
ucieczki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jakkolwiek
by jednak nie było, z jego perspektywy ta rozmowa była zakończona.
Zamierzał wyjść, poszukać Liv i bawić się z nią przez resztę
wieczoru, choćby do rana, jeśli takie było jej życzenie. Skoro kobiety znikały,
tym bardziej mógł założyć, że była przy nim bezpieczna, a to, że ją
zostawi…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jesteś
pewien? – usłyszał tuż za plecami i choć te słowa nie znaczyły dla niego
nic, machinalnie się zatrzymał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Czego
znowu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
obejrzał się, ale i tak wyczuł, że Adeline nie odrywa od niego wzroku.
Jakby tego było mało, prawie na pewno przesunęła się bliżej, choć nie poczuł
się z tego powodu zagrożony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Że znasz
Liv. – Kobieta zamilkła, dając mu czas na przetrawienie jej słów. Problem
polegał na tym, że im dłużej słuchał, tym większy mętlik w głowie dawał mu
się we znaki. – Jaka jest Liv, co? – odezwała się ponownie i w tamtej
chwili niewiele brakowało, żeby ostatecznie trafił go szlag.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ta
rozmowa to jakieś nieporozumienie – stwierdził, a kobieta westchnęła
cicho, po czym w pośpiechu podeszła bliżej, żeby móc się z nim
zrównać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Mówisz
jedno, a ja wiem, że się wahasz… Co tak naprawdę myślisz? – Potrząsnęła
głową, po czym ciągnęła dalej, nie pozwalając mu dokończyć. – Ja znam Liv,
Damienie… I wiem, że się zmieniła. Zmieniła diametralnie na krótko przed
tym, jak ty wróciłeś do miasta – dodała z naciskiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja nie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zesztywniał,
kiedy drobne palce Adeline zacisnęły się wokół jego nadgarstka. Uścisk miała
zaskakująco pewny i silny, choć wciąż gdyby zechciał, z powodzeniem
mógłby się wyrwać. Nie zrobił tego, uparcie tkwiąc w miejscu i próbując
zrozumieć, co tak naprawdę się działo. Nie rozumiał niczego, choć miał
wrażenie, że powinien, co zresztą jasno sugerowało mu podejście kobiety. To
było tak, jakby chciała wymóc na nim wyciągnięcie wniosków, których nie miał
prawa znać, a które potwierdziłyby to, co sama dostrzegała – czymkolwiek
by to nie było i jak szalone by się nie wydawało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Mów, co
tylko zechcesz, ale ja <i>wiem</i> kim
jesteś – odezwała się ponownie Adeline, kładąc nacisk na poszczególne słowa.
Bardziej stanowczo chwyciła go za rękę, wciskając w dłoń coś, co wyglądało
jak niewielki, srebrny medalik – na tyle duży, by móc w sobie coś
pomieścić, choć nie miał czasu zastanawiać się nad jego ewentualną zawartością.
– I wiem, że pamiętasz… Musisz pamiętać, choć to miało miejsce tak dawno
temu – podjęła kobieta, dosłownie taksując go wzrokiem. – Zrobisz z tym,
co tylko zechcesz, ale na tę chwilę zaklinam cię – weź pod uwagę, że Liv, którą
znałam ja, była inna. Ta dziewczyna… – Zamilkła, nerwowo zaciskając usta. –
Byłam ślepa. A teraz nie ma Chloe… i te dziewczęta…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Milczał, po
prostu się w nią wpatrując i słuchając, choć w pierwszym odruchu
miał ochotę Adeline odepchnąć i jak najszybciej odejść. To mogłoby brzmieć
jak bełkot szaleńca, ale dla niego już dawno przestało takie być. W zasadzie
był skłonny przysiąc, że rozumiał – albo że jakaś jego cząstka była w stanie
tego dokonać, choć ze zbyt wielkim uporem dusił ją w sobie, by w końcu
dostrzec prawdę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Gdyby to
zrobił, pewne rzeczy stałyby się zbyt ostateczne. Wtedy musiałby jej uwierzyć, a na
to zdecydowanie nie czuł się gotowy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Dzisiejszej nocy wydarzy się coś bardzo niedobrego. Czuję to całą sobą, więc
proszę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Muszę iść
– oznajmił spiętym tonem, tym razem znajdując w sobie dość siły, żeby się
odsunąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zaskoczyło
go to, że nie zaprotestowała, jednak decydując się go puścić. W dłoni
wciąż ściskał medalik, który mu podała, ale prawie nie zwrócił na to uwagi, w zamian
w pośpiechu kierując się ku drzwiom. Srebrzysty przedmiot w roztargnieniu
wsunął do kieszeni marynarki, już kilka sekund później skupiony przede
wszystkim na możliwości wyjścia z lokalu. Kiedy dopadł do drzwi, przez
krótką chwilę naszła go niepokojąca myśl o tym, że będą zamknięte, ale nic
podobnego nie miało miejsca, a zamek ustąpił z chwilą, w której
Damien gniewnie szarpnął za klamkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Na zewnątrz
panował chłód, a jednak oddychanie przychodziło mu z trudem, zupełnie
jakby miał do czynienia z gorącym, ciężkim powietrzem. Zatrzasnął za sobą
drzwi, po czym popędził przed siebie, nie oglądając się i właściwie
bez zastanowienia podążając uliczkami, którymi dopiero co prowadziła go
Adeline. Ani razu nie obejrzał się przez ramię, przez niemalże całą drogę nawet
nie próbując zastanawiać się nad szczegółami dopiero co odbytej rozmowy. W głowie
miał mętlik, co jedynie potęgowało nagły, narastający z każdą kolejną
sekundą ból – łomotanie w skroniach, które w krótkim czasie
doprowadziło Damiena do szału. Miał wrażenie, że coś mu umyka i że nie
dostrzega tego niejako na własne życzenie, ale zarazem nie potrafił tak po
prostu przyjąć tej myśli do wiadomości. W tamtej chwili nic nie miało
sensu – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Być może powinien się do tego
przyzwyczaić, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Najgorsze
jednak w tym wszystkim pozostawało to, że nie miał pojęcia, w co
wierzy albo chce zrobić. Pragnął znaleźć Liv, ale zarazem nie wyobrażał sobie,
że miałby ot tak tego dokonać. Nie teraz, kiedy dręczyło go tak wiele
wątpliwości. Pomyślał, że być może powinien z nią porozmawiać, ale
jednocześnie nie miał pojęcia, co tak naprawdę powinien jej powiedzieć. Po tym,
jak zareagowała podczas ich rozmowy, kiedy wyznała mu, że wcześniej
przewidziała jego nadejście, spodziewał się dosłownie wszystkiego – a już zwłaszcza
tego, że w porażająco wręcz łatwy sposób mógłby ją skrzywdzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wciąż o tym
myślał, kiedy gdzieś w ciemnościach doszły go ciche, lekkie kroki. Wkrótce
po tym panującą ciszę przerwał aż nazbyt znajomy głos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Gdzie
byłeś, Damien?<o:p></o:p></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify; text-indent: 0pt;">
<div class="MsoNoSpacing">
W końcu jest, chociaż miałam
mały poślizg. Niemniej rozdział na początek roku, to fajna sprawa, prawda? Nie
byłam w stanie się do niego zebrać, być może dlatego, że wyczuwam
końcówkę, ale zarazem trudno mi ot tak przyjąć do wiadomości, że to tyle –
jeszcze dwa rozdziały i epilog. Nie, zdecydowanie nie polubimy się z taką
formą, więc kolejny projekt, który mam w zanadrzu, będzie zdecydowanie
dłuższy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję za
obecność i cierpliwość, tym bardziej, że z uporem niczego nie
tłumaczę. Cóż, niedługo sprawy się rozjaśnią, tak sądzę. W końcu to już
właściwie koniec, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do
napisania!</div>
</blockquote>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-39143446042460198712016-12-26T19:58:00.003+01:002017-01-01T15:37:10.939+01:00|07| „Niechaj ogarnie nas zapomnienie, a taniec wciąż trwa…”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Czuł, że nie wszystko jest
takie, jakie powinno. Rozmowa z Liv nie dawała mu spokoju, zresztą tak jak
i wrażenie, że z zachowaniem dziewczyny nie wszystko jest w porządku.
Choć nie potrafił tego opisać, coś w niektórych jej słowach, spojrzeniach
czy gestach sprawiało, że czuł się nieswojo – tylko czasami, choć starał się o tym
nie myśleć i nie okazywać towarzyszącego mu niemalże na każdym kroku
niepokoju. Powtarzał sobie, że to wyłącznie jego wrażenie, ale to było niczym
wierutne kłamstwo, którego był świadom, choć nie potrafił stwierdzić, gdzie
miało swoje źródło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Koszmary wciąż
powracały, chociaż z czasem zaczęły się zmieniać. Przynajmniej miał takie
wrażenie, bo po przebudzeniu nigdy nie potrafił przypomnieć sobie szczegółów.
Jedynym, czego pozostawał naprawdę pewien, było to, że za każdym razem
towarzyszył mu bezlitosny, kobiecy śmiech – znajomy i niepokojący, choć i te
wspomnienia wydawały się wystarczająco odległe, by nie był w stanie ich do
siebie przywołać. Cokolwiek się działo, wydawało się być poza jego zasięgiem,
pomimo tego, że jednocześnie czuł, iż powinien mieć choćby cząstkowy wpływ na
wszystko, czego doświadczał. Problem polegał na tym, że to wcale nie było takie
proste, jak mógłby tego oczekiwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wielokrotnie
budził się u boku Liv z przekonaniem, że powinien rozumieć – z tym,
że wtedy zazwyczaj miał w głowie pustkę, co stanowczo zaprzeczało temu
stwierdzeniu. W zasadzie jakimś cudem osiągał odwrotny skutek, gotów
przysiąc, że z każdym kolejnym dniem był coraz dalszy od znalezienia
odpowiedzi. To było tak, jakby miał klapki na oczach; patrzył na gotowe
rozwiązania, ale nie był w stanie zrobić niczego, co w związku z tym
miałoby jakikolwiek sens. Tkwił w miejscu, bezskutecznie usiłując
poskładać elementy układanki – względnie kompletnej, choć po bliższym
zapoznaniu z poszczególnymi częściami szybko można było przekonać się, że
tak naprawdę brakowało najważniejszego. Nie widział tego, co mógłby uznać za
kluczowe i co mogłoby mu pozwolić właściwie spojrzeć na całość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cholera, to
było przerażające, przynajmniej zdaniem Damiena. Czuł, że coś mu umyka –
najważniejsza kwestia, dzięki której byłby w stanie zrozumieć swoją rolę
we wszystkim, co w ostatnim czasie działo się w mieście. Irytowało
go, tak bardzo był ślepy, pomimo oczywistych przesłanek niezdolny do
znalezienia odpowiedzi na dręczące go pytania. Z drugiej strony, być może
doskonale wiedział, gdzie leżał problem i jak go rozwiązać, ale
powstrzymywał się przed tym, aż nazbyt świadom tego, że wtedy musiałby naruszyć
to, co działo się pomiędzy nim a Liv. I jeśli miał być ze sobą
szczery, naprawdę się tego bał – odrzucenia ich wzajemnych relacji, co mogłoby poprowadzić
bezpośrednio do końca ich związku. A na to zdecydowanie nie mógł sobie
pozwolić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kochał ją.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kochał tak
bardzo, że gdyby ją stracił, to byłoby czymś nie do zniesienia. Ta dziewczyna
znaczyła dla niego o wiele za dużo, żeby tak po prostu z niej
zrezygnować, niezależnie od tego, jak krótko się znali. Nawet wtedy, kiedy
wzbudzała w nim niepokój, jego uczucia nie ulegały zmianie. W efekcie
czuł się gotów przyjąć dosłownie wszystko, co miałaby mu do zaoferowania – i to
łącznie z kłamstwami, gdyby nagle okazało się, że to jedyne, czego mógłby
oczekiwać. Niczego więcej nie potrzebował, a przynajmniej to powtarzał
sobie za każdym razem, kiedy nachodziły go wątpliwości.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zima
zbliżała się wielkimi krokami, wyczuwalna w powietrzu i wszechobecna.
Chłód napierał ze wszystkich stron, skracając życie wrażliwych na taką
temperaturę roślin, zmieniając letnie przyzwyczajenia zwierząt i sprawiając,
że również ludzie mniej chętnie wychodzili na zewnątrz. W efekcie ulice
coraz częściej bywały opustoszałe, choć Damien podświadomie czuł, że przyczyna
jest o wiele bardziej złożona, aniżeli mógłby na pierwszy rzut oka sądzić.
Coraz częściej dało się słyszeć plotki na temat zaginionych dziewczyn, chociaż i te
nie były aż tak intensywne, jak można by tego oczekiwać. Pewne rzeczy miały
miejsce i z jakiegoś powodu ludzie przyjmowali je jak coś, co prędzej czy
później musiało się wydarzyć. To wydawało się nienaturalne, przynajmniej
zdaniem Damiena, ale z drugiej strony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Najbardziej
nieprawdopodobne wydawało mu się to, że już kiedyś tego doświadczył. Uczucie <i>déjà vu</i> towarzyszyło mu niemalże na
każdym kroku, uciążliwe i tak przejmujące, że ledwo był w stanie nad
nim zapanować. <i>Prawda jest taka, że
dobrze znasz odpowiedzi</i>, myślał niejednokrotnie, ale nawet jeśli faktycznie
tak było, nie potrafił ich do siebie przywołać. Tkwił w miejscu i to
go martwiło, zresztą tak jak i wrażenie, że kiedy w końcu zrozumie,
będzie za późno. Mógł szukać odpowiedzi, bowiem te kryły się gdzieś w przeszłości
– to jedno zrozumiał aż nazbyt dobrze – ale oczywiście okazał się zbyt wielkim
tchórzem, by sobie na to pozwolić. Nie mógł, bowiem zbytnio zależało mu na Liv,
a wszystko w nim aż krzyczało, że gdyby tylko pozwolił sobie na zbyt
wiele, wtedy by ją stracił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
wyobrażał sobie tego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie, skoro
potrzebował jej aż do tego stopnia, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Myślenie o dziewczynie
zwykle ucinało wszelakie dyskusje, sprawiając, że nie był w stanie skupić
się na niczym innym. Wystarczył jej dotyk, zapach czy dźwięk głosu, żeby nabrał
pewności co do tego, kto w tym wszystkim pozostawał najważniejszy.
Cokolwiek się działo, nie miało znaczenia, przynajmniej tak długo, jak ona była
przy nim. Jeśli miał być ze sobą szczery, w którymś momencie przestały
obchodzić go te dziewczyny, a prawdziwym priorytetem stało się to, żeby
zapewnić Liv bezpieczeństwo.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż, była
kobietą, prawda? Równie młodą, delikatną i kruchą, co dziewczyny, które
regularnie znikały z miasteczka. Obawiał się, że prędzej czy później mogła
podzielić ich los, a na to zdecydowanie nie zamierzał sobie pozwolić. Nie,
skoro w głowie wciąż miał jej słowa na temat tego, że żadna z nich
nie wróci. Podświadomie czuł, że to jak najbardziej prawda, choć i tego
nie potrafił jednoznacznie wytłumaczyć. Skąd mogła wiedzieć, prawda? Ale z drugiej
strony, nie był w stanie tak po prostu zapomnieć o tym, że doskonale
zdawała sobie sprawę z tego, że on się pojawi. Wydawała się świadoma
rzeczy, których on mógł co najwyżej się domyślać. Czuła, kierując się intuicją,
która mogłaby wydawać się czymś nierealnym, gdyby sam nie przekonał się, iż jak
najbardziej miała związek z rzeczywistością. W efekcie już nic nie
było w stanie go zaskoczyć, a może po prostu nie chciał przyjąć do
wiadomości tego, że Liv mogłaby go okłamać. Wiedział jedynie, że musi być przy
niej, by w razie potrzeby móc ją ochronić – nic innego nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kolejne dni
mijały, ale prawie nie był tego świadom, skupiony przede wszystkim na
odrzucaniu od siebie dręczących go wątpliwości i przebywaniu z dziewczyną,
która skradła jego serce. Był coraz pewniejszy tego, że nie potrzebował nikogo
więcej, a ich spotkanie było niczym cud, który należało jak najlepiej
pielęgnować, niezależnie od możliwych konsekwencji. Miał ją i to się
liczyło, tym bardziej, że Liv z jakiegoś powodu sama do niego lgnęła.
Chwilami wręcz miał ochotę zabrać ją i wyjechać, by nabrać pewności, że
nic złego się nie wydarzy. Takie myśli dręczyły go coraz bardziej i bardziej,
zwłaszcza w miarę jak zaczęła zbliżać się zima – zupełnie jakby wraz z opadem
pierwszego, świeżego śniegu mogło wydarzyć się coś, co wszyscy od dłuższego
czasu przeczuwali, choć żadne z nich nie było na to gotowe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Inną
kwestia pozostawało Halloween, o którym już wcześniej wspominała mu Liv.
Nie był szczególnie zaskoczony, kiedy pewnego poranka jak zwykle przybiegła do
niego z samego rana, zarzuciła mu obie ręce na szyję, po czym – wcześniej
zaciągnąwszy do kuchni, gdzie opadł na najbliższe krzesło, pozwalając żeby
dziewczyna wspięła mu się na kolana – podsunęła mu lekko pogięty, zerwany skądś
kolorowy plakat.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Impreza?
– zapytał zaskoczony, obrzucając ogłoszenie nieco zdezorientowanym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Na ustach
dziewczyny jak na zawołanie pojawił się olśniewający uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie taka
zwykła, Damien – rzuciła niemalże urażonym tonem. – Nie wiedziałeś, że Amhertst
powstało właśnie w Samhain? – zapytała, kolejny raz używając tej dziwnej,
starej nazwy święta zmarłych. – Co roku miasto obchodzi ten dzień w bardzo
uroczysty sposób. Będą tańce, muzyka, wyjątkowe stroje… Prawdziwy bal! –
oznajmiła z entuzjazmem, który – musiał to przyznać – miał w sobie
coś wyjątkowo zaraźliwego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– A to
oznacza, że nie usiedzisz w domu – nie tyle zapytał, co po prostu
stwierdził fakt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uśmiechnął
się mimowolnie, zwłaszcza kiedy oczy Liv zabłysły, a ona usiadła na nim
okrakiem, prostując się, żeby ich twarze znalazły się na jednym poziomie. Nie
potrzebował odpowiedzi, a tym bardziej samemu nie musiał o nic pytać,
w zamian jak gdyby nigdy nic nachylając się, żeby móc musnąć wargi
dziewczyny ustami. Ich pocałunki zawsze miały w sobie coś gwałtownego, co
sprawiało, że Damienowi z miejsca robiło się gorąco, a Liv wydawała
się lgnąć do niego na wszystkie możliwe sposoby. Tak było również tym razem,
więc przygarnął ją do siebie, wsuwając obie dłonie pod jej pośladki, by z lekkością
unieść ją, w następnej sekundzie porywając rozochoconą dziewczynę na ręce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie musiał
prosić o pozwolenie, żeby zadecydować o udaniu się do sypialni. Wciąż
ufnie się do niego tuliła, pozwalając, by zabrał ją do pokoju, gdzie chwilę
później oboje zalegli na wąskim łóżku, spragnieni siebie i wzajemnej
bliskości. Nie był w stanie zliczyć, jak wiele razy kończyli właśnie w ten
sposób, oboje rozochoceni, pod wpływem zapomnienia i pragnień, którym
nigdy nie pozwalali czekać. To było równie naturalne, co i świadomość
tego, że mogliby być razem – całe ich istnienie, oparte na tym, żeby trwać dla
siebie nawzajem, zupełnie jakby właśnie z tego powodu byli właściwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tak było i tym
razem, a jednak tuląc do siebie delikatną, ufną Liv, Damien mimowolnie
pomyślał, że to jeden z ostatnich razów, kiedy mogą w ten sposób cieszyć
się sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Choć to
wydawało się pozbawione sensu, miał wrażenie, że nadchodzące uroczystości
zmienią wszystko – i to go przerażało.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Nigdy nie przepadał za
tłocznymi, głośnymi miejscami. Właściwie nie miał pewności, kiedy i w jaki
sposób się to zaczęło. Wiedział jedynie, że w takich warunkach czuł się
źle, niezależnie od tego, co przyszłoby mu robić. Tak było i tym razem, a Damien
poczuł się co najmniej osaczony, ledwo tylko wraz z Liv znaleźli się tuż
obok elegancko urządzonego, dobrze oświetlonego budynku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kilka razy
widział tutejszy ratusz, zwłaszcza kiedy spacerował wraz z dziewczyną,
niezliczoną ilość razy pokonując trasę do prowadzonej przez Adeline knajpki. Od
czasu zaginięcia wnuczki kobiety pojawiali się tam z Liv rzadziej, tym
bardziej, że właścicielka wyraźnie nie miała cierpliwości do obsługiwania
klienteli. Jakby tego było mało, Damien miał wrażenie, że już od dłuższego
czasu Adeline dziwnie spoglądała na jego towarzyszkę – w przenikliwy, co
najmniej niepokojący sposób, jakby doszukiwała się w dziewczynie czegoś,
co wzbudzało w niej niechęć. Zwłaszcza dla niego było to czymś nie do
pojęcia, tym bardziej, że od pierwszego spotkania z kobietą był gotów
przysiąc, że ta traktowała Liv jak kogoś bliskiego. Nie rozumiał tej zmiany,
ostatecznie uznając, że to czysta zawiść – być może rozżalenie o to, że
coś złego mogłoby spotkać zaginioną Chloe, a nie Bogu ducha winną,
cieszącą się życiem dziewczynę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
rozumiał tego i chyba nie chciał pojąć, świadom tylko i wyłącznie
tego, że prędzej pozwoliłby się pokroić żywcem, aniżeli dopuścił do tego, by coś złego
stało się Liv. Poniekąd z tego powodu zgodził się na wspólne wyjście,
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pragnąc czuwać nad bezpieczeństwem tak
ważnej dla niego osoby. Choć znali się tak krótko, pokochał ją w stopniu
wystarczającym, by bezwiednie zacząć planować wspólne życie. Zabawne, bo to
chyba kobiety zawsze w pierwszej kolejności snuły konkretne plany na
przyszłość, ale to nie miało dla Damiena większego znaczenia. Dla niego
pozostawało ważne to, że doskonale wiedział czego tak naprawdę chce. W tym
wypadku wszystkie plany sprowadzały się do Liv, ale to już od dawna przestało być
dla mężczyzny zaskoczeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Choć nie
sądził, że kiedykolwiek zdecyduje się na coś podobnego, zamierzał uporządkować
życie w taki sposób, by mogli spędzić je razem. Coraz częściej brał pod
uwagę to, żeby wyjechać z miasta, zabrać dziewczynę gdzieś daleko, a potem
poukładać wszystko od nowa, daleko od miejsca, które wzbudzało w nim jakże
mieszane uczucia. Szczerze powiedziawszy, był niemalże całkowicie pewien tego,
że chce się jej oświadczyć – i że to wcale nie było zbyt pochopnie
podjętą, nierozsądną decyzją. Och, może w przypadku innych, nieświadomych
niczego par, ale z nimi było inaczej. Sama Liv powiedziała, że śniła o nim
na długo przed tym, jak się pojawił, on z kolei pozwolił owinąć się wokół
palca w chwili, w której ujrzał ją po raz pierwszy. To nie mógł być nic
nieznaczący przypadek, ale coś więcej – jakaś nadludzka interwencja,
przeznaczenie… Cokolwiek innego, choć nigdy nie był osobą, która wierzyłaby w takie rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Melodyjny
śmiech Liv wyrwał go z zamyślenia, sprawiając, że bez chwili wahania
skoncentrował się na swojej towarzyszce. Tej nocy wyglądała niezwykle i to
najdelikatniej rzecz ujmując. Nigdy nie podważał tego, że była piękna i słodka
– energiczny, radosny chochlik, którego nie dało się nie polubić. Tak czy
inaczej, zdążył przywyknąć do widoku radosnej Liv w jasnych, często
pastelowych ubraniach, bo te pasowały do niej idealnie. Nigdy wcześniej nie
widział jej w czerni, więc tym bardziej zaskoczyła go, tego wieczora decydując
się na długą do ziemi, ciasno przylegającej do jej drobnej sylwetki sukni w kolorze
nocnego nieba. Materiał podkreślał smukłość ciała dziewczyny, wcięcie talii
oraz rozpuszczone, miękko opadające na ramiona i plecy rude loki.
Wyglądała pięknie i tajemniczo, zwłaszcza kiedy dla lepszego efektu zasłoniła
twarz misternie zdobioną, srebrzystą maseczką, jakby żywcem wyjęta z jakichś zamierzchłych czasów. Swoją drogą, pasowałaby tam, a przynajmniej
Damienowi bardzo łatwo przyszło wyobrażenie sobie dziewczyny jako panny z bogatego
dworu – księżniczki, która miałaby na swoje skinienie liczną służbę i gotowe
spełnić każdą jej zachciankę dwórki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Plac przed
ratuszem wydawał się dosłownie jarzyć w ciemnościach, pełen
różnokolorowych światełek, ozdób i stoisk. Liv miała rację, twierdząc, że w dniu
Halloween przypadała również rocznica założenia miasta. Z tego, co zdążył
się dowiedzieć, kolejne rocznice jak najbardziej obchodzono z rozmachem,
zawsze łącząc przypadającą na ten wieczór tradycję przebierania się w zmyślne
stroje z coroczną, charakterystyczną dla Amhertst paradą. Początkowo nie
wyobrażał sobie tego, dotychczas myśląc o miasteczku jak o miejscu
spokojnym i niemalże wyludnionym, ale wraz z nadejściem wieczora
przekonał się, że jego wyobrażenia były błędne. Do tej pory nie zdawał sobie
sprawy z tego, jak wielu ludzi zamieszkiwało to miejsce, więc widok
dziesiątek obcych kobiet, mężczyzn i dzieci skutecznie wprawił go w konsternację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv
dosłownie promieniała, zachowując się jak mała dziewczynka, którą rodzic
pierwszy raz zabrał na jakąkolwiek większą, zorganizowaną imprezę. Obserwował
ją z zaciekawieniem, kiedy uśmiechała się do zebranych, z niektórymi
jak gdyby nigdy nic wchodząc w swobodną rozmowę. <i>Mieszka tutaj, więc to oczywiste, że zna więcej osób od ciebie</i>, pomyślał
w roztargnieniu, ale zachowanie dziewczyny i tak wydało mu się co
najmniej niezwykłe. Co więcej, obserwując spojrzenia rozmówców Liv, czuł się
niemalże dumny przez to, że mogłaby przyjść akurat z nim – i że
przecież należała do niego. Chyba nawet chciał, żeby na nią patrzyli, pragnąc
chwalić się dziewczyną, niczym jakimś drogim klejnotem – pięknym, delikatnym i bardzo
kosztownym. Przede wszystkim dlatego nie przeszkadzało mu to, że sam przez
większość czasu milczał, mimo wszystko pozostając w tym towarzystwie ni
mniej, ni więcej, ale po prostu intruzem. Co z tego, skoro najbardziej
liczyło się szczęście Liv?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Ulokowany
na szczycie ratusza zegar wybił godzinę dziesiątą wieczorem. Kolejne uderzenia
miały w sobie coś przenikliwego, ciężkie i jakby ostateczne, dziwnie
niepasujące do radosnej otoczki uroczystości. Damien z powątpiewaniem
rozejrzał się dookoła, ogarnięty niejasnym przeczuciem, że coś jest nie tak,
choć za żadne skarby nie potrafił tego samemu sobie wytłumaczyć. Dziwne przeczucia
towarzyszyły mu regularnie, nasilając się wraz z każdym kolejnym dniem,
który dzielił ich od tego wieczora. Teraz osiągnęły apogeum, choć to przecież
nie miało sensu, skoro wszystko było w porządku – Liv była u jego
boku, roześmiana i jak najbardziej usatysfakcjonowana ze wspólnego
wyjścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Hej,
wszystko w porządku? – usłyszał i mimowolnie wzdrygnął się, w pośpiechu
przenosząc wzrok na swoją towarzyszkę. Spoglądała na niego w niemalże
troskliwy sposób, jak zwykle, kiedy zdarzało mu się zamyślić i przez to
zaczynał ją ignorować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och,
jasne… – Z uwagą zmierzył ją wzrokiem. Jego dłonie wylądowały na smukłych,
odkrytych ramionach wtulonej w niego Liv. – Nie jest ci zimno? – zapytał
pod wpływem impulsu, odsuwając się na tyle, żeby móc zsunąć marynarkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie, nie…
Może troszeczkę – przyznała dziewczyna, a na jej ustach pojawił się
olśniewający uśmiech. – Ale znam lepszy sposób, w jaki możesz mi pomóc –
zapowiedziała, po czym stanowczo chwyciła go za rękę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zrozumiał
na krótko po tym, jak pociągnęła go za sobą, z wprawą lawirując w tłumie
i wyraźnie zmierzając ku wyznaczonemu na samym środku placu kawaku wolnej
przestrzeni. To właśnie tam ulokowano coś na kształt parkietu, zajętego przez
zaledwie kilka par, które leniwie kołysały się do jakiejś bliżej nieokreślonej,
spokojnej melodii. Nawet się nie zawahał, pod wpływem impulsu otaczając Liv
ramieniem i lekko unosząc, by wraz z nią móc pokonać niewielkie
wzniesienie, które dzieliło ich od zapełnionej tańczącymi przestrzeni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Och, tak… Mieliśmy się bawić, prawda?</i>,
upomniał się w myślach. Jakaś jego cząstka wciąż próbowała zrozumieć to,
co działo się wokół niego, usiłując wpasować w to wszystko dręczące go złe
przeczucia. Miał do siebie o to pretensje, tym bardziej, że nie z tego
powodu zabrał Liv na uroczystości, by teraz zadręczać się nic nieznaczącymi
obawami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uśmiechnął
się, kiedy stanęli naprzeciwko siebie, tak blisko, że wciąż był w stanie
wyczuć bijące od jej ciała ciepło. Nie zaprotestowała, kiedy z wprawą
położył dłonie na jej biodrach, zachęcając, by podeszła jeszcze bliżej. Nie
pamiętał, kiedy ostatnim razem trzymał w taki sposób jakąkolwiek kobietę, a tym
bardziej tańczył, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia, tym
bardziej, że dobrze pamiętał, co takiego powinien zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv… –
zaczął, zamierzając oficjalnie poprosić ją do tańca, ale coś go przed tym
powstrzymało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To stało
się mniej więcej w chwili, w której ich spojrzenia się spotkały, a on
pierwszy raz tego wieczora zwrócił uwagę na jej oczy. Zaraz po tym zamarł,
porażony dość istotnym, niepokojącym szczegółem, który sprawił, że z wrażenia
serce omal nie wyskoczyło mu z piersi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Zielone.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jej
tęczówki były zielone, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Coś się
stało? – zmartwiła się, bez chwili wahania ujmując jego twarz w dłonie. –
Hej, Damien…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Twoje
oczy… – wyrwało mu się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dziewczyna
lekko przekrzywiła głowę, bynajmniej nierozeźlona taką reakcją. Wręcz
przeciwnie – na jej ustach jak na zawołanie pojawił się olśniewający uśmiech,
który skutecznie wytrącił już i tak oszołomionego Damiena z równowagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, to
soczewki! – zapewniła, po czym roześmiała się melodyjnie. – Myślałam, że
zauważyłeś wcześniej… Co sądzisz? Zawsze uważałam, że do moich włosów taki
kolor będzie pasował idealnie. Jak szmaragdy!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
odpowiedział, zdolny co najwyżej się w nią wpatrywać i próbować
uporządkować myśli. Wciąż czuł się dziwnie oszołomiony, choć pierwszy szok
zaczął z wolna mijać, pozostawiając po sobie przede wszystkim uczucie
dezorientacji. Tak, soczewki… To było w stylu Liv, tym bardziej, że od
zawsze miewała nietypowe pomysły. Poza tym… skąd mogła wiedzieć, prawda?
Teoretycznie wiedziała dużo – aż za dużo, przynajmniej z logicznego punktu
widzenia – ale to jeszcze o niczym nie świadczyło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dziewczyna
chwyciła go za ręce, po czym bardziej stanowczo pociągnęła na parkiet.
Uśmiechała się i to sprawiło, że z wolna zaczął się rozluźniać,
utwierdzając w przekonaniu, że tak naprawdę nie ma powodów do niepokoju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Chodź,
zatańczmy. Ta noc… jest niezwykła, wiesz? – Było coś niepokojącego w spojrzeniu,
które mu posłała. – W Samhain wszystko jest inne. Zasłona między światem
żywych i umarłych jest taka krucha… Tak przynajmniej kiedyś wierzono –
dodała, po czym roześmiała się w melodyjny, hipnotyzujący sposób. – Ale to
teraz nieważne… Nieważne – powtórzyła z naciskiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv… –
zaczął, ale tylko pokręciła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Po prostu
zatańczmy. Niechaj ogarnie nas zapomnienie, a taniec wciąż trwa…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Hej! Troszkę później niż
zazwyczaj, ale nie ma tego złego. Jestem zadowolona z efektu, choć
chwilami wciąż nie mam pewności, co tak naprawdę piszę. Cóż, ta historia powstaje
sama i chyba tak będzie już do samego końca…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och, skro o zakończeniu
mowa, to wraz z następnym rozdziałem zaczynamy finalną akcję. Zabawne, tak
szybko, ale… to opowiadanie jest inne i dużo krótsze, co wielokrotnie
powtarzałam. Tak czy inaczej, do wyjaśnień naprawdę niedużo, zresztą jak do
epilogu, ale nie uprzedzajmy faktów. Mam nadzieję, że niczego ani nie popsułam,
ani nie popsuję, a rozwiązanie okaże się dla Was zaskoczeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Może późno,
ale i tak życzę wszystkim wszystkiego najlepszego z okazji Świąt
Bożonarodzeniowych! Przy okazji dziękuję za obecność, bo to bardzo mnie
motywuje. Jesteście cudni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do
napisania, najpewniej jeszcze w tym roku!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-78499492929587446972016-12-17T17:52:00.003+01:002017-01-01T15:27:41.561+01:00|06| „Ponieważ czasem słowa ranią bardziej niż czyny…”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Czas wydawał się płynąć
powoli. To był ten rodzaj pozytywnej rutyny, jakże właściwej dla małych
miejscowości i miasteczek podobnych do Amhertst. Co więcej, to było
właściwe, a przynajmniej takie wrażenie towarzyszyło Damienowi przez
kolejne tygodnie. Nie przypominał sobie, kiedy doświadczył spokoju – wręcz nudy
– z której mógłby być zadowolony, ale to na dłuższą metę nie miało
znaczenia. Liczyło się, że miał Liv, a przy niej wszystko wydawało się
łatwiejsze i jak najbardziej na swoim miejscu. To było tak, jakby po
długich poszukiwaniach udało mu się odnaleźć kogoś, kogo podświadomie szukał
przez całe życie, choć chwilami to nadal nie miało dla niego sensu – nie, skoro
kwestia „miłości od pierwszego wejrzenia” wydawała się czymś nieprawdopodobnym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jakkolwiek
by nie było, miał poczucie, że to, co działo się pomiędzy nim a Liv, było
szczere i jak najbardziej właściwe. Trwał przy dziewczynie, nie chcąc
zadawać zbędnych pytań ani rozważać, czy ich relacja miała prawo być tak
zażyta, skoro znali się tak krótko. Upierał się przy tym, że ją kocha i to
ze wzajemnością, ostatecznie zaczynając tłumaczyć sobie ten stan rzeczy tak, że
wyjątek zawsze potwierdzał regułę. Dziewczynie również wydawało się być
wszystko jedno, a jak długo uśmiechała się i zachowywała jak radosne
dziecko, niczego więcej nie było potrzeba do zachowania spokoju. W tym
wszystkim tak naprawdę od zawsze chodziło o Liv, zaś Damien czuł się,
jakby znał ją całe życie – a może nawet dłużej, choć to wydawało się pozbawione
sensu. Możliwe, ale jaki sens był w zadawaniu pytań, skoro działo się coś,
co był w stanie określić tylko i wyłącznie mianem „właściwego”?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kiedy
zdecydował się na powrót do Amhertst, zdecydowanie nie brał pod uwagę, że okaże
się to najlepszą decyzją, jaką mógł podjąć w życiu. Nie wiedział o Liv,
o jej snach i tym, że ktokolwiek mógłby na niego czekać. I choć
perspektywa zaplanowanego spotkania – jakiejś cudownej, być może boskiej
interwencji – wydawała się równie niedorzeczna, co i niepokojąca, Damien
był w stanie ją zaakceptować. Może jednak takie rzeczy się zdarzały, a wiara
w przeznaczenie i szczęśliwe zbiegi okoliczności miała sens.
Coś jednak doprowadziło do tego, że spotkali się, z czasem odkrywając, że
są niczym dwa elementy idealnej, spójnej układanki. Wielokrotnie słyszał, że
przeciwieństwa się przyciągają i jednak coś w tym było, bo obserwując
Liv, widział w niej wiele cech stojących w kontrze do tych, które sam
posiadał. Dziewczyna-ogień oraz on – zwykle spokojny i wycofany, chwilami
wciąż niedowierzający w to, że mógłby ją mieć. Niczego więcej nie
potrzebował, ze spokojem przyjmując wszystko, co chciała mu dać i starając
się odwzajemnić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie wracali
więcej do tamtej dziwnej rozmowy, kiedy to powiedziała mu o swoich snach.
Wiedział, że ten temat wisiał gdzieś pomiędzy nimi, ale nie zwracał na to
uwagi, zbytnio obawiając się, że samą wzmianką zmartwi Liv. Nie musiał
wiedzieć, a może nawet nie chciał, skoro istniała możliwości, że tym samym
mógłby znowu doprowadzić ją do płaczu. Nie zamierzał choćby brać pod uwagę, że
ją zrani – czy to w mniej, czy bardziej świadomy sposób. Czuł, że tak
mogłoby się stać, gdyby doszła do wniosku, że nie darzył jej zaufaniem, więc
tym bardziej usiłował takiej sytuacji uniknąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie mógł,
ponieważ czasem słowa ranią bardziej niż czyny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
A
przynajmniej chciał w to wierzyć, dość łatwo będąc w stanie przekonać
samego siebie, kiedy byli razem, a Liv obdarowywała go kolejnym pięknym
uśmiechem albo pocałunkami, które bez chwili wahania odwzajemniał. Z czasem
aż nazbyt oczywiste stało się dla niego, że miał prawo jej dotykać, bowiem należała do
niego. Co więcej, żadne z nich nie miało poczucia, że cokolwiek działo się
za szybko, a wręcz przeciwnie – miał wrażenie, że sprawy pomiędzy nimi
miały się w jak najbardziej właściwy sposób, pomimo pominięcia
teoretycznie ważnego etapu poznawania się i utwierdzania w przekonaniu,
że stopniowe zbliżanie się do siebie ma sens. W ich przypadku to wydawało
się zbędne, bowiem Liv wydawała się tak znajoma, jak to tylko możliwe –
delikatna, kochana, czuła… Podejrzewał,
że każdy mężczyzna byłby w stanie powiedzieć o swojej
partnerce jak najbardziej pozytywne rzeczy, zwłaszcza jeśli naprawdę by ją
kochał, ale w przypadku tej dziewczyny to wszystko było niepodważalną
prawdą, a nie komplementami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Sam nie był
pewien, w którym momencie to właśnie Liv zaczęła być wyznacznikiem jego
planu dnia. Codziennie, z zaskakującą wręcz regularnością pojawiała się w progu
jego domu, naciskając na wspólne śniadanie – dokładnie jak za pierwszym razem.
Początkowo zaskoczyła go, chcąc odtwarzać wcześniejszy schemat, który
początkowo skończył się dla niej łzami i ucieczką, ale najwyraźniej nie należała
do osób pamiętliwych. Lubił ją obserwować, kiedy z zapałem coś mówiła –
opowiadała wszystko, co tylko przyszło jej do głowy, bez względu na to, czy w danym
momencie miało to sens – albo zajadała się naleśnikami z truskawkami. Cóż,
Adeline miała rację, twierdząc, że ta dziewczyna je uwielbiała; teraz również
Damien nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości, ale również to wydawało
mu się właściwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To była po
prostu Liv – radosna i pełna dziwactw, które pozostawało mu zaobserwować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tym
bardziej nie był szczególnie zaskoczony, kiedy niemalże zamieszkała w jego
domu. Potrafiła przesiadywać z nim długie godziny, czy to wyciągając go na
spacery i pokazując najróżniejsze zakamarki miasta albo lasu, czy to
siedząc w środku i – chociażby – zaczynając sprzątać, choć próbował
ją powstrzymywać przed wykonywaniem obowiązków, które nigdy nie powinny należeć
do niej. Wtedy zwykle wywracała oczami i, parskając przy tym śmiechem, robiła
swoje, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że ignorowanie go jest najlepszą
metodą, żeby szybko postawić na swoim. Nie żeby musiała się wysilać, skoro już
pierwszego dnia dosłownie owinęła go sobie wokół palca, sprawiając, że czuł się
gotowy na wszystko, niezależnie od niedorzeczności pomysłu, który mogłaby mu
przedstawić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Końcówka
lata okazała się wyjątkowo chłodna, a zanim się obejrzeli, na zewnątrz już
dawno zapanowała jesień. Również z tego Liv wydawała się cieszyć jak
dziecko, obojętna na przygnębiającą, deszczową aurę. Z czasem zwątpił, czy
jakakolwiek pogoda była w stanie wzbudzić w niej negatywne emocje,
tym bardziej, że w każdej sytuacji znajdowała coś pozytywnego. Co więcej,
nie chciała rezygnować ze spacerów zwłaszcza wtedy lgnąc do lasu i zachwycając
się kolorowymi, opadającymi liśćmi. Sam nie widział w tym niczego
fascynującego, ale widok radosnej Liv bez wątpienia był wart tego, żeby ruszyć
się z domu, nawet pomimo tego, że coś w otaczającej miasto gęstwinie niezmiennie
sprawiało, że wolał trzymać się z daleka, w pamięci wciąż mając
koszmary, które towarzyszyły mu na krótko przed poznaniem Liv. Z czasem
sny zniknęły, a wspomnienia zaczęły się zacierać, stopniowo przechodząc w zapomnienie,
jednak towarzyszący mu w nich lęk najwyraźniej pozostawał, wciąż
wystarczająco intensywny, by Damien czuł się naprawdę nieswojo, kiedy ze
wszystkich stron otaczały go drzewa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Najbardziej
niepokojące jednak pozostawało to, że chwilami miał wrażenie, że doskonale wie,
gdzie on i Liv się znajdują – że już podążał dopiero co pokazaną mu
ścieżką, choć to naturalnie nie miało racji bytu. Raz nawet nie wytrzymał i pod
wpływem impulsu zapytał dziewczynę, czy gdzieś w pobliżu nie znajdowała
się przypadkiem rzeka. Uśmiechnęła się jedynie, po czym wzruszyła ramionami,
jakby od niechcenia decydując się udzielić mu odpowiedzi:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, tak,
jest – przyznała i pamiętał, że wtedy poczuł się, jakby ktoś porządnie
zdzielił go czymś ciężkim po głowie. – Płynie tutaj rzeka… I to całkiem
głęboka, swoją drogą. – Zawahała się, nagle jakby zaniepokojona. – W zasadzie
nigdy tam nie byłam, sama nie wiem dlaczego. To spory kawałek stąd, poza tym
nikt tam nie chodzi… Słyszałam, że da się przejść mostem na drugą stronę i że
gdzieś tam stoi taka stara kapliczka, ale nie mam pojęcia ile w tym
prawdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Skinął
wtedy głową, nie potrafiąc zmusić się, żeby drążyć dalej. To musiał być
przypadek, że podświadomie czuł, co takiego odpowie mu Liv. Co więcej, podczas
tamtej jednej, krótkiej rozmowy pierwszy raz naszła go idiotyczna myśl o tym,
że kłamała mu w żywe oczy. Czuł, że nie ma w tym sensu, tym bardziej,
że nie zapytał o nic, co mogłoby zmusić ją do kłamstwa. Prędzej zakładał,
że wszystko sprowadzało się do zmęczenia i złych wspomnień, które dopadały
go za każdym razem, kiedy wracał pamięcią do swoich snów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cokolwiek
kryło się w lasach Amhertst nie dotyczyło żadnego z nich.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Ten dzień miał być inny i zrozumiał
to z chwilą, w której otworzył oczy – w gwałtowny, dziwnie
niespokojny sposób, co nie miało miejsca od bardzo dawna. Usłyszał jęk, ale
dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że dźwięk wyrwał się z ust zaspanej,
wciąż ufnie się do niego tulącej Liv. Dziewczyna zamrugała nieco nieprzytomnie,
po czym spojrzała na niego pytająco, chyba nie do końca zdając sobie sprawy z tego,
w czym leżał problem. Jeśli miał być ze sobą szczery, on również nie
potrafił tego wytłumaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Hej. –
Liv z wolna usiadła, dla pewności chwytając się za ramię, jakby w obawie
przed tym, że mógłby próbować wstać z łóżka. – Coś nie tak?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jeszcze
kiedy mówiła, spojrzała na niego w niemalże zatroskany sposób. Czekoladowe
oczy wydawały się większe i bardziej skupione niż do tej pory, tym samym
skutecznie wzbudzając w Damienie poczucie winy. Potrzebował dłuższej
chwili, żeby zapanować nad sobą na tyle, by jednak skoncentrować wzrok na
siedzącej przy niej dziewczynie. Bez słowa otoczył ją ramionami, po czym
przyciągnął do siebie, pozwalając żeby wpadła mu w ramiona. Pachniała
znajomo, poza tym była przyjemnie ciepła, a on pragnął trzymać ją w swoich
objęciach tak długo, jak tylko miało być to możliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja tylko…
– Urwał, po czym wzruszył ramionami. Choć miał wrażenie, że po raz kolejny
śniło mu się coś istotnego, za żadne skarby nie potrafił przypomnieć sobie
szczegółów. – Nieważne. Chodź tutaj do mnie – powiedział w zamian, choć
niemożliwym wydawało się, żeby mogli znaleźć się jeszcze bliżej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv
uśmiechnęła się, posłusznie odchylając w jego ramionach, kiedy postanowił
ją pocałować. Z wyraźną ulgą odwzajemniła pieszczotę, już w następnej
chwili bezceremonialnie popychając go na materac. Sama wylądowała na nim,
nachylając się nad Damianem w sposób wystarczający, by poczuł muśnięcia
końcówek jej włosów na twarzy. Wyciągnął dłoń, by móc musnąć palcami jej
policzek; jeden z niesfornych, płomiennych kosmyków długich loków nawinął
sobie na palec, prawie tego nieświadomy, bo wciąż całą uwagę poświęcał Liv.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– To pewnie
nic takiego – stwierdziła kojącym głosem dziewczyna, uśmiechając się
promiennie. Coś w jej tonie i słowach dało mu do zrozumienia, że
nadal musiał wyglądać na podenerwowanego, więc pośpiesznie spróbował nad sobą
zapanować. – Jakiś głupi sens… Jestem tutaj, tak? – dodała, kolejny raz doprowadzając
do tego, żeby ich wargi połączyły się ze sobą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Mhm…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To brzmiało
sensownie, a jednak wciąż towarzyszyły mu wątpliwości, których pomimo
usilnych starań nie potrafił od siebie odrzucić. Zaczął metodycznie przesuwać
palcami po plecach Liv, kreśląc krzywiznę kręgosłupa i jakieś bliżej nieokreślone wzory <span style="text-indent: 18.9333px;">na skórze dziewczyny</span><span style="text-indent: 14.2pt;">. To pozwoliło mu się rozluźnić,
choć gdzieś na krawędzi świadomości wciąż towarzyszyło mu poczucie, że coś jest
nie tak – i że we śnie widział coś bardzo złego.</span><br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Żadne z nich
już nie zasnęło, ale to nie było niczym nowym, bo wielokrotnie zdarzało mu się
leżeć z Liv aż do rana, czy to po prostu trzymając ją w ramionach, czy
też rozmawiając na różne tematy – zwłaszcza związane z książkami i muzyką,
bo oboje mieli do tego słabość. Czuł się szczególnie miło zaskoczony, kiedy
przekonał się, że lubiła klasyczne brzmienie, bo to było w ówczesnych
czasach prawdziwą rzadkością. Trudno było znaleźć młodą osobę, która byłaby
zafascynowana brzmieniem kompozycji Beethovena, Debussy’ego czy Vivaldiego,
chociaż i to jak najbardziej pasowało do tak energicznej, delikatnej
marzycielki, którą była Liv. Wielokrotnie zaskoczyła go, jak gdyby nigdy nic włączając
dobrze znane mu melodie, zamykając oczy i delikatnym, aczkolwiek pewnym
głosem opowiadając historie, które w danym momencie przychodziły jej do
głowy. Niektóre były niepokojące, poza tym traktowały wokół śmierci i magii,
ale podobało mu się to, zresztą tak jak i zaangażowanie z jakim zdarzało
jej się snuć te opowieści. Zaczynał dochodzić do wniosku, że wszystko, co tyczyło
się Liv, było wyjątkowe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Z czasem
udało mu się rozluźnić, poniekąd dzięki propozycji, żeby jednak wyjść z domu.
Już nie dziwiły go dziwne pory, w których jego towarzyszka lubiła
wychodzić na zewnątrz, nie raz zrywając się na długo przed świtem. Tak było i tym
razem, ale nie przeszkadzało mu się. Chłodne, poranne powietrze miało w sobie
coś otrzeźwiającego, co ostatecznie pozwoliło mu wyrzucić z pamięci
dotychczasowe wątpliwości i towarzyszące mu obawy. Czuł się
niemalże swobodnie, a przecież o to od samego początku chodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jest…
bardzo zimno – zauważyła niemalże pogodnym tonem Liv. Trzymała go za rękę,
jakby od niechcenia kołysząc ich splecionymi ze sobą dłońmi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jednak
chcesz wracać? – zapytał z powątpiewaniem, spoglądając na jej zarumienione
policzki i zamieniający się w parę oddech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jasne, że
nie! – żachnęła się, wywracając oczami. – Po prostu zastanawiam się, czy
wkrótce spadnie śnieg… Lubię, kiedy pada – dodała, uśmiechając się nieśmiało. –
I święta. Czekam zwłaszcza na święta.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ty wszystko lubisz! – przypomniał i tym
razem również jemu udało się uśmiechnąć. Liv zawsze znajdowała sposób na to,
żeby go rozbawić, choć nie zawsze była tego świadoma… A przynajmniej tak
mu się wydawało. – Ale nie zapędzaj się tak. Do grudnia zostało jeszcze trochę
czasu i… – Urwał, po czym podejrzliwie zmrużył oczy. – Święta też chcesz
spędzić razem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wydęła
usta, jakby w tym, co powiedział, doszukała się czegoś wyjątkowo złego
albo głupiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego w ogóle
pytasz? – zaniepokoiła się. – Wydawało mi się, że to oczywiste, ale jeśli mnie
nie chcesz…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie to
miałem na myśli. – Potrząsnął z niedowierzaniem głową. Dlaczego za każdym
razem musiała mu to robić? – Po prostu biorę pod uwagę, że możesz mieć jakieś
swoje plany… Chcieć odwiedzić rodzinę albo coś takiego – wyjaśnił pośpiesznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zawahała
się, po czym skinęła głową, wyraźnie uspokojona. Po wyrazie jej twarzy trudno było
jednoznacznie stwierdzić, co takiego sobie myślała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Oczywiście, że mam plany – powiedziała z powagą. – Spędzę święta z tobą,
o ile twoje pytanie nie sugerowało, że możesz mieć swój pomysł. Chcesz
wyjechać? – zapytała jakby od niechcenia, ale wyczuł w jej głosie nutkę
napięcia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie, nie…
Nie mam powodów – oznajmił, raptownie poważniejąc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
zamierzał rozwodzić się nad tym, dlaczego był sam, od lat spędzając wszelakie
uroczystości w pojedynkę. Czuł, że ona by tego nie zrozumiała albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och,
możliwe, że wręcz przeciwnie – i bez dokładniejszych wyjaśnień wiedziała o samotności
o wiele więcej, niż mógłby podejrzewać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– To świetnie
– stwierdziła z przekonaniem, jak na zawołanie się rozpogadzając. – Więc spędzimy
święta razem… I Samhain, bo to już niedługo – dodała, tym samym skutecznie
wprawiając w konsternację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– <i>Sam…</i> Co? – wyrwało mu się, a Liv
wybuchła radosnym, serdecznym śmiechem, najwyraźniej doskonale bawiąc się jego
kosztem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Samhain,
głuptasie – powtórzyła usłużnie. – Znaczy teraz wszyscy mówią na to Halloween,
ale ja wolę starszą wersję tego święta. Jest… bardziej magiczna – dodała, po
czym lekko przekrzywiła głowę, wciąż uważnie go obserwując. – Wierzysz w magię,
Damien? – zapytała cicho i wyczuł, że pomimo pozornej niewinności tego
pytania, jego odpowiedź miała dla niej olbrzymie znaczenie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja… –
Bezwiednie zacisnął dłonie w pięści. To pewnie o niczym nie
świadczyło, ale… – Ehm… Nieszczególnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Przez twarz
dziewczyny przemknął cień – błyskawicznie, przez co równie dobrze mógł być
jedynie wrażeniem. Zanim zdążył się nad tym zastanowić, Liv cicho westchnęła,
po czym bez pośpiechu ruszyła dalej przed siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wielka
szkoda.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie był w stanie
stwierdzić, czy naprawdę ją swoją odpowiedzią rozczarował, a tym bardziej
czy mogłaby być na niego zła. Szli w milczeniu, każde pogrążone w swoich
myślach. To był jeden z tych dziwnych momentów, kiedy pomimo wszystkich
ciepłych uczuć, którymi darzył Liv zaczynał mieć wątpliwości, ogarnięty
niejasnym wrażeniem, że nie wszystko było takie doskonałe, jak przez większość
czasu myślał. Co prawda wątpliwości zwykle znikały równie nagle, co się
pojawiały, a jednak te zgrzyty niezmiennie działały mu na nerwy – w końcu
skoro jej ufał, nic podobnego nie powinno mieć miejsca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Miasteczko
było opustoszałe, zresztą jak zwykle o tej porze. Tylko sporadycznie
pojedyncze samochody przemykały drogą, ale Damien właściwie nie zwracał na to
uwagi. W milczeniu wodził wzrokiem dookoła, próbując skoncentrować się na
czymś innym prócz Liv, chcąc w ten sposób wyrzucić z głowy niechciane
myśli, które nagle zaczęły mu towarzyszyć. <i>Zawsze
musisz mieć jakiś problem, prawda?</i>, warknął na siebie w duchu. <i>Przecież nic złego się nie dzieje. Liv… jest
wyjątkowa, zresztą tak jak i zwykle. Ona po prostu…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wszelakie
myśli uleciały z jego głowy, kiedy coś innego przykuło jego uwagę.
Znajdowali się w pobliżu prowadzonego przez Adeline lokalu, gdy zauważył
świeże, najpewniej dopiero co przymocowane do stojącej na uboczu tablicy ogłoszeń
plakaty. Coś ścisnęło go w gardle, kiedy dostrzegł dość charakterystyczną
formę, a zwłaszcza czarnobiałe zdjęcie uśmiechającej się ze wszystkich
kartek, młodej dziewczyny. W ostatnim czasie już widział podobne ogłoszenia,
ale dotychczas je ignorował – aż do tej pory.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Krótko
zerknął na Liv, po czym w pośpiechu podszedł bliżej tablicy, żeby lepiej
się przyjrzeć. Litery pod zdjęciem układały się w jedno, krótkie słowo: <i>„Zaginęła”.</i> Poniżej znajdował się krótki
opis dziewczyny ze zdjęcia – niebieskookiej, blondwłosej licealistki o dźwięcznym
imieniu Chloe, która tak po prostu z dnia na dzień nie wróciła do domu.
Takie informacje szokowały, zwłaszcza w małych miejscowościach,
choć naturalnie podobne nieszczęścia zdarzały się wszędzie. Co więcej,
dzieciaki miewały różne pomysły, nie zawsze rozsądne, więc każde rozwiązanie wydawało
się równie prawdopodobne, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż,
problem nie leżał w samej możliwości zaginięcia jakiejkolwiek dziewczyny.
Sęk w tym, że – o ile oczywiście czegoś nie pomylił, dotychczas nie
zwracając uwagi na krążące w Amhertst plotki – to był już drugi albo
trzeci przypadek w ciągu ostatnich kilku tygodni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Choć do tej
pory ignorował sytuację, skupiony przede wszystkim na tym, co działo się
pomiędzy nim a Liv, coś w widoku ogłoszenia i zdjęcia
młodziutkiej Chloe sprawiło, że poczuł się naprawdę źle. Jego myśli na powrót
uciekły ku zapomnianemu snu, który dręczył go rano – nie po raz pierwszy
zresztą – nim jednak zdążył się zastanowić i raz jeszcze przypomnieć sobie
szczegóły, gdzieś za plecami usłyszał ciche, lekkie kroki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Damien? –
Liv brzmiała na zatroskaną, zaraz też znalazła się przy nim. Instynktownie
przykrył jej dłoń swoją, ledwo tylko chwyciła go za ramiona. – Och… Biedna Ade
– wyrwało jej się, a on natychmiast obejrzał się na dziewczynę,
zaintrygowany wypowiedzianymi słowami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Adeline?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv westchnęła,
po czym skinęła głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– To jej
wnuczka – wyjaśniła usłużnie. Mimowolnie napiął mięśnie, nie tyle zaskoczony tą
informacją, co obojętnością, która pobrzmiewała ze zwykle pełnego pozytywnych
emocji głosu. Być może to był rodzaj żalu, ale i tak poczuł się dziwnie.
Co więcej, jakby tego było mało, w następnej sekundzie Liv dodała coś, co
już do końca dnia nie miało go prześladować: – Wiesz, kilka razy spotkałam
Chloe… Chyba nawet ją polubiłam. Szkoda, że więcej nie wróci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja… Co
masz na myśli, Liv? – zapytał tak cicho, że ledwo był w stanie zrozumieć
samego siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, nic
takiego… Sama nie wiem – przyznała Liv. Zamilkła, po czym z wolna wycofała
się, wracając na chodnik. – Wiem, że już kilka osób zniknęło… I może to
nic, ale coś mi podpowiada, że żadna z tych dziewczyn już nie wróci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
A potem, nie
dodawszy niczego więcej, po prostu się odwróciła i odeszła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Hej! Tak mnie wzięło i w końcu
dodaję rozdział o w miarę ludzkiej porze. Nie wierzę, że to już
szósta część – i że zostały mi raptem cztery rozdziały i epilog.
Czuję niedosyt, choć zarazem wiem, że do tej historii nie będę w stanie
dodać niczego więcej, bo taka miała być od początku: krótka i zagmatwana, przynajmniej
do momentu otrzymania wyjaśnień. Szczerze powiedziawszy, jestem ciekawa teorii,
które mogły narodzić się w trakcie czytania tych kilku części… No i wciąż
mam nadzieję, że wyjaśnieniami zakończę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Już na tym
etapie jestem w stanie stwierdzić, że nie polubię się z taką krótką,
ograniczoną formą prowadzenia historii. Chociaż z tekstu jestem
zadowolona, nie potrafię przywyknąć do tak szybkiego kończenia całości.
Brakowało mi czasu na zżycie się z bohaterami, tym blogiem, ze wszystkim…
Oczywiście dokończę, ale z mojej strony prędzej doczekacie się kolejnej, kilkudziesięciu
rozdziałowej historii niż tak krótkiej opowiastki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Cóż, z mojej
strony to tyle. Dziękuję za obecność i do napisania!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-55552593965061923702016-12-11T23:57:00.002+01:002017-01-01T15:07:43.977+01:00|05| „Gdy Twoje wargi dotknęły mych ust, poczułam ogień”<div style="text-align: justify;">
<div class="MsoNoSpacing">
Trzask gałęzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Drobna,
skryta pomiędzy drzewami postać wzdrygnęła się, po czym niespokojnie rozejrzała
dookoła. Znajdował się zbyt daleko, żeby stwierdzić z kim miał do
czynienia, to zresztą nie miało najmniejszego nawet znaczenia. Wiedział, że
śni, poza tym był obserwatorem – nikim ponadto i to pomimo tego, że
spoglądał na świat oczami kogoś innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Postać,
którą obserwował, wyprostowała się, nasłuchując. Z jakiegoś powodu
Damienowi wydało się, że to chłopak, zwłaszcza kiedy zauważył ruch sięgających
do ramion włosów. Niczego innego nie był w stanie stwierdzić, a może
po prostu nie chciał, ogarnięty złymi przeczuciami. Wiedział, że wydarzy się
coś niedobrego, chociaż trudno było mu określić, co takiego. Miał wrażenie, że
powinien znać odpowiedź na to pytanie, a jednak w głowie miał pustkę,
pomimo usilnych starań nie będąc w stanie określić, co takiego działo się
wokół niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Co takiego
działo się w ostatnim czasie? Który to już raz śnił – całym sobą czuł, że
tak jest – nie potrafiąc określić dokąd to wszystko zmierzało? Co więcej, po
raz kolejny znajdował się w lesie; ten jeden szczegół pozostawał
niezmieniony, poza tym tylko to zawsze tkwiło mu w głowie, kiedy się
budził. Pamiętał drzewa i niepokój, ale nic ponadto, choć niezmiennie
usiłował zapamiętać coś więcej, by później móc to przeanalizować. Cóż,
bezskutecznie, choć nadal nie był w stanie do tego przywyknąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Milczał,
niespokojnie obserwując sytuację. Wszystko wydawało dziać się poza jego
kontrolą, poza tym Damien nie miał wątpliwości co do tego, że we śnie wcale nie
znajdował się w swoim ciele. Wielokrotnie pragnął przyjrzeć się sobie,
żeby móc ocenić z kim ma do czynienia, ale nigdy mu się to nie udawało.
Tym razem również nie miał szans, w zamian będąc w stanie co najwyżej
poddać się biegowi wydarzeń – nie po raz pierwszy, choć i z tego
pamiętał bardzo niewiele. To było tak, jakby świadomość niektórych szczegółów
wracała wtedy, gdy odtwarzał ten sam schemat, który prędzej czy później tak czy
inaczej miał odejść w zapomnienie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Błędne
koło, które nigdy się nie zatrzymywało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Poczuł
ekscytację, chociaż ta również nie należała do niego. Jakże dziwnie to brzmiało
– doświadczać emocji, potrafić je nazwać, ale przy tym wiedzieć, że były obce.
Nawet nie potrafił tego opisać, to zresztą również zeszło gdzieś na dalszy
plan, kiedy skoncentrował się na tym, co działo się na jego oczach. Przemieścił
się – w bezwiedny, niezależny od woli sposób – wciąż obserwując majaczącą
pomiędzy drzewami postać. Chyba po raz pierwszy nie był sam, ale i tego
nie mógł być pewien, zbytnio zdezorientowany, żeby należycie ocenić sytuację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Kimkolwiek
był, poruszał się z wprawą i wystarczająco cicho, żeby ponownie nie
zwrócić na siebie uwagi. Ostrożnie stąpał po podłożu, trzymając się w cieniu
i starając się nie wydawać żadnego, najcichszego nawet dźwięku. Zbliżał
się, stopniowo przybliżając do intruza, który – jak nagle sobie uświadomił –
musiał być jego celem… Albo raczej istoty, którą w tamtej chwili był, choć
takie rozróżnienie zaczynało jawić mu się jako wyjątkowo męczące i nienaturalne.
Co prawda zdawał sobie sprawę z tego, że sny rządziły się swoimi prawami,
ale mimo wszystko… dlaczego miał wrażenie, że chodzi o coś więcej?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Wciąż o tym
myślał, bezskutecznie próbując skoncentrować się na tym, co działo się na jego
oczach. Rozpraszały go uczucia – te obce, wypełniające go w stopniu
wystarczającym, żeby poczuł się nieswojo. Jakby tego było mało, emocje
zaczynały wymykać się spod kontroli, a to nie było dobre, tym
bardziej, że zdecydowanie nie miał do czynienia z czymś, wobec czego można
przejść obojętnie. Sam nie był pewien, skąd brał się towarzyszący mu gniew,
podekscytowanie i… chęć mordu, choć zrozumienie, czym było to ostatnie, zajęło
Damienowi dłuższą chwilę, skoro nigdy wcześniej tego nie doświadczył. Chciał
zabić, a jego celem pozostawała ni mniej, ni więcej, ale niczego nieświadoma
dziewczyna, której twarzy nawet nie miał okazji zobaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
W tamtej
chwili pomyślał, że chce się obudzić – już, natychmiast, zanim zobaczy o wiele
więcej, niż mógłby sobie tego życzyć. Strach pojawił się nagle i tym razem
bez wątpienia miał swoje źródło w jego wnętrzu, znacząco odstając od całej
mieszanki pozostałych, towarzyszących mu emocji. Próbował z nimi walczyć,
zresztą tak jak i ze wszystkim, co działo się wokół niego, by mieć szansę
odzyskać kontrolę, ale czuł się równie bezradny, co na samym początku. Co
więcej, przebudzenie najwyraźniej nie zależało od jego woli, a to
zdecydowanie nie poprawiło mu nastroju.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Miał
wrażenie, że za moment wydarzy się coś niedobrego i choć wszystko działo
się tylko i wyłącznie w jego głowie, taka perspektywa naprawdę go
przerażała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Strach, który
odczuwał, okazał się dla odmiany obcy dla istoty, którą był we śnie – albo której
oczami spoglądał na świat, choć sam nie miał pewności, gdzie tak naprawdę
leżała granica. Wiedział jedynie, że nic nie było takie, jakie powinno,
przynajmniej z jego perspektywy…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
I że z czasem
mogło być już tylko gorzej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie
pozostało mu nic innego, jak tylko pozwolić, żeby postać z jego snu bez
pośpiechu i z wprawą polującego drapieżnika zbliżyła się do niczego
nieświadomej dziewczyny. Przyczaił się pomiędzy drzewami, obserwując i myśląc
o tym, jakie to w rzeczywistości było proste, tym bardziej, że ludzie
pozostawali aż do tego stopnia słabi… Aż nazbyt proste pozostawało to, żeby
uczynić z nich ofiary. Nie musiał się wysilać, żeby tego dokonać, bowiem
to przychodziło naturalnie – a przynajmniej tak sądziło… <i>to</i>. Nie miał pewności, czy takie
rozróżnienie miało sens – on i <i>to</i>,
oboje w jednym ciele – ale z drugiej strony, jakimi zasadami tak
naprawdę rządziła się rzeczywistość snu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jakkolwiek
by tego nie nazwał, wiedział, że różniło się od niego i że było obce. Co
więcej, wyraźnie pozostawało niebezpieczne, głodne i bardzo złe, choć
również ta świadomość przyszła z czasem, w miarę jak zaczął
koncentrować się na tym, co działo się wokół niego. Miał pewność, że <i>to</i> nie będzie się dłużej powstrzymywać,
rzucając do ataku przy pierwszej możliwej okazji – tak po prostu, nawet nie
dając Damienowi czasu na reakcję. Nie miał pewności czy z winy oszołomienia,
czy czegokolwiek innego, ale nie potrafił choćby stwierdzić, czym kierowała się
ta istota, decydując się przystąpić do rzeczy. Wrażenie było takie, jakby nie
miała celu ani w wyborze ofiary, ani powodu, dla którego ta miała zginąć.
Chodziło o złość albo kaprys – ewentualnie jedno i drugie, jednak to
wydawało się najmniej istotne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Faktem
pozostawało to, że do ataku doszło, chociaż Damien nigdy nie miał pewności, co
takiego wydarzyło się z chwilą, w której łowca podjął decyzję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Z chwilą, w której
dziewczyna ze snu zaczęła krzyczeć, obudził się.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Ból głowy oraz dezorientacja,
które towarzyszyły mu w chwili otwarcia oczu, wydawały się aż nazbyt
świadome. Wypuścił powietrze ze świstem, nie tyle przerażony, co sfrustrowany
tym, czego w ciągu ostatnich dwóch tygodni doświadczał nader często.
Męczyły go koszmary, choć po przebudzeniu nigdy nie potrafił przypomnieć sobie,
czego tak naprawdę dotyczyły – nie w pełni, chociaż wielokrotnie próbował,
podświadomie czując, że główną rolę odgrywał tak czy inaczej las. Za każdym
razem szedł, szukając cholera wie czego, a przynajmniej tak mu się
wydawało. Bardzo irytujące, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och, tym
razem coś się zmieniło, jednak nie potrafił określić w jakim sensie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jęknął, po
czym energicznie potarł skronie, próbując doprowadzić się do porządku. Zerknął
na zegarek, nie po raz pierwszy przekonując się, że przebudzenie przyszło na
długo przed godziną, którą można by określić mianem „ludzkiej”. Usiadł na
łóżku, po chwili podrywając się na równe nogi, tym bardziej, że doświadczenie
ostatnich dni zdążyło nauczyć go, że już i tak nie będzie w stanie
zasnąć, niezależnie od tego, jak bardzo by się starał. Z czasem przestał
próbować, bowiem nie było niczego gorszego niż tkwienie w pustej,
pogrążonej w ciszy sypialni sam na sam z własnymi, niespójnymi
myślami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Krążył
niespokojnie, w pierwszej kolejności kierując się do łazienki. Przemył
twarz zimną wodą, w nadziei na to, że ta pozwoli mu się choć trochę
otrzeźwić, ale efekt okazał się równie marny, co i próba uspokojenia na
tyle, żeby przetrwać do końca dnia bez zbędnych stresów. To było trudne, skoro przez
ostatnie dwa tygodnie właściwie przez cały czas chodził zdenerwowany,
nieudolnie próbując wrócić do normalności. Cholernych czternaście dni, które
minęły od wspólnego śniadania z Liv, a więc również tego, co mu wtedy
powiedziała – wyznania, które raz po raz wracały, dręcząc go i stopniowo
doprowadzając do szału, chociaż próbował tego nie okazywać. Chciał zapomnieć,
ale z równym powodzeniem mógł starać się przestawić którąkolwiek ze ścian w domu;
czegoś takiego po prostu nie dało się wyrzucić z pamięci, o przejściu
z tym do porządku dziennego nie wspominając.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do tej pory
po zamknięciu oczu widział jej twarz, załzawione oczy i to, jak
roztrzęsiona była, kiedy po wyrzuceniu z siebie kolejnych słów,
najzwyczajniej w świecie wybiegła z lokalu. Już wtedy miał ochotę za
nią pobiec, ale nie zrobił tego, podświadomie wypierając wszystko, co mu
powiedziała. Tak nakazywałby zdrowy rozsądek, prawda? Kto normalny przyjąłby do
wiadomości wyjaśnienia, których udzieliła mu dziewczyna, a które brzmiały
równie niedorzecznie, co i myśl o tym, że podczas snu…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zacisnął
usta, krzywiąc się, kiedy jego myśli na powrót zaczęły uciekać ku temu, czego
nie potrafił sobie przypomnieć. Tym razem – oczywiście pomijając las, bo ten
pozostawał stałym elementem wszystkich koszmarów – zakodował coś jeszcze, a więc
dziewczęcy krzyk. Miał wrażenie, że dźwięk do tej pory odbijał się echem gdzieś
w jego umyśle, wibrując i pozostając wszechobecnym również wtedy, gdy
Damien usiłował o nim zapomnieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
I chociaż z założenia
sny o niczym nie świadczyły, a już zwłaszcza takie, których nawet nie
potrafiło się odtworzyć, czuł się autentycznie przerażony, zupełnie jakby
wszystko to, czego był świadkiem… wydarzyło się naprawdę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie widział
Liv od dwóch tygodni, poza tym nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć, biorąc
pod uwagę ich ostatnią rozmowę, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Decyzję
podjął nagle, nie próbując choćby zastanawiać się nad tym, czy cokolwiek z tego,
co sobie myślał i robił, miało jakikolwiek sens. Poruszając się trochę jak
w transie, wrócił do pokoju, żeby móc się przebrać i prawie
natychmiast opuścić dom. Sam nie był pewien, jakim cudem nie potknął się przy zbieganiu
po schodach, czując się niemalże tak jak wtedy, kiedy szedł otworzyć
dobijającemu się do jego drzwi intruzowi. Różnica polegała na tym, że po
uporaniu się z zamkiem i wyjrzeniu na zewnątrz nie zobaczył niczego –
i choć od samego początku wiedział, że jest sam, coś w widoku pustki
przed domem sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej przygnębiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Wiedział,
gdzie zamierza się znaleźć, bez choćby cienia wahania poddając się własnym
pragnieniom. Miał wrażenie, że nogi same prowadziły go do właściwego miejsca,
tym bardziej, że aż nazbyt dobrze pamiętał drogę. To wydawało się dziwne, skoro
w tej części miasta był zaledwie raz, ale najwyraźniej to wystarczyło, a Damien
miał wrażenie, że Liv byłby w stanie odnaleźć choćby z zamkniętymi
oczami. Od pierwszej chwili go urzekła, w krótkim czasie opętując jego
myśli i zdobywając serce. Od tamtego czasu nic innego się nie liczyło,
choć to wydawało się całkowicie pozbawione sensu. Cóż, nawet jeśli tak było,
nie dbał o to, skupiony tylko i wyłącznie na tym, żeby jak
najszybciej znaleźć się przy niej. Musiał się z nią zobaczyć, a potem
upewnić się, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Że co? Że żyje?</i>, pomyślał z przekąsem,
ale z jakiegoś powodu chyba właśnie tego się spodziewał. W tamtej
chwili uświadomił sobie, że się bał – tego, co wydarzyło się w zapomnianym
śnie i że krzyk, który usłyszał, jakimś cudem mógłby należeć właśnie do
niej. Wszystko to wydawało się niedorzeczne – wiedział o tym, aż nazbyt
świadom tego, że zachowywał się jak obłąkany – ale nie dbał o to, skupiony tylko i wyłącznie na myśli o tym, że <i>musi
</i>ją zobaczyć, bez względu na możliwe konsekwencje i to, czy w ogóle
chciała go widzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Najbardziej
niedorzeczna pozostawała kwestia tego, że jej wierzył – i to już od chwili
tamtego spotkania, choć dotychczas z uporem odsuwał od siebie taką
możliwość, raz po raz powtarzając sobie, że nie ma opcji, by słowa Liv były
prawdziwe. Takie rzeczy się nie zdarzały, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och, jednak
skoro tak, dlaczego ją kochał? Czym innym było chwilowe zauroczenie, a czym
zgoła odmiennym wrażeniem, że jeśli tej kruchej istocie coś się stanie, nie
wybaczy sobie tego. Co więcej, to stanowiłoby tylko i wyłącznie jego winę,
przez co zignorowanie potrzeby, żeby sprawdzić, czy z Liv wszystko było w porządku,
nie wchodziło w grę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Poczuł
niewysłowioną ulgę, kiedy znalazł się na znajomej, opustoszałej jeszcze
uliczce. Słońce wychyliło się zza horyzontu, zalewając małe osiedle pierwszymi,
ciepłymi promieniami. <i>Brzask</i>,
pomyślał i z jakiegoś powodu serce zabiło mu szybciej, choć to równie
dobrze mogło mieć związek z podekscytowaniem, które poczuł na widok jej
domu. Dobrze pamiętał ten budynek, dziwnie zimny i jakby niedostępny,
kiedy przystanął na chodniku, obserwując zza ogrodzenia. Z jakiegoś powodu
nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, że furtka ustąpi, kiedy tylko
spróbuje nacisnąć klamkę, zupełnie jakby ten dom i jego okolica tylko
czekały na czyjekolwiek pojawienie się. Coś w tej myśli przyprawiło
Damiena o dreszcze, sprawiając, że zapragnął się wycofać, wręcz porażony
niedorzecznością własnego zachowania od chwili przebudzenia, ale błyskawicznie odsunął
od siebie taką możliwość. Już ustalił, że musiał sprawdzić, czy Liv…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Tylko na
chwilę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Chciał ją
przynajmniej zobaczyć i zażądać, żeby prosto w oczy powiedziała mu,
że wszystko z nią w porządku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Na krótką
chwilę zacisnął dłonie w pięści, walcząc z myślami i sprzecznymi
odruchami. Czegokolwiek by nie chciał, pragnienie spotkania z Liv
zwyciężyło, tym bardziej, że całe dwa tygodnie poświęcił na walkę o pozostanie
w domu akurat wtedy, gdy tęsknota za nią zaczynała dawać mu się we znaki.
Nie potrafił zliczyć, jak wiele razy myślał o niej, nie tyle rozważając ich
ostatnie spotkanie i to, czy miało sens, ale pragnienie, żeby zobaczyć ją
raz jeszcze. Pragnął ponownie zajrzeć w te czekoladowe oczy, zobaczyć
olśniewający uśmiech albo przeczesać palcami przypominające płomienie włosy,
które…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Najważniejsze jest to, żeby była cała</i>,
warknął na siebie w duchu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zawahał się
po raz kolejny, tym razem bezpośrednio na ganku, jak urzeczony wpatrując się w lśniące,
lakierowane drzwi. Chwilę szukał dzwonka, mimowolnie myśląc, że to dość
ironiczne, że teraz to on nachodził ją o tak wczesnej porze, zachowując
się w równie nielogiczny sposób, ale zdecydowanie nie było mu do śmiechu.
Nie chciał rozważać ani stanu swoich zmysłów, ani tym bardziej zastanawiać się,
czy Liv miała powody, żeby nie chcieć widzieć go na oczy. Przyszedł w konkretnym
celu, a skoro tak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Podjął
decyzję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Chciał unieść
rękę, ale nie miał po temu okazji. Z chwilą, w której w ogóle
pomyślał o tym, że jednak się z nią zobaczy, niezależnie od możliwych
konsekwencji, drzwi otworzyły się same, na dodatek tak gwałtownie, że aż
wzdrygnął się i cofnął o krok, chyba jedynie cudem nie spadając z kilku
drewnianych stopni, które znajdowały się tuż za jego plecami. Gwałtownie
zaczerpnął powietrza, po czym wstrzymał oddech, w milczeniu wpatrując się w drobną
postać, która spokojnie stanęła w progu, szokując spojrzeniem znajomych,
czekoladowych oczu. Blada, drobna twarzyczka nie wyrażała niczego prócz
niewysłowionej ulgi, kiedy zaś do tego wszystkiego dopatrzył się w oczach
dziewczyny łez…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Damien.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Liv stała
tuż przed nim, jak najbardziej prawdziwa i – co ważniejsze – w zupełności
żywa. W tamtej chwili zapragnął roześmiać się w niemalże histeryczny
sposób, coraz bardziej świadom tego, jak idiotycznie zachowywał się od chwili
przebudzenia. <i>Niby dlaczego miałoby jej
się coś stać?</i>, zapytał sam siebie, jednak nie potrafił znaleźć odpowiedzi,
ta zresztą wydawała się najmniej istotna. Liczyło się, że w końcu do niej
przyszedł, że znajdowała się na wyciągnięcie ręki i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Chciał coś
powiedzieć, ale nie był w stanie. Zanim zastanowił się nad tym, co robi,
przestąpił naprzód, wyciągając ku niej ramiona. Sądził, że ją wystraszy albo
doczeka się jakichkolwiek oznak oporu ze strony Liv, jednak nic podobnego nie
miało miejsca. W zamian dziewczyna przywarła do niego, pozwalając żeby ją
przytulił, zupełnie jakby tkwienie w uścisku stanowiło najoczywistszą
rzecz na świecie, a oni postępowali w ten sposób na co dzień. Wyczuł,
że zaczęła drżeć i to go zaniepokoiło, bo do głowy jak na zawołanie
przyszło mu, że właśnie doprowadził ją do płaczu – i to po raz kolejny –
ale kiedy w pośpiechu odchylił ją w swoich ramionach, chcąc przyjrzeć
się w twarzy, przekonał się, że chodziło o coś zupełnie innego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
I że Liv
się śmiała.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Uniósł
brwi, co najmniej zaskoczony jej reakcją – początkowo bezgłośną, ale tylko do
czasu. Dźwięk, który wydobył się z gardła dziewczyny, okazał się tak
niesamowicie melodyjny i radosny, że już niczego nie był w stanie
żałować, a już na pewno nie tego, że do niej przyszedł. Mocniej przygarnął
ją do siebie, pragnąć już tylko stać, obejmować Liv i słuchać tego, jak
się śmiała, tym samym mając absolutną pewność, że była bezpieczna. W tamtej
chwili uświadomił sobie, że tak naprawdę nigdy nie powinien jej zostawiać, a tym
bardziej pozwolić na to, żeby czekała aż tyle czasu. To wydawało się wręcz
niewybaczalne, a Damien pomyślał, że to prawdziwy cud, że ta krucha istota
w ogóle chciała go widzieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
–
Przepraszam – wyrwało mu się, zanim zdążył zastanowić się nad doborem słow. To
jedno przyszło mu do głowy, choć gdyby miał wyjaśnić za co tak naprawdę ją
przepraszał, nie potrafiłby.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Och,
Damien… – Liv posłała mu olśniewający uśmiech. Jej oczy lśniły prawie jak w przypadku
dziecka, któremu właśnie oświadczono, że gwiazdka w tym roku wypada o wiele
wcześniej. – Jesteś… Bałam się, że nie przyjdziesz – wyznała, ale nawet nie
zdawał sobie trudu, żeby drążyć i próbować zrozumieć pełen sens
wypowiedzianych słów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
– Ja…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zaczął
gorączkowo szukać słów, które mógłby w tej sytuacji powiedzieć, ale w głowie
miał tylko i wyłącznie pustkę. Raz po raz przeczesywał włosy Liv palcami,
kurczowo tuląc dziewczynę do siebie i czując się tak, jakby po długich
poszukiwaniach w końcu udało mu się odnaleźć to, co z jakiegoś powodu
utracił – albo raczej tę. Od samego początku chodziło tylko i wyłącznie o tę
kruchą istotę, ufnie wtuloną w niego, cierpliwie czekającą i tak
bardzo niewinną… Nie chciał zastanawiać się nad sensem, a tym bardziej
tym, że właściwie widział ją na oczy po raz trzeci w życiu, bo to nie
miało znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Czuł, że
nic z tego, co się działo, nie było istotne. Nie, skoro najważniejsza tak
czy inaczej pozostawała Liv.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Właśnie z tego
powodu się nie odezwał, w zamian robiąc ostatnią rzecz, którą wziąłby pod
uwagę, kiedy w pośpiechu wychodził z domu. Nie po raz pierwszy czując
się tak, jakby poruszał się jak w transie, ujął twarz dziewczyny w dłonie,
po czym łapczywie wpił się w jej usta. Z chwilą, w której poczuł
wargi Liv na swoich, a ta do tego wszystkiego momentalnie odwzajemniła
pieszczotę, poczuł się tak, jakby po długich latach błądzenia w końcu
wrócił do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
I, cholera,
to było dobre.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Hej! Mam ochotę zostawić tę
część bez komentarza, bo naprawdę nie wiem, co powinnam Wam napisać. Po każdym
kolejnym rozdziale mam w głowie pustkę i taka jest prawda. Co więcej,
to wcale nie dlatego, że jestem z efekt niezadowolona, a wręcz
przeciwnie – mam poczucie, że wszystko układa się tak, jak powinni, chociaż dla
Was najpewniej wszystko stanie się jasne dopiero wraz z epilogiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
O ile mój
plan nie ulegnie zmianie w trakcie pisania, to właśnie dotarliśmy do
połowy. Zabawne, bo nigdy nie pisałam aż tak krótkiego i wciąż boję się,
że wszystko popsuję. Mam za to świadomość, że najpewniej nigdy nie odnajdę się w takiej
formie, ale warto próbować, prawda? Historia chodziła za mną wystarczająco
długo, bym pozwoliła jej powstać. I wiem, że w jakimś stopniu poczuję
satysfakcję, kiedy ją dokończy, z kolei ostateczną ocenę tak czy inaczej
pozostawię Wam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję
wszystkim, którzy są i czytają. No cóż, do napisania!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-77788149693712184562016-12-04T23:59:00.000+01:002017-05-18T21:05:07.885+02:00|04| „Będzie tak, jakby to, co złe, nigdy nie miało miejsca”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Liv okazała się najbardziej
energiczną, radosną istotą, jaką kiedykolwiek miał okazję poznać. Mówiła dużo i szybko,
wyrzucając z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego i nie
sprawiając wrażenia zrażonej tym, że chwilami ledwo mógł za nią nadążyć.
Najbardziej szokujące dla Damiena okazało się to, że wydawała się chcieć rozmawiać
o wszystkim, nawet na najbardziej błahe tematy, całkowicie obojętna na to,
że praktycznie się nie znali. „Co z tego, skoro możemy się poznać?” –
komunikowała całą sobą i, cholera, to jak najbardziej mu się podobało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kiedy tylko
znaleźli się poza domem, zaczęła zachwycać się słońcem wystawiając twarz ku
ciepłym promieniom i zachowując się trochę jak dziecko, które czerpie
dziką przyjemność z możliwości obcowania z naturą. Obserwował ją z uwagą,
czując się trochę jak we śnie, chociaż tym razem miał do czynienia z czymś
zgoła odmiennym niż koszmar, którego doświadczył chwilę wcześniej. Gdzieś w pamięci
wciąż majaczyło wspomnienie długiej, bezsensownej wędrówki przez las, ale to
zeszło na dalszy plan, z wolna blaknąc i stając się dla
Damiena czymś pozbawionym najmniejszego chociażby znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie był
zaskoczony tym, że jego towarzyszka dobrze znała miasteczko. Choć aż tryskała
energią, zdołała przeciągnąć wspólny spacer, spokojnie idąc u jego boku, a w którymś
momencie najzwyczajniej w świecie biorąc go za rękę. W pierwszym
odruchu spojrzał na ich splecione dłonie w oszołomieniu, by po chwili
zaskoczyć samego siebie tym, że wcale nie chciał jej puszczać. Kiedy go
dotykała, to było niczym zetknięcie z prądem – przyjemne impulsy, które
raz po raz przenikały jego ciało, sprawiając, że czuł się w równym stopniu
oszołomiony, co i zachwycony. To było tak, jakby po długich poszukiwaniach
odnalazł to, co utracił – czy też raczej tę, której nade wszystko potrzebował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Dlaczego mam wrażenie, że cię znam?</i>,
pomyślał w oszołomieniu, coraz bardziej wytrącony z równowagi. Kątem
oka obserwował Liv, która radośnie trajkotała na temat tego, jak bardzo lubiła
lato. Nie irytowało go to ani trochę, tym bardziej, że sam o wiele
entuzjastyczniej podchodził do tej pory roku. Zimą, kiedy świat wydawał się być
bardziej ponury i mniej przychylny ludziom, zwykle działy się złe rzeczy.
Kto jak kto, ale on wiedział o tym doskonale, chociaż gdyby ją o tym
poinformował, najpewniej uciekłaby równie szybko, co i się pojawiła.
Wiedział, że kłamstwa w jakiejkolwiek kwestii nie są najlepszym pomysłem,
ale bywały sytuacje, w których pominięcie pewnych rzeczy albo zapomnienie
wydawały się najlepszym, czego można by doświadczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uświadomił
sobie, że nie chce stracić Liv. Zrozumiał to już w chwili, w której
po otwarciu drzwi zobaczył ją w progu swojego domu, a może już
wcześniej, kiedy szła ulicą, a on obserwował ją jak urzeczony. <i>To nie jest możliwe</i>, myślał raz po raz,
ale choć zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że wszystko dzieje się zbyt szybko, a on
nie miał prawa czuć do niej czegokolwiek, zwłaszcza tak głębokich uczuć jak te,
które cisnęły mu się na usta. Czuł, że nic nie było takie, jakie powinno –
dokładnie jak we śnie, chociaż nie potrafił stwierdzić czy w dobrym, czy
może kolejnym koszmarze – ale z jakiegoś powodu nie potrafił się tym
należycie przejąć. Nie rozumiał niczego, jednak pomimo tego zamierzał w tym
trwać, cierpliwie czekając i pozwalając na to, żeby kolejne wydarzenia
miały miejsce w swoim tempie – dokądkolwiek by nie prowadziły, niezależnie
od możliwych konsekwencji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Chodźmy
tutaj – zadecydowała Liv, skinieniem głowy wskazując na jeden ze znajdujących
się po drugiej stronie ulicy budynków. – Lubię to miejsce. Poza tym znam
właścicielkę – dodała z olśniewającym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
protestował, w zamian odwzajemniając gest. Nie mógł się powstrzymać, tym
bardziej, że pomimo oszołomienia, które wzbudzało w nim zachowanie Liv,
dziewczyna bez większego wysiłku okazała się zdolna do tego, żeby poprawić mu
humor. Nie wyobrażał sobie tego, że istniała jakakolwiek osoba odporna na jej
charakter – na to, jaka była, czy może raczej wydawała się być. Gdyby miał
opisać ją w kilku zaledwie słowach, wystarczyłyby mu dwa: <i>żywy płomień</i>; i to nie tylko przez
wzgląd na rzucające się w oczy włosy, ale przede wszystkim charakter,
który niezmiennie go zachwycał. Wystarczyła mu jedna rozmowa, żeby to zrozumieć
i w pełni zaakceptować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Budynek,
który wskazała mu Liv, okazał się restauracją. W zasadzie to było zbyt
mocne słowo, bo po wejściu miejsce skojarzyło mu się raczej z jadłodajnią,
jaką można spotkać w każdym mniejszym miasteczku – tym punktem w okolicy,
gdzie każdy znał każdego, a ludzie nie raz spotykali się na kawę, żeby
porozmawiać. Po ruchach i zachowaniu swojej towarzyszki szybko zorientował
się, że musiała bywać tu nie raz, zwłaszcza kiedy już na wstępie energicznie pomachała
do stojącej za ladą starszej kobiety, obdarowując ją jednym z bardziej
promiennych, przyjaznych uśmiechów. Bez chwili wahania ruszyła w swoją
stronę, ciągnąc go za sobą i najpewniej doskonale wiedząc, który ze
stolików chciała zająć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Przez
wzgląd na wczesną porę, lokal oczywiście był opustoszały, a przynajmniej
takie wrażenie odniósł, kiedy podejrzliwie rozejrzał się dookoła. Nie miał
pewności, czego tak naprawdę oczekiwał, ale skoro mieli rozmawiać, chciał mieć
przynajmniej względne poczucie tego, że mogą cieszyć się prywatnością. Liv
również musiała to wiedzieć, bo zdecydowała się na jeden z odleglejszych
stolików, ulokowanych w kącie i dodatkowo osłoniętych drewnianym
przepierzeniem. Poczuł się dziwnie pusty, kiedy puściła go, by móc zająć
miejsce na ławeczce i nie pozostawiając mu innego wyboru, jak usiąść
naprzeciwko niej. Dzięki temu łatwiej mógł ją obserwować, nie mając przy tym
poczucia, że postępuje niewłaściwe. Co więcej, w ten sposób mogli
rozmawiać w o wiele swobodniej, a przecież o to
od samego początku chodziło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Więc? –
Spojrzał na nią z zaciekawieniem, próbując ocenić, co takiego w tamtej
chwili musiała sobie myśleć. – Na co masz ochotę?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Adeline
wie. O ile nie masz nic przeciwko, zrobię ci niespodziankę –
zaproponowała, a on wymownie uniósł brwi. Odkąd tylko do niego przyszła,
raz po raz robiła coś, czego zdecydowanie się nie spodziewał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie
krępuj się. W końcu obiecałem ci śniadanie – przypomniał łagodnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uśmiech,
który posłała mu w odpowiedzi, jasno dał Damienowi do zrozumienia, że
absolutnie nie miała tego w planach. To też mu się podobało, choć zarazem
zaczynał czuć się coraz bardziej nieswojo z tym, że robiła z nim
wszystko, co chciała. Chyba powinien mieć o to pretensje, tym bardziej, że
nigdy nie lubił, kiedy ktokolwiek próbował nad nim dominować, ale jej był gotów
to wybaczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv skinęła
głową, wyraźnie uspokojona. Zachowywała się naturalnie, bez choćby cienia
sztuczności, którą czasami dostrzegał u osób, które za wszelką cenę
próbowały wywrzeć na innych dobre wrażenie. Jej przychodziło to ot tak, a Damien
nabrał pewności, że była sobą – piękną, energiczną i dokładnie taką, jak
mógłby tego oczekiwać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jesteś
sam, prawda? – zapytała nieoczekiwanie, nie po raz pierwszy oszałamiając go
przenikliwością spojrzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zawahał
się, w równym stopniu oszołomiony, co i rozdrażniony bezpośredniością
tego pytania. Mógł przewidzieć, że prędzej czy później rozmowa zejdzie na
bardziej osobiste tematy, ale zdecydowanie nie był na to gotów już teraz. Co
prawda zdążył zauważyć, że przy Liv wszystko działo się bardzo szybko i że
ona sama najwyraźniej nie widziała w tym niczego złego, ale pomimo tego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Pytasz,
czy może stwierdzasz fakt? – odpowiedział w końcu, chcąc zyskać na czasie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wiem, że
tak – oznajmiła, puszczając jego słowa mimo uszu. – Gdyby było inaczej, nie
zabrałbyś mnie tutaj… No, może i zabrałbyś, bo z facetami różnie
bywa, ale nie z powodu pustej lodówki – stwierdziła, po czym wysiliła się
na blady uśmiech. – Nie masz też obrączki, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Do czego
zmierzasz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie chciał,
żeby jego głos zabrzmiał oschle, ale nie mógł się powstrzymać, skoro rozmowa
ostatecznie przybrała taki kierunek. Spodziewał się po Liv naprawdę wielu
rzeczy, tym bardziej, że miał przed sobą energiczną, niezwykłą dziewczynę,
która zaskakiwała go dosłownie na każdym kroku, ale to i tak wydało mu się
niewłaściwe. Przeszłość stanowiła jeden z najbardziej wrażliwych tematów,
zresztą tak jak i jego związki z kobietami. Nie sądził, by
rozmawianie o tym z kimś, kogo znało się dosłownie pięć minut, było
dobrym pomysłem, nawet jeśli dziewczyna mogła się o to obrazić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wybacz, proszę
– zreflektowała się pośpiesznie Liv. Postukała paznokciem w blat,
wybijając jakiś bliżej nieokreślony, ale wyjątkowo przyjemny dla ucha rytm. –
Nie to miałam na myśli… Po prostu bardzo cieszę się, że pozwoliłeś mi się
gdzieś wyciągnąć, zamiast zatrzasnąć mi drzwi przed nosem – wyjaśniła, a Damien
cicho westchnął, czując jak cała dotychczasowa irytacja znika równie szybko, co
wcześniej się pojawiła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jakby nie
patrzeć, nie dałaś mi na to czasu – zauważył, a ona parsknęła śmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Faktycznie,
to brzmi jak ja – przyznała, a na jej ustach na powrót pojawił się
uśmiech. Zaczynał dochodzić do wniosku, że gdyby kiedykolwiek zobaczył ją
przygnębioną, to byłoby najgorszym z możliwych do wyobrażenia nieszczęść.
Kto jak kto, ale Liv zdecydowanie nie powinna płakać. – Zawsze byłam w gorącej
wodzie kąpana, zwłaszcza kiedy na czymś bardzo mi zależało i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Mam rozumieć,
że zależy ci na mnie? – rzucił zaczepnym tonem, aż nazbyt świadom tego, że
takie stwierdzenie brzmiało co najmniej niedorzecznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tym
bardziej zaskoczył go błysk, który dostrzegł w jej czekoladowych oczach.
Zarumieniła się nieznacznie, a przynajmniej takie odniósł wrażenie, bo
rzucany przez przepierzenie cień częściowo przysłaniał jej twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie wiem…
A to ma sens? – Spojrzała mu w oczy. – Podejrzewam, że po tym, co za
moment ci powiem, najpewniej uznasz mnie za wariatkę, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Proszę
bardzo!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv aż
podskoczyła na swoim miejscu, błyskawicznie podrywając głowę, by móc spojrzeć
na Adeline. Kobieta pojawiła się tak nagle, że Damien również mimowolnie się wzdrygnął,
co najmniej zaskoczony, tym bardziej, że zdążył skupić się na rozmowie i siedzącej
przed nim dziewczynie w stopniu wystarczającym, by całkowicie zapomnieć o wszystkim,
co działo się wokół niego – a więc również tym, że przyszli na śniadanie.
Fakt, że nawet nie miał okazji niczego zamówić, całkowicie zdając się na
zapewnienia Liv, która… Cóż, mówiła tak dużo, często i na tak różne
tematy, że chwilami ledwo był w stanie za nią nadążyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dziękuję,
Adeline – powiedziała z opóźnieniem dziewczyna, spoglądając kolejno to na
stojącą przy stoliku kobietę, to znów na najzwyklejsze w świecie
naleśniki, piętrzące się na dwóch przyniesionych przez nią talerzach. – To jest
Damien – dodała pośpiesznie Liv, otrząsając się na tyle, by znów zacząć
zachowywać się jak radosne, rozentuzjazmowane dziecko. – Nie wiem, czy tak jak
ja lubi truskawki, ale przy mnie i tak nie będzie miał większego wyboru –
stwierdziła, kolejny raz wręcz rozbrajająco szczera.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Truskawki… – powtórzył, nie kryjąc konsternacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kobieta uśmiechnęła
się, wyraźnie rozbawiona. Czuł na sobie jej przenikliwe spojrzenie – miała
duże, nienaturalnie wręcz ciemne, bystre oczy, które z jakiegoś powodu
przyprawiły go o dreszcze – ale starał się o tym nie myśleć, tym
bardziej, że Adeline okazała się pulchną, starszą kobietą z burzą
ciemnych, okalających twarz loków. Miała ładną, oliwkową cerę i wyraziste
rysy twarzy, ale nawet to nie pozwoliło Damienowi określić jej faktycznego
pochodzenia. Ostatecznie doszedł do wniosku, że to i tak nie ma znaczenia,
tym bardziej, że w Ameryce można było odszukać tak wiele różnych nacji i członków
starych plemion, że gdyby chciał spamiętać je wszystkie, pewnie już dawno by
się pogubił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– O, tak. –
Adeline niemalże z czułością spojrzała na bawiącą się widelcem Liv. – To
kochane stworzenie uwielbia truskawki – stwierdziła niemalże oskarżycielskim
tonem, jakby popełnił wyjątkowy nietakt, skoro przychodząc z dziewczyną
tutaj nie wiedział o tak oczywistej rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Dziękujemy, Adeline – rzuciła uprzejmym tonem Liv. W jej głosie wyraźnie
wyczuł naglącą, zniecierpliwioną nutę, jednoznacznie świadczącą o tym, że
nie miałaby nic przeciwko, gdyby mogli na powrót zostać sami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Tak… Dziękujemy
– powtórzył z opóźnieniem, mając wrażenie, że kobieta i tak nie zwróci
na niego uwagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Adeline
zawahała się, przez krótką chwilę po prostu ich obserwując. <i>Och, świetnie… Czy od teraz wszyscy będą
zachowywać się dziwnie?</i>, pomyślał z irytacją, ledwo powstrzymując się
przed wypowiedzeniem tych kilku słów na głos. Miał wrażenie, że minęła cała
wieczność, zanim Adeline ostatecznie skinęła głową i w końcu się
wycofała, wcześniej jak gdyby nigdy nic życząc im smacznego. Odprowadził ją
wzrokiem, wciąż zdezorientowany, zanim na powrót zdołał skoncentrować się na
Liv. Po wyrazie twarzy dziewczyny trudno było mu stwierdzić, czy ona również
czuła się jakkolwiek nieswojo, tym bardziej, że prawie natychmiast zabrała się
za jedzenie, bez pośpiechu i z niezwykłą starannością krojąc swoją
porcję na kawałeczki, zanim ostatecznie zdecydowała się wziąć kolejne kęsy do
ust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Obserwował
ją w milczeniu, wahając się nad tym, czy próba wznowienia tematu, który
omawiali przed pojawieniem się Adeline, była dobrym pomysłem. Nie chciał
naciskać na swoją rozmówczynię, wciąż obawiając się tego, że w którymś
momencie przypadkiem zrazi ją w stopniu wystarczającym, by zechciała się
wycofać – tak po prostu wstać i od niego uciec. To, że w ogóle byli
razem i rozmawiali na jakikolwiek temat, samo jawiło mu się jako coś aż
nadto niezwykłego, czego nie chciał stracić. Nie sądził, że można od kogoś
uzależnić się w ciągu godziny czy dwóch, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie jesz?
– zmartwiła się Liv, przy okazji skutecznie wyrywając go z zamyślenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wolę
obserwować ciebie – stwierdził, po czym wywrócił oczami, kiedy spojrzała na
niego w niemalże urażony sposób. – Pocieszę cię tym, że też lubię
truskawki – dodał, mając nadzieję, że zdoła ją tak rozbawić, ale nic podobnego
nie miało miejsca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, tak…
Wiem doskonale – stwierdziła, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie. –
Wiem dużo rzeczy, zwłaszcza o tobie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tym razem
spojrzał na nią z niedowierzaniem, bynajmniej nie mając w planach
pytać, czy mówiła prawdę. Nie, skoro wiedział, że tak jest, a ona była
niezwykła i to pod każdym możliwym względem. Przecież już dawno ustalił,
że sytuacja w najmniejszym nawet stopniu nie była normalna; wręcz
przeciwnie – całym sobą czuł, że coś jest na rzeczy, a ich spotkanie nie
stanowiło dzieła przypadku. Problem polegał na tym, że w żaden sposób nie
potrafił określić, co tak naprawdę to oznaczało, ale z drugiej strony…
jakie to właściwie miało znaczenie? Jeśli to przeznaczenie, zamierzał je
przyjąć. Jeśli miała okazać się jego zniszczeniem, to też nie byłoby takie złe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Hm…
Powinienem teraz zacząć cię wypytywać, prawda? – zaryzykował, starając się
przybrać względnie beztroski ton głosu. – O to, co i skąd wiesz i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Ewentualnie popukać się w głowę i zostawić, wyzywając od wariatek –
poprawiła, a jego coś ścisnęło w gardle. Wyczuł w tej głosie
gorycz, bo taka możliwość ją martwiła, czy może już kiedyś tego doświadczyła?
Nie wyobrażał sobie, że ktokolwiek mógłby potraktować ją w ten sposób, ale
mimo wszystko… – Ale ty mi wierzysz. Dlaczego?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– A jakie
to ma znaczenie? – westchnął, decydując się zagrać w jej własną grę. Skoro
unikała konkretnych odpowiedzi, on również mógł zacząć to robić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Skinęła
głową, jakby właśnie czegoś takiego się spodziewała. Trudno było mu stwierdzić,
czy czuł się lepiej teraz, kiedy widział ją aż tak poważną i skoncentrowaną
na czymś, czego tylko mógł się domyślać. Wydawała się starannie analizować
poszczególne słowa, zachowując się w sposób całkowicie odmienny od tego,
do którego go przyzwyczaiła. To, że tak nagle zaczęła milczeć, wydało się
Damienowi nienaturalne, ale i na swój sposób właściwe, tym bardziej, że
wyraźnie miała mu do powiedzenia coś ważnego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zmierzył ją
wzrokiem, ostatecznie decydując się spojrzeć dziewczynie w oczy. Wyraźnie
wyczuł to, że była zaniepokojona – zauważył to już wcześniej, na krótko przed
pojawieniem się Adeline, kiedy przymierzała się do powiedzenia mu czegoś, co z jej
perspektywy musiało być nader istotne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Pod wpływem
impulsu wyciągnął rękę, by móc ująć dłoń swojej towarzyszki i ścisnąwszy
ją lekko, odezwał się ponownie:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv. –
Wyczuł, że drgnęła, kiedy starannie wypowiedział jej imię. – Cokolwiek to jest,
powiedz mi. Jestem tutaj z tobą, tak? Po tym, jak wparowałaś mi do
mieszkania, już nic mnie nie zdziwi – stwierdził, chociaż nie był tego taki
pewien.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Zwłaszcza,
że dzień wcześniej sam mnie śledziłeś – przypomniała mu usłużnie, przy okazji
skutecznie wytrącając Damiena z równowagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Spuścił
wzrok, nagle zażenowany. Więc wiedziała! Czym innym było podejrzewać, że
zauważyła go, kiedy podążał za nią aż do tamtego domu, a czymś zgoła
odmiennym, gdy niejako wytknęła mu to w bezpośredniej rozmowie. Nie
wydawała się zła, a tym bardziej zaniepokojona tym, że mógłby się do tego
posunąć, ale wcale nie poczuł się dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie – wciąż zastanawiał
się nad tym, gdzie w takim wypadku podział się jej instynkt
samozachowawczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
–
Przepraszam – wyrzucił z siebie na wydechu. – Ale wierz mi, że nie miałem
złych zamiarów… Dalej nie mam – dodał, chociaż miał poczucie, że coraz bardziej
się przed nią pogrąża. – Po prostu… Szczerze powiedziawszy, to do tej pory nie
wiem, co takiego we mnie wstąpiło – stwierdził, a Liv tylko nieznacznie potrząsnęła
głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie masz
za co przepraszać. Nie masz pojęcia, jak bardzo się ucieszyłam, kiedy ty… –
Urwała, po czym wydała z siebie przeciągłe westchnienie. – Do tej pory
jestem na siebie zła za to, że wczoraj stchórzyłam, ale… musiałam się upewnić.
Nie zniosłabym, gdybym jednak się pomyliła – oznajmiła, coraz bardziej
mieszając mu w głowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv, co
ty…? – zaczął, bardziej stanowczo ściskając obie jej dłonie, ale tym razem nie
pozwoliła mu dokończyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Na litość
Boską, Damien, śniłam o tobie! – oznajmiła rozgorączkowanym tonem,
wyraźnie podekscytowana. W tamtej chwili poczuł się tak, jakby poraził go
prąd, coraz bardziej oszołomiony. Jakby tego było mało, Liv mówiła dalej, w pośpiechu
wyrzucając z siebie kolejne słowa: – Od kilku miesięcy, noc w noc.
Czułam, że nadchodzisz, a wczoraj… Może zwariowałam, a przynajmniej
tak sądziłam do tej pory, ale to zdecydowanie byłeś ty. Kiedy zobaczyłam, że
idziesz za mną i cię rozpoznałam… – Urwała, żeby móc złapać oddech. Doznał
niemałego szoku, kiedy do tego wszystkiego przekonał się, że spoglądała na
niego załzawionymi, nienaturalnie wręcz dużymi oczami. Nie chciał, żeby
płakała, przez krótką chwilę pragnąc otrzeć jej policzki, ale nie był w stanie
się ruszyć. – Nigdy się tak nie bałam… i nie cieszyłam zarazem. Nigdy –
powtórzyła z naciskiem. – A teraz siedzisz tu przede mną i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Liv.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zignorowała
go.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Siedzisz
przede mną – podjęła raz jeszcze – i mam wrażenie, że cię znam. To
szalone, prawda? Może teraz uznasz mnie za wariatkę, ale prawda jest taka, że
całe miesiące śniłam i tęskniłam za mężczyzną, który wydawał się być
wytworem mojej wyobraźni. Czekałam na ciebie, bo już wtedy czułam, że nadchodzisz i… No cóż, oto jesteś.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zamilkła,
już tylko się w niego wpatrując – blada, roztrzęsiona i tak
rozgorączkowana, że przez moment zaczął zastanawiać się nad tym, czy
przypadkiem nie miała gorączki. Nigdy nie widział kogoś w takim stanie,
nie wspominając o tym, że to, co mówiła, brzmiało niedorzecznie. Jakby
tego było mało, chyba jej wierzył, chociaż w szoku trudno było mu
jednoznacznie stwierdzić, czy jakiekolwiek przypuszczenia miały sens – i czy
cokolwiek po tym, co powiedziała, miało prawo go mieć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>To nie ma sensu… Nie ma sensu, ale…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Liv jęknęła,
po czym nagle wyrwała obie dłonie z jego uścisku. Spodziewał się naprawdę wielu
rzeczy, ale nie tego, że nagle poderwie się na równe nogi, tak gwałtownie, że
aż przewróciła ławkę, pozwalając żeby ta z hukiem upadła na podłogę.
Wzdrygnął się, sam niepewny tego, co bardziej go niepokoiło – ona, jej
zachowanie czy może ten dźwięk.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Gdybyś
tylko mi pozwolił… Wiem, że ktoś kiedyś bardzo cię zranił, ale ja mogłabym to
naprawić – oznajmiła i tych kilka słów sprawiło, że poczuł się tak, jakby
ktoś z całej siły zdzielił go czymś ciężkim po głowie. <i>Niemożliwe…</i> Ale przecież się działo. – Będzie
tak, jakby to, co złe, nigdy nie miało miejsca. Będzie… – Urwała, po czym z jękiem
przyłożyła obie dłonie do ust. – Przepraszam.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
A potem,
zanim zdążyłby ją zatrzymać, odsunęła się od stolika i po prostu uciekła.<o:p></o:p></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-indent: 0pt;">
<div class="MsoNoSpacing">
Nie sądziłam, że uda mi się
dodać ten rozdział akurat dzisiaj. Zabierałam się za niego kilka razy, ale nie
byłam pewna, jak powinnam go poprowadzić… Aż do ostatniej chwili. A porem
doznałam jakiegoś cholernego olśnienia i proszę bardzo – jest, chociaż nie
wiem, co powinnam o tym myśleć. Z całą tą historią mam tak, że po
powstaniu kolejnych linijek zwykle mam w głowie pustkę i zastanawiam
się nad tym, co ja właśnie odwaliłam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję
tym, którzy czytają. Może mnie nie zabijecie za te wszystkie niedomówienia,
urywanie i fabułę, która do samego końca będzie po prostu szalona…<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<div class="MsoNoSpacing">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-80291925046420347782016-11-26T17:17:00.001+01:002016-11-27T18:28:17.276+01:00|03| „Jesteśmy dla siebie stworzeni – Ty i ja”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Jeśli do tej pory był
zdezorientowany, słowa, które padły z ust dziewczyny, całkiem wytrąciły
Damiena z równowagi. <i>Liv…</i>,
pomyślał w oszołomieniu i niewiele brakowało, żeby wypowiedział jej
imię na głos, jakby chcąc zapoznać się z nowym, jakże melodyjnym słowem.
Do głowy natychmiast przyszło mu, że pasowało do niej idealnie – delikatne i dziewczęce,
dokładnie tak jak ona sama.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Więc? –
zapytała, wyraźnie zaczynając się niecierpliwić. Z opóźnieniem dotarło do
niego, że tkwił w progu jak ostatni kretyn, wpatrując się w nią w sposób,
który każdą inną osobę najpewniej już dawno doprowadziłby do szału. Cóż, na
miejscu Liv zacząłby się niepokoić, gdyby obcy facet przypatrywał mu
się w taki sposób, ale ona… Hm, najwyraźniej była zbyt zdeterminowana, by
zachować się w sposób, który z jego perspektywy wydawał się najrozsądniejszy.
– Mogę wejść? Chyba, że to jakiś twój zwyczaj i zawsze trzymasz gości w progu…
– dodała niemalże zaczepnym tonem, jak gdyby nigdy nic zaczynając sobie
żartować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego?
– wyrwało mu się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dziewczyna
lekko przekrzywiła głowę, wciąż przypatrując mu się z zaciekawieniem.
Trudno było mu stwierdzić, co takiego w tamtej chwili musiała sobie
myśleć, tym bardziej, że ledwo nadążał za tym, co działo się wokół niego. W głowie
miał mętlik, a to zdecydowanie nie ułatwiało zrozumienia zaistniałej
sytuacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Mogę
wejść? – powtórzyła cichym, o wiele bardziej stanowczym tonem głosu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Z jakiegoś
powodu nie miał wątpliwości, że gdyby odpowiedział przecząco, wtedy by się
wycofała – po prostu odeszła i, choć to wydawało się niedorzeczne, odeszła raz
na zawsze, a on nie zobaczyłby jej już nigdy więcej. To brzmiało
przerażająco wręcz ostatecznie, poza tym nie potrafił tego wytłumaczyć, ale
przeczucie w gruncie rzeczy nie miało dla Damiena znaczenia. W tamtej
chwili potrzebował… właśnie jej, chociaż oko w oko widzieli się po raz
pierwszy. Nie miał pojęcia, czy zdawała sobie sprawę z tego, że ją
obserwował, ale odpowiedź na to pytanie na dłuższą metę wydawała się oczywista.
Co innego robiłaby w tym miejscu, jeśli nie zamierzałaby rozmawiać o tym,
że ją śledził. Swoją drogą, chyba powinien być wdzięczny, że pofatygowała się
osobiście, zamiast od razu nasłać na niego policję, chociaż w jakimś
stopniu go to zmartwiło. Skoro była taka bezmyślna, prawdopodobne wydawało się,
że łatwo mogła wpakować się w kłopoty.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Milczał,
dopiero po kilku następnych sekundach robiąc krok w tył, by pozwolić jej
przejść. Na ustach Liv jak na zawołanie pojawił się olśniewający, promienny
uśmiech, a ona bez chwili wahania wślizgnęła się do środka, wchodząc
prawie jak do siebie. W tamtej chwili zrozumiał, że mu ufała, chociaż to
wydawało się szalone, tak jak i to, że mogłaby zachowywać się jak ktoś,
kto spotykał się z nim tysiące razy wcześniej. Gdyby miał znajomych,
podejrzewał, że również oni nie zachowywaliby się w aż tak otwarty,
zdecydowany sposób, w niemalże bezczelny sposób naruszając jego
prywatność. Jakby tego było mało, dziewczynie przychodziło to naturalnie, a ona
sama wydawała się przy tym tak bardzo niewinna i pełna energii, że nawet gdyby
chciał, nie potrafiłby mieć do niej o to pretensji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cisza
przeciągała się, stopniowo doprowadzając Damiena do szaleństwa. Starannie
zamknął drzwi, po czym wycofał się w głąb korytarza, ostatecznie ruszając
za Liv, która jak gdyby nic udała się prosto do niewielkiej, znajdującej się
tuż obok schodów kuchni. Nie miał czasu w pełni zapoznać się z układem
domu, co samo w sobie wystarczyło, żeby czuł się co najmniej niepewnie, z kolei
patrząc na zachowanie dziewczyny, odniósł wrażenie, że to raczej on odwiedzał
ją – nie odwrotnie. <i>Chyba jestem w szoku</i>,
uświadomił sobie i przez krótką chwilę miał ochotę roześmiać się w nieco
nerwowy sposób. Ewentualnie wciąż śnił, co stanowiłoby chyba najbardziej
oczywistą, znośną alternatywę, gdyby już miał decydować o tym, który
rodzaj wyjaśnień satysfakcjonowałby go w największym stopniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Trochę
tutaj pusto – usłyszał i aż wzdrygnął się, ponownie słysząc jej spokojny,
donośny głos. Rozsiadła się przy stole, swobodnie siedząc na krześle i czujnie
rozglądając się dookoła. Rozprostowała nogi, ale nawet to nie sprawiło, by
zaczął postrzegać ją inaczej niż z chwilą, w której dostrzegł Liv po
raz pierwszy; w jego oczach wciąż pozostawała drobna i tak nieznośnie
krucha… – Ale to nic. Mam wrażenie, że to będzie cudowny dom, jeśli odpowiednio
go zagospodarować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dopiero
się wprowadziłem – odpowiedział machinalnie. Biorąc pod uwagę to, jak wiele
kwestii go rozpraszało, chyba powinien być dumny z tego, że w ogóle
zdołał powiedzieć cokolwiek, co brzmiało choć trochę sensownie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wiem. –
Liv uśmiechnęła się niewinnie. – Bardzo długo stał pusty, więc nie trudno było
się zorientować. Czasami tędy przechodzę, więc…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Tutaj? –
przerwał, zanim zdążył ugryźć się w język.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
W ostatniej
chwili powstrzymał się przed zauważeniem, że jej dom znajdował się dość daleko,
w zupełnie innej części miasta. Prawda była taka, że przy tej dziewczynie całkowicie
głupiał, a to zdecydowanie mu nie sprzyjało, zwłaszcza w tej sytuacji.
Liv wciąż nie oskarżyła go o nic wprost, ale mimo wszystko… Czy naprawdę
miał do czynienia ze zwykłym przypadkiem ciekawskiej dziewczyny, która
postanowiła sprawdzić, kto sprowadził się do miasta? Nie wierzył w zbiegi
okoliczności, a ten wydawał mu się do tego stopnia nieprawdopodobny, że
nie brał go pod uwagę – i to pomimo tego, że w ten sposób mógłby
sobie bardzo wiele ułatwić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zabawne,
ale w tamtej chwili nawet najbardziej nieprawdopodobnie brzmiąca odpowiedź
wydawała się Damienowi równie satysfakcjonująca. Problem polegał na tym, że nie
potrafił przyjąć ich do świadomości; zbyt długo twardo stąpał po ziemi, by
teraz pozwolić sobie na coś takiego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego
nie? – zapytała ze spokojem Liv, wciąż z uwagą lustrując go wzrokiem. –
Lubię poznawać ludzi, a ten dom… Hm, od zawsze miał w sobie coś
takiego, co mi się podobało. Dobrze, że znalazł nowego właściciela – dodała
beztroskim tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
uwierzył jej, chociaż brzmiała wyjątkowo przekonywująco. Jakkolwiek by jednak
nie było, Damien nie miał wątpliwości co do tego, że tutaj wcale nie chodziło o budynek
czy jej ciekawość – nie wyłącznie, tym bardziej, że znajdowali się na małym
osiedlu, gdzie wszystkie domki wyglądały niemalże identycznie. Tak czy inaczej,
w tamtej chwili mogłaby mówić do niego nawet wierszem, komplementując to
miejsce i zapewniając, że to jedyna przyczyna, dla której przeszła aż tak
znaczący kawałek, a on i tak by jej nie uwierzył.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Mimo całej
miłości, którą ją darzył, nie potrafił zignorować pobrzmiewającego w jej
głosie fałszu… A może po prostu podświadomie marzył o tym, żeby była
tutaj dla niego – tylko i wyłącznie, jakakolwiek miałaby być tego
przyczyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– W porządku
– dał za wygraną, decydując się nie drążyć tego tematu. Nerwowym ruchem
przeczesał włosy palcami, robiąc sobie na głowie jeszcze większy bałagan. –
Skoro tak uważasz… Bardzo mi miło, Liv – wyrzucił z siebie na wydechu, w pewnym
momencie zaczynając zastanawiać się nad tym, co i dlaczego właściwie
mówił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie chcę
zabrzmieć niegrzecznie, ale… masz może zamiar mnie ugościć? – zapytała
nieoczekiwanie, spoglądając na niego z uśmiechem. Uniósł brwi, nie tylko
zaskoczony zmianą tematu, ale wydźwiękiem jej słów. – Nie jadłam jeszcze
śniadania, gdyby cię to interesowało. Nie, nie mam zbyt wielkich wymagań i dobrze
rozumiem, że zwłaszcza samotni faceci nie zawsze odnajdują się w kuchni –
dodała z rozbrajającym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ehm… Nie
ma problemu?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Miał do
niej dziesiątki pytań – począwszy od tego najbardziej oczywistego, które miało
jednak wymóc na Liv wyjaśnienia – ale żadne z nich nie było w stanie
przejść mu przez usta. W zamian zaczął bez pośpiechu krążyć po kuchni,
mimowolnie zastanawiając się nad tym, jakim cudem doszło do tego, że wylądował
tutaj z właściwie obcą dziewczyną, gorączkowo zastanawiając się nad tym,
co mógłby zaoferować jej na śniadanie. Wiedział, gdzie jest herbata i to
chyba było szczytem jego świadomości tego, co takiego znajdowało się w tym
pomieszczeniu. Jeśli chodziło o wyposażenie lodówki, wszystko byłoby o wiele
prostsze, gdyby dzień wcześniej w ogóle zrobił zakupy, zamiast uganiać się
po ulicach za obcą kobietą, która…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jak
właściwie masz na imię, hm? – doszedł go ponownie głos Liv.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zamarł przy
szafce, bezmyślnie wpatrując się we front mebli i ledwo będąc w stanie
powstrzymać się przed odwróceniem w jej stronę. Zaczynał dochodzić do
wniosku, że kiedy na nią nie patrzył, miał większe szanse na to, żeby
zachowywać się we względnie sensowny sposób, o ile to w ogóle miało
być możliwe.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Damien. –
Uznał, że to jedno na pewno jest jej winien, nie tylko dlatego, że sama mu się
przedstawiła. – Jestem… Damien – powtórzył, w tamtej chwili całym sobą
żałując, że nie był w stanie przeniknąć jej myśli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Miło mi cię
poznać, Damien – oznajmiła pogodnym tonem, wręcz rozbrajając go swoją
bezpośredniością. Jakoś nie miał wątpliwości co do tego, że w tamtej
chwili uśmiechała się w promienny, uroczy sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Ograniczył
się do skinięcia głową, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę nie ufa ani
sobie, ani własnemu głosowi. <i>Co takiego
jest w tobie, że czuję się, jakbym był pijany? I co właściwie tutaj
robisz…?</i>, pomyślał gorączkowo, nie po raz pierwszy zadając sobie dokładnie
te same pytania. Wiedział, że powinien zadać je bezpośrednio Liv, ale nie
potrafił, zbytnio obawiając się prawdy i tego, jak mogłaby zareagować.
Najbardziej martwiła go myśl, że dziewczyna tak po prostu mogłaby wstać i jak
gdyby nigdy nic powędrować do wyjścia, odchodząc równie nagle, co wcześniej się
pojawiła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kolejne
sekundy wydawały się wlec w nieskończoność. Oboje milczeli, kiedy próbował
popisać się jakże trudną sztuką zaparzenia wody na herbatę, co w sytuacji,
w której nie miał pewności jak się myśli, mogło okazać się nader
skomplikowane. Dopiero gdy – zachowując się przy tym w nadmiernie
metodyczny sposób, starannie wykonując każdą, nawet najbardziej rutynową
czynność – przygotował dwa parujące kubki, ostatecznie doszedł do wniosku, że
dalsze unikanie spojrzenia Liv nie ma racji bytu. Z wolna odwrócił się ku
swojemu gościowi, bez pośpiechu podchodząc do stołu, by móc postawić przed nią
naczynie. Uśmiechnęła się, kolejny raz oszałamiając go nie tylko wyrazem
twarzy, ale również błyskiem w czekoladowych oczach i tym, jak
wydawała się promienieć, bynajmniej niezrażona jego milczeniem i tym, że
atmosfera była tak gęsta, że gdyby tylko zechciał, mógłby zawiesić w powietrzu
siekierę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dziękuję
bardzo – powiedziała, a po jej spojrzeniu poznał, że jak najbardziej
chciała sprowokować go do odpowiedzi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Proszę. –
Nadmierna formalność i ciągłe uprzejmości coraz bardziej go drażniły. Gdyby
przynajmniej potrafił określić, co takiego się między nimi działo… – Jeśli
chodzi o śniadanie… to obawiam się, że tutaj może pojawić się mały problem
– przyznał niechętnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
O dziwo,
również to wywołało na jej twarzy uśmiech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Rozumiem.
Przeprowadzka… Pusta kuchnia – stwierdziła i zabrzmiało to tak, jakby od
samego początku spodziewała się takiej odpowiedzi. – Jak dobrze znasz Amhertst,
hm?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Kiedyś…
znałem je dużo lepiej – powiedział, wahając się tylko przez ułamek sekundy. –
Dawno temu – dodał jakby od niechcenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Sądził, że
to kolejny błąd, który mógłby sprowokować kilka niechcianych, niewygodnych
pytań, ale nic podobnego nie miało miejsca. W zasadzie Liv zignorowała tę
część jego wypowiedzi, w zamian kolejny raz zaskakując go
bezpośredniością, kiedy jak gdyby nigdy nic chwyciła go za ręce. Zastygł w bezruchu,
spoglądając na jej drobne dłonie – przyjemnie ciepłe i delikatne, jakby
stworzone, żeby wpasować się w jego własne. W tamtej chwili serce
zabiło mu o wiele gwałtowniej, tak mocno i szybko, że aż zwątpił w to,
jakim cudem siedząca przed nim dziewczyna mogła tego nie usłyszeć. Przecież
była tak blisko, krucha i w ten jakże rozkoszny sposób niewinna…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
„Jesteśmy
dla siebie stworzeni – ty i ja” – powiedział mu kiedyś ktoś ważny. To było
jedno z tych wspomnień, które dla własnego dobra już dawno temu pogrzebał,
ale w tamtej chwili zapragnął tak po prostu zacytować te słowa, w nadziei
na to, że Liv jakkolwiek na nie zareaguje – że je potwierdzi, tym samym dając
mu przyzwolenie na… W zasadzie na co? Nie miał pojęcia, czego tak naprawdę
oczekiwał, ale jakie to miało znaczenie? Od zawsze wiedział, że prędzej czy
później całkiem postrada zmysły i najwyraźniej wcale się tak bardzo nie
pomylił. Cóż, jeśli do tego wszystkiego to właśnie ona była częścią tego
szaleństwa, mógł chyba założyć, że wszystko było w porządku, niezależnie
od tego, czy takimi usprawiedliwieniami nie próbował przekonać tylko i wyłącznie
samego siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Świetnie.
W takim razie… – Liv bezceremonialnie poderwała się na równe nogi,
zmuszając go do tego, żeby się odsunął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Damien
zawahał się, w milczeniu obserwując stojącą w jego kuchni dziewczynę.
W pierwszym odruchu otworzył usta, zamierzając powiedzieć… cokolwiek, o ile
byłoby w miarę sensowne w obecnej sytuacji, ale nie miał pojęcia, co
takiego byłoby odpowiednie. Bardziej przejął się tym, że Liv najwyraźniej
zbierała się do wyjścia, bo na to zdecydowanie nie zamierzał pozwolić. Chciał,
żeby została, choć przecież nie mógł jej niczego zabronić. Przecież do tej pory
nie wiedział, dlaczego w ogóle tutaj przyszła, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Zaczekaj!
– wyrwało mu się. – Dokąd idziesz? Zobaczę cię jeszcze? – wyrzucił z siebie
na wydechu, nawet nie zastanawiając się nad doborem słów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uniosła
brwi, być może zaskoczona jego pytaniami. Gdyby zamienili się miejscami i to
ona mu je zadała, zdecydowanie poczułby się jeszcze bardziej zdezorientowany,
tym bardziej, że się nie znali, a całe to spotkanie wydawało się równie
szalone i nieprawdopodobne, co i uczucia, którymi ją darzył. Podejrzewał,
że gdyby do tego wszystkiego zakomunikował jej, że ją kocha – bardziej niż
kogokolwiek innego na świecie, na dodatek od chwili, w której zobaczył ją
po raz pierwszy – wyśmiałaby go albo, co bardziej prawdopodobne, od razu
uciekła. Musiał się pilnować, mając wrażenie, że stąpa po cienkim lodzie, aż
prosząc się o popełnienie jakiegoś poważnego błędu – czegoś, czego
konsekwencji nie potrafił przewidzieć, chociaż nade wszystko pragnął ich uniknąć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie mógł
jej stracić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uświadomił
to sobie nagle i myśl o tym dosłownie zawładnęła jego umysłem, nie dając
mu choćby chwili wytchnienia. Miał przed sobą obcą dziewczynę, o której
wiedział jedynie tyle, że miała na imię Liv, a jednak pragnął jej dobra i bezpieczeństwa
bardziej niż swoich własnych. Chciał wziąć ją w ramiona, zatrzymać i oznajmić,
że nie miała powodów do obaw – w końcu przy nim nic złego nie miało prawa
ją spotkać, a przynajmniej on zamierzał o to zadbać. Cokolwiek by się
nie wydarzyło, zamierzał zrobić wszystko, byleby poczuła się przy nim
swobodnie, choć przynajmniej na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że to nie
dziewczyna miała z tym problem. To on potrzebował czegoś więcej – choćby zrozumienia
– choć i z tego był w stanie zrezygnować, jeśli tylko nabrałby
pewności, że dzięki temu będzie miał ją. Wiedział, że w ogóle nie miał
prawa zachowywać się tak, jakby Liv była rzeczą, którą ot tak mógł sobie
przywłaszczyć, ale mimo wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Dlaczego
miałbyś nie zobaczyć? – obruszyła się dziewczyna, oswobadzając dłonie z jego
uścisku. Bezwiednie zacisnął własne w pięści, przyciskając je do piersi w nadziei
na to, że Liv nie zwróci na ten gest uwagi i nie wyciągnie jakichkolwiek
niewłaściwych wniosków. – Myślałam, że idziemy razem. Znam dobre miejsce i liczę
na to, że pozwolisz zaprosić się na śniadanie, skoro tutaj nie mam na co
liczyć. – Posłała mu olśniewający uśmiech. – Jest wcześnie, ale zanim dojdziemy
na miejsce, powinno być już otwarte. Nie mam samochodu, ale to nic, bo zawsze
lubiłam spacerować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Chcesz
iść na spacer? – powtórzył z powątpiewaniem. – Ze mną?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Spodziewał
się wielu scenariuszy tej rozmowy, odkąd tylko stanęła w progu, ale na
pewno nie czegoś takiego. Z pewnym opóźnieniem dotarło do niego, że nie
tylko wciąż nie miał pojęcia, jakie ta dziewczyna miała intencje, czego chciała
i w jaki sposób zdołała go odszukać, ale przede wszystkim, że nie miało to
dla niego najmniejszego nawet znaczenia. Wręcz przeciwnie – marzył o tym,
żeby w końcu przestać niepotrzebnie analizować wszystko to, co działo się
wokół niego i po prostu ulec Liv, zwłaszcza jeśli sama z siebie
ofiarowała mu spędzenie czasu razem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Jestem
zbyt śmiała? – zapytała, nagle zaniepokojona. Wyraźnie spoważniała,
najwyraźniej zmartwiona faktem, że mogłaby jakkolwiek go urazić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zamrugał,
co najmniej zaniepokojony wyrazem jej twarzy. Nie chciał, żeby się smuciła, coraz
bardziej doceniając fakt, że przez większość czasu się uśmiechała. Nie,
zdecydowanie nie wyobrażał sobie tego, że mogłaby przestać i to na dodatek
z jego winy, tym bardziej, że dopiero co sam ustalił, że marzy przede wszystkim
o możliwości chronienia jej. Gdzie w tym wszystkim byłoby miejsce na
te uczucia, jego pragnienia i postanowienia, które bezwiednie podjął,
jeśli największą przyczyną zmartwień Liv byłby właśnie on?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och, ależ
skąd – zreflektował się w pośpiechu. Nie zastanawiając się nad tym, co
robi, wyciągnął przed siebie rękę, ponownie ujmując ją za dłoń. Pozwoliła mu na
to, wyraźnie uspokojona tym, że zdecydował się do niej zbliżyć. – Będę
zaszczycony – stwierdził i, cholera, to jak najbardziej zgadzało się z prawdą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Tak? –
Odetchnął, kiedy na jej ustach na powrót pojawił się promienny uśmiech.
Niezmiennie go tym zadziwiała, zresztą jak i energią, którą wręcz
emitowała, pomimo tak drobnego, niepozornego wyglądu. Swoisty paradoks, ale chyba
właśnie takie bywały żywioły; przynajmniej ona kojarzyła mu się z ogniem –
iskierka, która w każdej chwili mogła zamienić się w potężny,
niszczycielski płomień. – W takim razie chodźmy. To nie jest wcale aż tak
daleko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Mówiła coś
jeszcze, ale już właściwie nie słuchał, skoncentrowany przede wszystkim na
wzajemnej bliskości i tym, że zaledwie kilkanaście godzin po tym, jak się zakochał,
dziewczyna sam z siebie przyszła do jego domu. Im dłużej się nad tym
zastanawiał, tym bardziej dziwnie się czuł – jak we śnie albo transie, trwając w jakimś
innym, na swój sposób o wiele prostszym świecie, którego zasad próbował
się nauczyć. To było tak, jakby w ciągu kilku dni zmieniło się wszystko –
wraz z decyzją o przyjeździe tutaj. Od tej chwili mógł co najwyżej w to
brnąć, ale… czy to naprawdę było takie złe? Jeśli jego przewodniczką miała
okazać się Liv, jak najbardziej był skłonny się na to godzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Mniej
więcej w tamtej chwili ostatecznie doszedł do wniosku, że tak naprawdę
jest mu wszystko jedno. Ta istota całkowicie go rozbroiła – czy to pierwszym
spojrzeniem, czy znów uśmiechem, który z taką łatwością zapadał w pamięć.
Damien nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy dało się uzależnić od drugiego człowieka w tak krótkim czasie, w zasadzie po zaledwie jednej
rozmowie, ale jeśli tak, Liv najwyraźniej była na dobrej drodze do tego, żeby
owinąć go sobie wokół palca. Co więcej, on sam czuł się gotów porzucić
wszystko, czego dotychczas doświadczył, razem z wciąż towarzyszącymi mu
obawami, by tak po prostu jej na to pozwolić, chociaż to wydawało się szalone. Z drugiej
jednak strony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Czy
istniało coś takiego, jak przeznaczenie? Być może, chociaż i nad tym nigdy
nie próbował się zastanawiać. Miał wrażenie, że wszystko działo się zdecydowanie
zbyt szybko, ale to również przestawało mieć dla niego znaczenie. Ludzkie życie
było kruche i krótkie, o czym zdążył się przekonać. Skoro tak, ciągła
ucieczka czy to przed uczuciami, czy samym sobą nie miała sensu, a przynajmniej
on nie chciał dłużej tego robić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kimkolwiek
była Liv, zjawiła się w odpowiednim momencie, z kolei jemu nie
pozostało nic innego, jak tylko się jej poddać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Hej! Mieszam, prawda? Za
każdym kolejnym rozdziałem mam tego świadomość, ale to jak najbardziej
zamierzone. Rozdział spokojny, chociaż również niczego nie tłumaczy… I podejrzewam,
że do samego końca zrozumienie tego, co sobie zaplanowałam, nie będzie możliwe,
co nie znaczy, że macie nie próbować. Ja bym chętnie poczytała jakiekolwiek
teorie, chociaż szczerze wątpię, by ktokolwiek rozpracował pełną fabułę – i to
nie tylko dlatego, że ja sama nie jestem do końca pewna tego, co aktualnie
robię. Mam nadzieję, że nikim tym nie zrażę, tym bardziej, że – o czym
przypominam raz po raz – to krótkie, eksperymentalne odpowiadanie. I jak
najbardziej ma swój sens, a ja nie piszę sztucznego romansu z <i>miłością od pierwszego wejrzenia</i>,
chociaż po początku mogłoby się tak wydawać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Sądzę, że
kolejny rozdział pojawi się pod koniec przyszłego tygodnia, tym bardziej, że
mam wenę, a historia stopniowo mi się klaruje. Teraz skupiam się na
relacji Liv i Damiena – dość nietypowej, tak mi się wydaje – ale stopniowo
przejdziemy do głównego wątku tego odpowiadania… Horroru jakby nie patrzeć, bo
inaczej nie potrafię tego zaklasyfikować. Po epilogu powiecie mi, czy miałam
rację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Cóż, na tę
chwilę się żegnam i do napisania!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-73827986181052924262016-11-20T20:35:00.003+01:002016-11-20T23:00:38.919+01:00|02| „Nie odwracaj się do mnie plecami, bo ja i tak jestem przy Tobie”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Wiedział, że śni, chociaż to
nie miało dla niego sensu. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim razem zdarzało
mu się trwać w takim stanie, mierząc się z sennymi majakami, ale to
na dłuższą metę nie miało znaczenia. Liczyło się to, że doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, czego doświadczał…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
A
przynajmniej próbował przekonać samego siebie, że tak w istocie było.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
W tym śnie
czuł się samotny, ale do tego zdążył przyzwyczaić się już dawno temu. Szedł bez
pośpiechu, bynajmniej niezrażony bliskością drzew i tego, że najwyraźniej
bez celu krążył pośród gęstwiny. Więc śnił o lesie… Ach, dlaczego nie?
Większość krajobrazu tego miejsca składała się właśnie na drzewa i bliskość
natury; otaczały Amhertst ze wszystkich stron, co mogłoby być niepokojące, ale z jego
perspektywy stanowiły sprzyjającą okoliczność. Tak było od zawsze, a przynajmniej
on nie przypominał sobie, żeby mieszkańcy miasteczka kiedykolwiek mieli coś
przeciwko spokojnej okolicy i bliskości drzew.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
W pewnym
momencie pomyślał, że to nie ma znaczenia… I że wcale nie byłby
zaskoczony, gdyby finalnie okazało się, że znajdował się w pobliżu <i>Jej</i> domu. Piękna nieznajoma wciąż nie
dawała mu spokoju, dręcząc niczym jakaś zjawa i stopniowo doprowadzając
tym Damiena do szału. W takim wypadku to, że mógłby o niej śnić,
wydawało się dość naturalne, chociaż zarazem towarzyszyło mu niejasne poczucie
tego, że nic nie jest takim, jakim mogłoby się wydawać – i że chodzi o coś
o wiele bardziej złożonego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dopiero z czasem
naszła go myśl, że wcale nie musiał widzieć ówczesnego Amhertst. Co prawda
błądząc po lesie nie był w stanie jednoznacznie tego ocenić, ale instynkt
podpowiadał mu, że jak najbardziej jego podejrzenia były słuszne. Biorąc pod
uwagę to, że wszystko działo się w jego głowie, takie stwierdzenie miało
bardzo dużo sensu, Damien z kolei nie widział powodu, dla którego miałby
szukać potwierdzenia. W końcu wszystko zależało od niego, tak jak i to,
czy zamierzał uwierzyć sobie i własnym zmysłom. W tym miejscu i tak
nie miał niczego do stracenia, a skoro tak…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Rzeczywistość
snu potrafiła być naprawdę fascynująca – i to nawet jeśli nie istniało nic
bardziej frustrującego od bezcelowego podążania przed siebie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Trudno było
mu stwierdzić, czego tak naprawdę szukał, o ile w ogóle istniało coś,
co w tamtej chwili zamierzał zobaczyć. Po prostu szedł, nawet nie
zastanawiając się nad kolejnymi krokami i kierunkiem, który zamierzał
obrać. To wyglądało tak, jakby jego ciało wiedziało; być może miało się okazać,
że nawet nie miał kontroli nad sobą i decyzjami, które podejmował w tym
śnie, ale nie zamierzał tego sprawdzać, pozwalając sobie na całkowite
rozluźnienie i bierne obserwowanie rozwoju zdarzeń. W końcu… czemu
nie? W przeszłości tak wiele razy pozostawał obojętny, że równie dobrze
mógł pozwolić sobie na to teraz, pozostawiając wydarzenia własnemu biegowi.
Chyba nawet mu to odpowiadało, tym bardziej, że miał poczucie tego, iż ten
jeden raz i tak nie będzie miał nad niczym kontroli.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zabawne,
ale myśl o tym wcale nie wydawała się niepokojąca.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie miał
pewności jak długo tak naprawdę to trwało. Podążał przed siebie, gotów
przysiąc, że postępował w ten sposób wielokrotnie, choć to naturalnie nie
była prawda. Znał Amhertst, ale nie aż tak dobrze, by na podstawie monotonnego
krajobrazu lasu określić, gdzie tak naprawdę się znajdował. Nie miał nawet
pewności, która tak naprawdę była godzina, bo choć widział wszystko wyraźnie,
kiedy poderwał głowę, przekonał się, że nad sobą ma spójny, gęsty baldachim z liści,
skutecznie ograniczający przedostające się do ziemi promienie słoneczne. To nie
zrobiło na nim wrażenia, ale i tak mimowolnie przyśpieszył, skoncentrowany
na myśli o tym, żeby jak najszybciej poszukać wyjścia albo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż,
czegokolwiek. Czymkolwiek było to, co pragnął w obecnej sytuacji odnaleźć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Najdziwniejsze
w tym wszystkim wydawało się to, że <i>wiedział</i>,
że idzie dobrze. Tak było, kiedy zdecydował się tutaj przyjechać – coś wzywało
go do tego miejsca, kusząc obietnicą czegoś, czego nawet nie potrafił określić.
Spokoju? Brzmiało banalnie, ale chyba nie miałby nic przeciwko, gdyby właśnie
to okazało się prawidłową odpowiedzią. To byłoby na swój sposób logiczne, bo
zawsze cenił sobie stan, w którym nie musiał się niczego obawiać. Być może
to brzmiało egoistycznie, ale nie chciał się przejmować niczym więcej…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Hm, nikim i niczym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Nawet mną…?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cichy
szept, niewiele różniący się od szumu wiatru. Na ułamek sekundy zesztywniał,
niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo, choć mało prawdopodobne
wydawało się to, by w okolicy znajdował się ktokolwiek prócz niego samego.
Były tylko drzewa – bliźniaczo podobne, rosnące blisko siebie i górujące
nad nim w ten niepokojący sposób, właściwy dominującej nad ludźmi naturze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nieznacznie
potrząsnął głową, próbując pozbyć się niechcianych myśli. Przyśpieszył, chociaż
już właściwie bez znaczenia wydawało się to, gdzie i dlaczego miałby iść. W tamtej
chwili uświadomił sobie, że tak naprawdę właśnie próbował uciec, chociaż to nie
miało sensu – nie z jego perspektywy, ale przez niejasne przeczucie, że
przed tym, co kryło się w gęstwinie. To było kolejna rzecz, którą po
prostu wiedział, chociaż nie miał pojęcia skąd i jakim cudem. Tłumaczył to
trwaniem we śnie, ale z drugiej strony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Właściwie
nie zorientował się, kiedy i dlaczego sceneria zaczęła się zmieniać. Sama
podróż przez las przypominała trwanie w niebycie – unoszenie się,
poruszanie naprzód, ale… bez samej świadomości ruchu. Z równym powodzeniem
mógłby być tylko biernym obserwatorem, spoglądającym na świat oczami kogoś
innego, kogo życie w ogóle go nie dotyczyło. Chyba to do siebie miewał ten
stan – był dziwny, nieokiełzany i w równym stopniu fascynujący, jak i w
wielu przypadkach wręcz przerażający. Damien wielokrotnie miał okazję przekonać
się, że nie ma większego koszmaru, aniżeli ten, który potrafił wytworzyć ludzki
umysł. Jeśli istniało coś bardziej przerażającego od tego, co potrafiło dziać
się w głowie udręczonej osoby, to najwyraźniej nie miał wątpliwej <i>przyjemności</i> tego doświadczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jakkolwiek
by nie było, nawet nie zarejestrował momentu, w którym wypadł spomiędzy
drzew. W pewnej chwili gęstwina ot tak ustąpiła odrobinie wolnej
przestrzeni, a on znalazł się… ni mniej, ni więcej, ale tuż przy
wzburzonej, szerokiej rzece. Wartka woda podmywała brzegi, a Damien
mimowolnie zaczął zastanawiać się nad tym, jakim cudem do tej pory nie usłyszał
czegoś aż tak charakterystycznego i głośnego zarazem. Być może nie
powinien doszukiwać się logiki w tym, co działo się na jego oczach, ale z drugiej
strony…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie chciał
tego przyznać, ale wciąż nie wierzył w to, że ma do czynienia ze zwykłym
snem. To wszystko było zdecydowanie zbyt żywe, intensywne i tak…
prawdziwe, że wręcz nieprawdopodobnym wydało mu się, że to tylko wyobraźnia. Co
więcej, również to miejsce wydawało mu się znajome, chociaż nie widział go od
bardzo dawna – tak długo, że sam nie był pewien ile czasu minęło.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zawahał
się, tkwiąc w miejscu i bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń.
Chciał podejść bliżej albo odwrócić się na pięcie i uciec – tak po prostu,
jak ostatni tchórz, jakby w otaczającej go scenerii faktycznie było coś,
czego powinien się obawiać. Na dłuższą chwilę zesztywniał, walcząc z samym
sobą i tym, co działo się w jego umyśle. <i>Nie</i>, pomyślał i wbrew wszystkiemu to wystarczyło, żeby trzymać
niechciane wspomnienia na dystans – cichy rozkaz, będący niczym pieczęć, która
pozwalała mu normalnie funkcjonować, odcinając się od tego, czego <i>nie chciał pamiętać</i>.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Gdyby teraz zdołał się obudzić, wszystko byłoby prostsze, ale pomimo tego…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wydało mu
się, że słyszy cichy śmiech – melodyjny i przyjemny dla ucha. Znał go,
oczywiście, chociaż i o nim wolałby zapomnieć. To był zamknięty rozdział –
przeszłość, której lepiej nie wspominać i która powinna pozostać
pogrzebana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Chcesz o mnie zapomnieć?</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zignorował
to pytanie, odcinając się od niego z równym powodzeniem, co i w<span style="text-indent: 18.9333px;"> </span><span style="text-indent: 14.2pt;">wielu
innych przypadkach od własnych emocji. Bez słowa podszedł bliżej, mimo obaw
przesuwając się do krawędzi rzeki, by móc spojrzeć na rwącą, pędzącą przed siebie
wodę. Poczuł wilgoć na twarzy, kiedy znalazł się wystarczająco blisko, by krople
cieczy mogły pokusić się o kontakt z jego skórą. Kątem oka zauważył
regularny kształt – łuk solidnego, kamiennego mostu, który znajdował się kilka
metrów dalej – ale zignorował go, w zamian bez pośpiechu osuwając się na
kolana tuż przy krawędzi rzeki.</span><br />
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Woda była
ciemna, ale czysta. Kiedy w nią spojrzał, dostrzegł tylko i wyłącznie
ciemność – bezkresną, która uniemożliwiała mu dostrzeżenie dna albo określenie,
czy cokolwiek kryło się w odmętach. Było w tym coś niepokojącego, ale
czuł się zaskakująco spokojny, mogąc spoglądać w tę toń. Czuł, że
ryzykuje, trzymając się aż tak blisko krawędzi, ale i to nie miało dla
niego większego znaczenia, tym bardziej, że odczuwany dotychczas lęk zniknął
równie nagle, co wcześniej się pojawił. Nawet gdyby coś teraz spróbowało go
pochwycić, nie poczułby się zaniepokojony. To był sen, tak? Mógł swobodnie
rzucić się do wody, nie obawiając się przy tym, że spotka go cokolwiek złego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Tak uważasz?</i>, usłyszał i tym razem
nie był już w stanie zignorować cichego, niesionego przez wiatr szeptu.
Choć słowa mieszały się z jednostajnym szumem wody, rozumiał je doskonale.
<i>Ja wtedy nie śniłam…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Bez
znaczenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
I tak tego
nie pamiętał. To było dawno, poza tym…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>To tylko sen…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wbił palce w ziemię,
z zaskoczeniem przekonując się, że podłoże jest dziwnie twarde i zimne.
Nie miał pojęcia, kiedy i co uległo zmianie, a jednak kiedy rozejrzał
się dookoła, przekonał się, że wygląd lasu nieznacznie się zmienił. Teraz
drzewa już nie miały liści; na ziemi zalegał śnieg, a on klęczał pośród
tego wszystkiego, oddychając coraz szybciej i szybciej, raz po raz
wypuszczając z ust kłęby pary. Ziąb go nie zraził, jedynie podsycając
rozdrażnienie i determinację, by udowodnić samemu sobie, że nie ma powodów
do niepokoju. To był jego umysł, a skoro tak, miał pełną kontrolę nad tą <i>inną</i> rzeczywistością – nic ponad to.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jakiś cień
przemknął tuż przed jego oczami, ledwo zauważalny na tle wzburzonej wody. Do
Damiena z pewnym opóźnieniem dotarło, że to jego własne odbicie – nieco
zdeformowane przez prąd rzeki, ale jednak. W milczeniu powiódł wzrokiem po
znajomych rysach twarzy; nerwowym gestem przeczesał jasne włosy, po czym zmrużył
oczy – dwa ciemne, zazwyczaj bystre i przesadnie skupione punkciki. Jego
odbicie zrobiło dokładnie to samo, a mężczyźnie kamień spadł z serca,
chociaż sam nie był pewien dlaczego. Ponieważ był sam? Być może, ale to nadal
niczego nie wyjaśniało, a on powoli zaczynał mieć dość mętliku w głowie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Coś
poruszyło się za jego plecami. Wyczuł to wyraźnie, równie intensywnie jak i poczucie
tego, że ktoś nie odrywa od niego wzroku. Już wcześniej, kiedy jeszcze podążał
przez uśpiony las, był gotowy przysiąc, że ktoś go obserwuje, teraz z kolei
miał co do tego całkowitą pewność. Jeszcze mocniej zacisnął dłonie na brzegu,
wpijając palce w ziemię, w nadziei na to, że w ten sposób zdoła
zapanować nad wciąż powracającymi dreszczami. <i>Nie odwracaj się</i>, nakazał sobie stanowczo, ale to wcale nie było
takie proste – ignorowanie kogoś, kto stał tuż za nim, tak blisko, że niemalże
czuł bliskość towarzyszącego mu intruza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Chciałby
stwierdzić, że to wyczuwał ciepło drugiego ciała, ale to nie było tak – Damien
był świadom tylko i wyłącznie przejmującego chłodu, wyczuwalnego nawet
przy tak niskiej temperaturze napierającego ze wszystkich stron powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zamarł, z uporem
wpatrując się w taflę wody przed sobą. Wciąż widział swoją postać, chociaż
ta raz po raz traciła swój kształt, rozmywając się przez coraz bardziej wzburzoną
wodę. Ciecz pieniła się, zdradzając gniew i potęgę żywiołu – coś
nieprzewidywanego i całkowicie poza kontrolą nie tylko w prawdziwym
życiu, ale również we śnie. To był koszmar i tylko ta świadomość pozwalała
mu zachować przynajmniej względny spokój, choć i ten stopniowo zaczynał mu
się wymykać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Och, ona
tutaj była… Stała za nim, najpewniej równie piękna i uśmiechnięta, co i gdy widział
ją po raz ostatni – aż do samego końca, chociaż i tamten moment z takim
uporem usiłował wyrzucić z pamięci. To nie miało znaczenia – odległe
wspomnienie, które chciał jak najszybciej pogrzebać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nic już nie
miało znaczenia, bo…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Och,
Damien… Nie odwracaj się do mnie plecami, bo ja i tak jestem przy tobie –
doszedł go melodyjny, kobiecy głos.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tak
znajomy… nawet bardzo, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Niemożliwe…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Dostrzegł
drugą sylwetkę w wodnym odbiciu. Chociaż była niewyraźna, widział ją
wystarczająco dobrze, by zorientować się, że znajdowała się tuż za nim –
szczupła, wysoka, niemalże eteryczna. Co więcej, był gotów przysiąc, że przez
ułamek sekundy dostrzegł blask intensywnie zielonych, szmaragdowych tęczówek.
Coś, czego nie chciał widzieć, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
zamierzał na nią patrzeć. Niezależnie od wszystkiego, miał w planach trwać
w bezruchu, odliczać kolejne sekundy i czekać do momentu, w którym
ona zniknie – tym bardziej, że nie była prawdziwa. Nie mogła być.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<i>Skoro tak uważasz…</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Ten głos…
Więc jednak go słyszał, nim jednak zdążył zastanowić się nad tym, co to
oznacza, wyczuł kolejny ruch za plecami – tym razem gwałtowny, co zresztą go
nie zdziwiło, bowiem w ułamek sekundy później coś z siłą uderzyło go w plecy,
skutecznie wytrącając z równowagi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kiedy
otoczyła go ciemność lodowatej, wszechobecnej wody, nawet nie poczuł strachu.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
Obudził go dźwięk dzwonka do
drzwi – intensywny i tak irytujący, że przez krótką chwilę miał ochotę
odszukać go, a potem raz na zawsze zniszczyć. Natychmiast otworzył, po
czym usiadł na łóżku, wciąż dziwnie oszołomiony, choć nie w takim stopniu,
jak można by oczekiwać, kiedy śniło się jakikolwiek koszmar. Być może w którymś
momencie przywykł do niepokojących nocnych majaków, chociaż nie przypominał
sobie, kiedy śnił aż tak realistyczny koszmar – zwłaszcza taki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Okna sypialni były przysłonięte, ale pomimo tego do pokoju wdzierało się jasne
światło poranka. Wypuścił powietrze ze świstem, po czym na krótką chwilę ukrył
twarz w dłoniach, pocierając w skronie i zastanawiając się, kto
był na tyle upierdliwy, żeby raz po raz wciskać dzwonka i tym samym
zasłużyć na miano jego osobistego kata. Miał wrażenie, że głowa za moment mu
pęknie, a wibrujący dźwięk, jednoznacznie dający mu do zrozumienia, że
powinien się ruszyć i otworzyć drzwi, jedynie wszystko dodatkowo
komplikował, przy okazji wystawiając już i tak nadszarpnięte nerwy Damiena
na próbę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Chwycił
porzucony na stoliku nocnym telefon, by sprawdzić godzinę. Poczuł się jeszcze
gorzej, kiedy przekonał się, że jest dopiero po piątej, co jedynie wzmogło chęć
dokonania mordu na pierwszej osobie, która wpadłaby mu w ręce. Na litość
Boską, kto był na tyle zdesperowany albo bezczelny, żeby dręczyć ludzi w zasadzie
chwilę po wschodzie słońca? To nie miało sensu, zwłaszcza biorąc pod uwagę
fakt, że właściwie nie znał nikogo w mieście; dopiero co wprowadził się do
pośpiesznie zakupionego domu, tymczasowo nie potrafiąc nawet wyrecytować z pamięci
własnego adresu, o jakiejkolwiek znajomości z sąsiadami nie
wspominając. Znał ten idiotyczny zwyczaj witania nowych ciastem czy cholera wie
czym – seriale promowały go nieustannie, aż stereotyp zaczynał stawać się nudny
– ale mimo wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cóż,
prawdziwe życie takie nie było, przynajmniej w większych miastach, gdzie
pomieszkiwał do tej pory. Być może tutaj życie toczyło się innym rytmem, ale i tak
nie przywykł do tego, żeby ktokolwiek interesował się jego osobą. Z kolei
jeśli naprawdę był ktoś, kto musiał go dręczyć, mógł przynajmniej poczekać do
jakiejś bardziej ludzkiej pory, zamiast wpraszać się o godzinie, która…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zaklął,
wraz z kolejnym dzwonkiem chcąc nie chcąc podrywając się na równe nogi.
Mógł poczekać, w nadziei na to, że intruz odpuści i sobie pójdzie,
ale najwyraźniej to nie miało być takie proste. Poirytowany, w pośpiechu
narzucił na siebie pierwsze, co wpadło mu w ręce – w tym czarna
koszulę, co okazało się kolejnym powodem irytacji, przez wzgląd na konieczność
walki z guzikami – po czym chcąc nie chcąc popędził do drzwi, zbiegając po
schodach i nie po raz pierwszy zastanawiając się nad tym, co podkusiło go,
żeby kupić aż tak wielki, piętrowy dom; mała klitka w jakimś bloku w zupełności
by wystarczyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Tym razem
ponawiający się dźwięk dzwonka okazał się o wiele bardziej uciążliwy i głośniejszy
niż do tej pory. Damien w pośpiechu uporał się z zamkiem, po czym
szarpnął za klamkę, otwierając drzwi o wiele gwałtowniejszym ruchem,
aniżeli by wypadało.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Czego
ty…? – zaczął gniewnym tonem, nawet nie zastanawiając się nad doborem słów.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
A potem
zamarł, już tylko stojąc i bezmyślnie wpatrując się w swojego gościa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Stała
spokojnie, uśmiechając się i nie sprawiając wrażenia urażonej tym, jak
została powitana. Tym razem znajdowała się dosłownie na wyciągnięcie ręki,
dzięki czemu mógł przekonać się, że wyglądała o wiele bardziej
olśniewająco, niż kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, kiedy przechadzała się
ulicami miasta. Płomiennorude włosy okalały jej drobną twarzyczkę, miękko
opadając na ramiona i plecy. Czekoladowe tęczówki lśniły łagodnie,
zdradzając podekscytowanie i to, że chyba cieszyła się jego widokiem,
chociaż to wydawało się co najmniej szalone. Ba! To, że w ogóle się tutaj
znalazła, jak gdyby nigdy nic stojąc w drzwiach i uważnie mierząc go
wzrokiem, wydawało się wręcz nieprawdopodobne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Znów śnił.
Takie rzeczy się zdarzały, prawda? Czasami otwierało się oczy, trwając w przekonaniu,
że właśnie nastąpiło przebudzenie, by z czasem odkryć, że to kolejna część
nocnych majaków. Sen we śnie – coś takiego był w stanie wytworzyć tylko i wyłącznie
ludzki umysł, ale kogo tak naprawdę to dziwiło? Człowieczeństwo było
skomplikowane, bo i taka była natura tych, którzy mogli się nim
poszczycić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cokolwiek
się nie działo, nie zmieniało to faktu, że dziewczyna, którą dopiero co śledził
i która od pierwszej chwili wzbudzała w nim aż tak silne uczucia, jak
gdyby nigdy nic stała tuż przed nim, cierpliwie czekając na coś, czego tylko
mógł się domyślać. Czuł, że powinien wziąć się w garść i przynajmniej
spróbować coś powiedzieć, ale to okazało się równie trudne, co i próba
złapania oddechu. Mógł co najwyżej patrzeć, tym samym robiąc z siebie
jeszcze większego idiotę, tym bardziej, że nie miał pojęcia, czego mogła od
niego chcieć. Czy to możliwe, żeby dzień wcześniej go zauważyła i postanowiła
dowiedzieć się czegoś więcej o swoim ewentualnym prześladowcy? To było
możliwe, ale w takim wypadku musiałby uznać, że całkiem już zwariowała, bo
chyba tylko ktoś całkowicie pozbawiony instynktu samozachowawczego byłby zdolny
tak po prostu pojawić się w domu obcej osoby, nie mając pojęcia, jakie ta
mogłaby mieć intencje.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Ja… –
zaczął, ale prawie natychmiast urwał, w zamian bezradnie potrząsając
głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Jej uśmiech
stał się bardziej czarujący i uprzejmy. Włosy w uroczy sposób
przysłoniły twarz dziewczyny, kiedy ta nachyliła się do przodu, tym samym
jeszcze bardziej zbliżając się ku Damienowi. Czuł ciepło ciała stojącej przed
nim istoty – prawdziwe, naturalne i w niczym nieprzypominające chłodu
postaci, która towarzyszyła mu nad rzeką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Chwilę
jeszcze trwali w milczeniu, zanim dziewczyna uniosła głowę, by móc
spojrzeć mu w oczy. Na moment zamarł, porażony głębią jej spojrzenia i tym,
jak entuzjastycznie nieznajoma wydawała się reagować na jego obecność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Wybacz mi
najście, ale nie mogłam się powstrzymać – oznajmiła przyjemnym dla ucha tonem. W zasadzie
wszystko, co jej dotyczyło, wydawało się Damienowi niezwykle atrakcyjne. – Mam
na imię Liv… I sądzę, że musimy porozmawiać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Jak bardzo cieszy mnie to, że
zdołałam dokończyć ten rozdział. Miałam olbrzymi opór przed zaczęciem go, czego
do tej pory nie potrafię sobie wytłumaczyć, bo kiedy już zaczęłam pisać,
odpowiednie słowa przyszły same. Cóż, wciąż nie wiem, co tak naprawdę robię i dokąd
to wszystko zmierza – ta historia jest inna niż te, które przywykłam pisać;
bardziej spontaniczna, gwałtowna i szybka. Przedstawiam postaci, kolejne
wydarzenia i to wydaje mi się na swój sposób nierealne, tym bardziej, że
na pierwszy rzut oka sposób w jaki będę budowała relacje między Damien i Liv
może wydać się… sztuczna – do czasu, póki wszystkiego nie wyjaśnię. Mam
nadzieję, że Was tym nie zrażę, bo nie mam w zwyczaju pisać płaskich
historyjek, gdzie po pierwszym spotkaniu mamy nieuzasadniony romans, miłość i cholera
wie co jeszcze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Dziękuję
tym, którzy czytają. Tego opowiadania wciąż nie jestem pewna, więc Wasza
obecność jest dla mnie tym bardziej istotna, że dajecie mi poczucie tego, że
postępuję słusznie. Jeśli zacznie pisać od rzeczy, proszę mi przyłożyć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Cóż, na tę
chwilę do napisania! Trójeczka powinna pojawić się stosunkowo szybko, chociaż…<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-91379495770830097822016-11-12T14:38:00.004+01:002017-05-14T11:16:31.515+02:00|01| „Obiecuję, że nigdy nie pozwolę Ci o sobie zapomnieć”<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div class="MsoNoSpacing">
<div class="MsoNoSpacing">
Pamiętał, że pokochał ją od
pierwszej chwili. Do tej pory nie sądził, że to w ogóle możliwe, ale kiedy
po raz pierwszy ujrzał tę dziewczynę, poczuł, że tak właśnie się dzieje. To
było coś więcej niż pożądanie, o wiele bardziej złożone niż chwilowe zauroczenie.
Zobaczył ją i już wtedy wiedział, że musi ją poznać, niezależnie od
możliwych konsekwencji, jakkolwiek głupie by się to nie wydawało. Zawsze
sądził, że uczucia są o wiele za bardzo skomplikowane, żeby coś podobnego
mogło mieć miejsce, ale najwyraźniej się mylił – zarówno w tej, jak
i wielu innych kwestiach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Damien nie
miał pewności, co tak naprawdę go w niej urzekło. Może to, że wydawała się
tak bardzo niewinna – delikatna i piękna, a przynajmniej to
w naturalny sposób nasunęło mu się na myśl z chwilą, w której
dostrzegł ją po raz pierwszy. Alabastrowa cera miała w sobie coś, co
sprawiało, że dziewczyna wyglądała jak filigranowa, porcelanowa laleczka.
Biała, letnia sukienka podkreślała zgrabną sylwetkę – wcięcie talii, długie nogi
i smukłą szyję. Burza lśniących, gęstych włosów przyciągała wzrok swoją
ognistą barwą, sprawiając, że mężczyźnie niemalże udało się uśmiechnąć.
Wyglądała jak czarownica, chociaż podejrzewał, że nieznajoma poczułaby się
urażona, gdyby zwrócił się do niej w ten sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Właściwie
nie zarejestrował momentu, w którym pewnym krokiem ruszył za nią. Wydawała
się go przyciągać, sprawiając, że mimo usilnych starań, nie był w stanie
oderwać od niej wzroku. To wydawało się silniejsze od niego, niczym czar, pod
którego wpływem się znalazł. Nie pamiętał, kiedy ostatnim razem jakakolwiek
osoba wzbudziła w nim tak wiele emocji, w zaledwie ułamek sekundy
wytrącając z równowagi, wręcz hipnotyzując. Pomyślał, że dla postronnego
obserwatora mógłby wyglądać jak obłąkany – zapatrzony w niczego
nieświadomą ofiarę psychopata, który krok za krokiem podążał za ewentualną
„ofiarą”. Pewnie nawet nie miałby nikomu za złe, gdyby nagle został zatrzymany
i zganiany za takie zachowanie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Ba!
W gruncie rzeczy chyba wolałby, żeby ktoś postąpił w taki sposób i w porę
sprowadził go na ziemię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Myśląc
o tym dużo później, doszedł do wniosku, że dzień, w którym ujrzał ją
po raz pierwszy, był jednym z najlepszych i zarazem najbardziej
przeklętych z tych, które miał okazję przeżyć – a było ich wiele,
chociaż nikt nie podejrzewałby go o tak długi staż na tym świecie. Damien
był pewien, że każda żyjąca istota byłaby przerażona, gdyby powiedział jej
prawdę, co zresztą nie stanowiłoby jakiejś wybitnie nietypowej reakcji. Wręcz
przeciwnie – większym szokiem byłoby spokojne zaakceptowanie przez kogokolwiek
takiego stanu rzeczy, chociaż przez te wszystkie lata ani razu nie miał okazji
tego sprawdzić. Pewne tajemnice nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego,
a zwłaszcza te, które on skrywał w przeszłości. W gruncie
rzeczy już dawno pogrzebał siebie, dawne lata i przyszłość,
a przynajmniej do tej pory wydawało mu się, że właśnie w ten sposób
powinien postąpić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Sentymentalność
bywała zgubna, zresztą tak jak i nadmierna emocjonalność. Wiedział dobrze,
że tak jest, a jednak był tutaj, podążając za piękną nieznajomą
i samemu sobie nie potrafiąc wytłumaczyć sensu tego, co zamierzał zrobić.
Chciał ją poznać? O cholera, tak – pragnął tego całym sobą, w sposób
tak intensywny, że wydał mu się wręcz nieprawdopodobny. Nic takiego nie powinno
mieć miejsca, ale przecież równie niedorzeczne wydawało się to, co ludzie
nazywali miłością od pierwszego wejrzenia. Nie dało się kochać kogoś, kogo
nawet się nie znało – z kim nie zamieniło się choćby słowa, co najwyżej
przelotnie obserwując i nie mając podstawowej wiedzy o tym, kogo
darzyło się uczuciem. Nie znał jej imienia, nie wiedział kim była i co
potrafiła najlepiej; nie miał pojęcia o jej wadach oraz tym, czy gdyby je
poznał, wciąż utrzymywałby, że ją kocha. To, jak miały się ich relacje, stanowczo
zaprzeczało jego definicji miłości i zasadom, którymi przez te wszystkie
lata próbował się kierować. Skutecznie niszczyło wszystko, mieszając mu
w głowie i czyniąc niemalże bezbronnym – a jakby tego było mało,
Damien nawet nie próbował się przed tym bronić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Co
z tego? Chociaż wiedział to wszystko, odrzucenie dotychczasowych przekonań
przyszło mu równie naturalnie, co i oddychanie. Kochał ją i już –
kimkolwiek była, jakakolwiek miałaby się okazać. To mu wystarczyło, dając
zadziwiającą wręcz pewność tego, że bez względu na wszystko, co się wydarzy,
ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie – czy to za sprawą przeznaczenia, jakiegoś
fatum czy może szaleństwa, które prędzej czy później musiało go dosięgnąć.
Właściwie jakie to miało znaczenie, zwłaszcza w tym miejscu – mieście,
którego nie widział przez tak długi okres czasu, a które po tym wszystkim
i tak przyciągnęło go do siebie. Już samo to brzmiało jak szaleństwo, ale
tak naprawdę zaczynało być mu wszystko jedno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Przyśpieszył,
przez kilka sekund mając wielką ochotę dogonić ją, chwycić za ramię
i zmusić do tego, żeby na niego spojrzała. Nie miał pojęcia, co
powiedziałby jej po tym, jak już zdecydowałaby się odwrócić ku niemu, ale to
nie było istotne. Miał wrażenie, że odpowiednie słowa przyszłyby same, dokładnie
tak jak i targające nim uczucia – w najzupełniej naturalny sposób,
jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Skoro przez tyle czasu
z dziecinną łatwością uciekał od przejmowania się kwestiami, które
z jakiegokolwiek powodu mogły okazać się dla niego problematyczne, mógł
zrobić to po raz kolejny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Strach
pojawił się nagle, intensywny i na swój sposób oszałamiający, skutecznie
powstrzymując Damiena przed podjęciem zbyt pochopnej decyzji. Zwolnił, chociaż
się nie zatrzymał, przez kilka następnych sekund idąc właściwie na oślep
i mocno zaciskając powieki. Musiał zawalczyć z samym sobą, starając
się trzymać nerwy na wodzy i przynajmniej próbować oczyścić umysł.
Starał się przekonać samego siebie, że nie ma powodów do obaw i wszystko jest
pod kontrolą, ale to było niczym próba oszukiwania samego siebie – wierutne
kłamstwo, o którym doskonale wiedział i które niezmiennie dawało mu
się we znaki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jak bardzo
szalone było wszystko to, co czuł i myślał? Nie chciał tego oceniać,
podświadomie wciąż negując myśl o tym, że mogłoby to mieć jakiekolwiek
znaczenie. Nie, nie miało. Miał co do tego pewność, bo znał siebie – swoje
reakcje, pragnienia i sposób odbierania uczuć. Zwłaszcza to ostatnie nie
dawało mu spokoju, jawiąc się jako tym wyraźniejsza kwestia, bowiem od bardzo
dawna nie zdarzyło mu się czuć aż tak intensywnie. Przestał kochać
z chwilą, w której przekonał się, jak wiele cierpienia się z tym
wiąże, zaczynając traktować to jedno uczucie jako coś absolutnie niepożądanego,
bezcelowego i co najmniej problematycznego. Był wręcz pewien, że tego nie
potrafi – już nie, ale tak było lepiej, bo dzięki temu mógł żyć we względnie
spokojny sposób.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Mylił się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Już samo to
odkrycie wystarczyło, żeby wzbudzić w nim strach. Nie przypominał sobie,
kiedy ostatnim razem bał się aż do tego stopnia – nie w ten sposób
i nie z przyczyn, których nawet nie potrafił jednoznacznie określić.
Gdyby w grę wchodziło wyłącznie oszołomienie intensywnością tego, czego
właśnie doświadczał, pewnie by się nie zawahał. Słabość zawsze doprowadzała go do
szału, więc poradziłby sobie z nią niezależnie od możliwych konsekwencji.
Odciąłby się od niechcianych myśli, w zamian koncentrując na własnych
pragnieniach i tym, co nade wszystko chciał zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Problem
jednak polegał na tym, że Damiena niepokoiła najbardziej absurdalna, niepojęta
rzecz, jaka tylko przychodziła mu do głowy – a mianowicie to, że piękna
nieznajoma będzie miała zielone oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Bezwiednie
zacisnął obie dłonie w pięści, dla pewności wciskając je w kieszenie spodni.
Napiął mięśnie, by powstrzymać dreszcz, który w pamięci zamajaczył mu
obraz przypominających dwa szmaragdy, wpatrzonych w niego tęczówek. Chyba
nigdy nie miał być w stanie tak po prostu zapomnieć, zwłaszcza kiedy
chodziło o te oczy, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
To nie
miało najmniejszego znaczenia. Z kolei piękna nieznajoma zdecydowanie nie
miała z tym wszystkim związku i tego zamierzał się trzymać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Kontynuowali
marsz jeszcze przez dobry kwadrans – ona cudownie nieświadoma tego, że mogłaby
mieć towarzystwo. Trzymał się w bezpiecznej odległości, przyzwyczajony do
skradania i poruszania w sposób wystarczająco ostrożny, żeby nikt
inny nie zwracał nie niego uwagi. To okazało się proste, co go zaskoczyło, tym
bardziej, że pogrążony we własnych myślach nie wziął pod uwagę tego, że
znajdzie w sobie dość siły, żeby się skupić. Istniała również możliwość,
że to w niej leżał problem – że była zbyt beztroska, niewinna i na
swój sposób naiwna – ale nie dbał o to, skupiony tylko i wyłącznie na
możliwości swobodnego podążania za obiektem swojego zainteresowania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Mieszkała
w niewielkim oddaleniu od centrum, blisko lasu, co z jakiegoś powodu
go zaniepokoiło. Amhertst nie było dużym miastem, ze wszystkich stron otoczone
gęsto rosnącymi drzewami. Bliskość natury miała swoje zalety i urok
zwłaszcza latem, kiedy słońce przygrzewało, a liście i kwiaty
w pełnym rozkwicie zachwycały wszystkich wokół intensywnością barw oraz
przyprawiającymi o zawroty głowy zapachami. Zwłaszcza obrzeża zaliczały
się do spokojnych terenów, a jednak z jakiegoś powodu myśl
o tym, że krucha dziewczyna mogłaby mieszkać w takim miejscu,
przyprawiła go o dreszcze. Czuł, że zaczyna być przewrażliwiony, tym
bardziej, że w okolicy nie działo się nic godnego uwagi, ale mimo
wszystko…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Zaczynasz
wariować</i>, warknął na siebie w duchu.<span class="apple-converted-space"><span style="font-size: 13.5pt;"> </span></span><i>Śledzisz obcą
dziewczynę, a teraz rozważasz to, czy przypadkiem ktoś nie spróbuje jej
zamordować, chociaż zapewne mieszka w tym miejscu od urodzenia. To
niepoważne.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Zdawał
sobie z tego sprawę, ale i tak potrzebował dłuższej chwili, żeby zmusić
się do podjęcia decyzji. Czas, który poświęcił na wahanie, okazał się
wystarczający, żeby przekonać się, że piękna nieznajoma, którą obserwował,
mieszkała w niewyróżniającym się niczym szczególnym piętrowym domku,
bliźniaczo podobnym do wszystkich innych, które mijali po drodze. Przez kilka
sekund wodził wzrokiem po jasnej elewacji, przypatrując się zaskakująco dużym
oknom w barokowym stylu. Trudno było mu stwierdzić, ile lat tak naprawdę
miał ten budynek, ale podejrzewał, że był stary, zresztą jak i wszystkie
inne domy w okolicy. Odkąd sięgał pamięcią, Amhertst było dokładnie takie
samo, zmieniając się tak powoli albo w tak nieznacznym stopniu, że to
w gruncie rzeczy wydawało się pozbawione znaczenia. To było jedno
z tych miejsc, gdzie czas płynął powoli, ludzie żyli swoim rytmem,
a często znali się od pokoleń, z kolei ta dziewczyna…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Nie
przypominał sobie, czy mieszkała tutaj, kiedy przebywał w miasteczku po
raz pierwszy. Nie było go wystarczająco długo, by mieszkańcy zmienili się –
jedne pokolenia odeszły na rzecz następnych, dzięki czemu nikt nie miał prawa
go pamiętać. Miał przynajmniej taką nadzieję, chociaż to wciąż nie tłumaczyło,
dlaczego zdecydował się wrócić. To było jak impuls, równie silny jak ten, który
sprawił, że teraz jak skończony idiota tkwił przed domem kompletnie obcej mu
kobiety, zarzekając się, że ją kocha, że jest dla niego ważna i że
w razie potrzeby zrobiłby dla niej wszystko. Nie rozumiał siebie, własnych
emocji, a już zwłaszcza tego, co zamierzał w najbliższym czasie
zrobić – i to nie tylko w związku ze sobą, ale przede wszystkim nią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Wciąż
o tym myślał, kiedy dziewczyna zatrzymała się na werandzie. Na moment
przystanęła, cierpliwie szukając kluczy w torebce, żeby móc dostać się do
środka. Tym większego szoku doznał, kiedy nagle wyprostowała się niczym struna,
po czym bez jakiegokolwiek ostrzeżenia obejrzała się przez ramię. Płomiennorude
włosy na ułamek sekundy opadły jej na twarz, więc odgarnęła je
zniecierpliwionym ruchem, tym samym pozwalając Damienowi pierwszy raz zobaczyć
swoje oczy. Wypuścił powietrze ze świstem, co najmniej zaniepokojony tym, że
mogłaby go zauważyć, ale najwyraźniej nic podobnego nie miało miejsca, skoro po
krótkim rozejrzeniu się dookoła, jak gdyby nigdy nic odwróciła się, by kilka
sekund później zniknąć wewnątrz budynku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Z
opóźnieniem dotarło do niego, że bezwiednie zaciskał dłonie w pięści, tak
mocno, że chyba jedynie cudem nie połamał sobie palców. Spróbował poluzować
uścisk, ale to okazało się trudne, tym bardziej, że myślami był gdzieś daleko.
W myślach wciąż rozpamiętywał to, jak prezentowała się jej twarz – łagodne
rysy, majaczący na pełnych ustach uśmiech i to spojrzenie…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Och, no
i jej oczy. Zwłaszcza ich widok sprawił, że kamień spadł mu z serca,
chociaż sam nie był pewien dlaczego. Biorąc pod uwagę to, że właściwie
z minuty na minutę dosłownie zwariował, chyba mógł założyć, że nic nie
było takie, jakie powinno, zaczynając od tego nieszczęsnego zauroczenia, na
śledzeniu obcej dziewczyny kończąc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Jak?
Dlaczego…? Wiedział, że to nie powinno się powtórzyć – że powinien przestać
i to nie tylko dlatego, że to wydawało się aż do tego stopnia szalone –
ale pomimo tego nie potrafił tak po prostu nad tym zapanować. Poza tym jej
oczy… Obawiał się tego, jakie mogą być, ale to okazało się zbędne. Nie sądził,
że kiedykolwiek znajdzie się w takiej sytuacji i że to właśnie barwa
tęczówek zacznie mieć dla niego aż takie znaczenie, ale skoro tak, nie
zamierzał z tym uczuciem walczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Najważniejsze
jednak było to, że oczy nieznajomej nie były zielone, choć właśnie tego się
spodziewał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Para
łagodnych, czekoladowych tęczówek prześladowała go już do końca dnia.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNoSpacing" style="margin-bottom: 12.0pt; text-align: center;">
~*~<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<i>Pamiętam moment, kiedy się
poznaliśmy. To było zimą; śnieg sypał gęsto, a ty wodziłeś za mną
wzrokiem, nie kryjąc tego, że jesteś mną zainteresowany. Nie miałeś wtedy
pojęcia, że obserwowałam cię wcześniej, już wtedy wiedząc, że będziemy razem.
Podobałeś mi się, zresztą tak jak i ja tobie, a w głębi duszy
czułam, że tak naprawdę jesteśmy dla siebie stworzeni. To było jak
przeznaczenie – coś, przed czym nie należy się bronić, a tym
bardziej uciekać, bo prędzej czy później każde i tak miało wpaść w pułapkę
własnego losu. Nasz został już przypieczętowany i wiedziałam o tym
już na długo przed tym, jak zobaczyliśmy się po raz pierwszy.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Jestem
twoim przeznaczeniem.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>To brzmi
dziwnie, a przynajmniej sądzę, że byłbyś zaskoczony, gdybym wtedy stanęła
przed tobą i powiedziała ci to w twarz. Prościej jest pozwolić na to,
żebyś sam zbliżył się do mnie, utwierdzając mnie w przekonaniu, że moje
przypuszczenia są słuszne. Czuję się przy tobie dobrze – twoje ramiona są moim
domem, głos ukojeniem, a gorące zapewnienia o tym, jak bardzo jestem dla
ciebie ważna, moim bezpieczeństwem, chociaż boję się tak rzadko. Strach na co
dzień jest mi obcy, a jednak odczuwam go, kiedy myślę o tym, że może
wydarzyć się coś, co prędzej czy później zechce nas rozdzielić. Śmierć? O tak,
to ona mnie przeraża – sprawia, że pragnę stanąć przeciwko niej i stanowczo
zaprotestować; dać jej do zrozumienia, że nie ma prawa zbliżyć się nie tyle do
mnie, co przede wszystkim do ciebie. Jestem pewna, że mogę to zrobić i decyduję
się na to, chociaż początkowo również o tym nie masz pojęcia.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Jesteś
na mnie zły, kiedy mówię ci prawdę, ale… czy naprawdę aż do tego stopnia dziwi
cię to, co właśnie robię? Przecież mnie znałeś… Śmiem twierdzić, że wciąż znasz.
Zajmuję twoje myśli nawet wtedy, kiedy próbujesz się przed tym bronić. Ale hej,
zmusiłeś mnie do tego, co również musisz pamiętać. Tak jak i o tym,
jaka byłam – i wciąż jestem, bo dla osiągnięcia celu mogę zrobić dosłownie
wszystko. Podziwiałeś to we mnie, a ja lubiłam ci imponować. Zresztą nadal
lubię, pomimo tych wszystkich lat i tego, jak wiele się przez ten czas
zmieniło. Jesteśmy różni, a przy tym na swój sposób tacy sami, o czym
zamierzam w najbliższym czasie ci przypomnieć. To, jaka jestem także, bo
przecież zawsze dostaję to, czego chcę. Pamiętasz o tym, prawda? Prędzej
czy później wszystko dzieje się zgodnie z moją wolą, ale czy to coś złego?
Oboje byliśmy wtedy szczęśliwi – zamknięci w swojej prywatnej bańce
szczęścia, przeznaczeni sobie nawzajem i tak pewni tego, że to ze sobą zamierzamy
przeżyć cały pozostały nam czas.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Pamiętam
każdy pocałunek, który złożyłeś na moich ustach. Byłam twoją pierwszą, zresztą
tak jak i ty moim – w każdej sferze życia, co wciąż tak bardzo mnie
cieszy. Każdy twój dotyk był tak pełen ciepła; emocji, których nie okazywał mi
nikt inny. Przy tobie czułam się żywa bardziej niż kiedykolwiek wcześniej,
pewniejsza i do tego stopnia pożądana, że już nie potrafiłam wyobrazić
sobie tego, że to mogłoby zniknąć. Nadal nie potrafię. To jest nienaturalne,
bowiem stałeś się moim uzależnieniem – warunkiem tego, że wciąż istnieję i posiadam
zdrowe zmysły. Czy i w tym mam doszukiwać się czegoś złego? Żałować
podjętych decyzji albo wspólnie spędzonego czasu? Och, nie, nie potrafię, a i ty
wciąż mnie pamiętasz – wiem to, bo sama zamierzam o to zadbać.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Obiecuję,
że nigdy nie pozwolę ci o sobie zapomnieć.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Tę
obietnicę również masz w pamięci i podejrzewam, że oboje zabierzemy
ją do grobu… Nieważne jak niedorzeczna może się wydawać. Czuję się
podekscytowana, kiedy przypominam sobie, jak niewiele brakuje i ile na to
czekałam. Ty również, chociaż teraz nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale
spokojnie… Ja ci przypomnę. Pozwól mi tylko, a na pewno tak będzie, zwłaszcza
jeśli pozwolisz na to, bym postępowała zgodnie ze swoim planem. Ustępowałeś mi
tak często i przy każdej możliwej okazji, że teraz z równym
powodzeniem możesz to dla mnie zrobić raz jeszcze. Obiecuję, że nam oboje
wyjdzie to na dobre, chociaż w którymś momencie we mnie zwątpiłeś… Ale to
też jestem skłonna ci wybaczyć, zresztą tak jak i wiele innych błędów,
które popełniłeś w przeszłości. Ukarzę cię za nie, tak, ale jednak ci
wybaczam, więc możemy uznać, że jestem litościwa. Nie naiwna, ale na swój sposób
słaba, chociaż zawsze tym wzgardzałam, podczas gdy ty na każdym kroku
powtarzałeś mi, że lubisz tę cząstkę mnie; moje człowieczeństwo, choć już od
dawna to słowo znaczy dla mnie tak niewiele…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Mam
wrażenie, że coś we mnie pękło, kiedy sprawy pomiędzy nami uległy zmianie.
Zmusiłeś mnie do czegoś, czego nie chciałam i jestem za to na ciebie zła,
ale… Hej, to wciąż możemy naprawić. Ja wiem, jak to zrobić, ale i na to
musisz mi pozwolić, choć do tej pory nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak
ważną odegrasz w moim planie rolę. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment,
wszystko wróci do normy – uleczysz mnie, tak jak robiłeś to przez te wszystkie
tygodnie od chwili, w której zobaczyłeś mnie po raz pierwszy. Chcę, żeby
to wróciło z chwilą, w której spadnie pierwszy śnieg – tak jak wtedy…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Dokładnie
tak.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Ta
sentymentalność jest taka zabawna, ale ty zawsze to lubiłeś, a i ja
przy tobie zaczęłam doceniać znaczenie przeszłości. Niech ta w takim razie
stanie się naszą teraźniejszością, zupełnie jakby nic się nie zmieniło.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>To samo
miejsce, ten sam czas…<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Znów
oddam ci siebie i wiem, że przyjmiesz mnie z wdzięcznością, kiedy
przyjdzie odpowiedni moment. Razem ze mną zniszczysz wszelakie przeszkody;
razem pozbędziemy się ich i każdego, kto może stanąć pomiędzy nami.
Ostatnim wrogiem pozostanie śmierć, ale i z nią sobie poradzimy – raz
na zawsze, żebym już nigdy nie musiała się bać. Strach jest dla słabych, a ja
nigdy taka nie byłam. I nie będę, zwłaszcza kiedy oboje osiągniemy cel.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>A potem
zatańczymy na zgliszczach nieprzychylnego nam świata i odejdziemy ku
wieczności.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<i>Razem.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNoSpacing">
Jest jedynka – pisana trochę jak w transie, chociaż do tej pory
nie wiem, co mną kieruje. Nie jestem pewna niczego, a już zwłaszcza
drugiej części tego rozdziału, która miesza mi w głowie w nie mniejszym
stopniu, co i pewnie namiesza Wam. Ale cholera, dobrze, bo to od początku
miało być coś innego… Tyle że do tej pory sama nie wiem, jaki będzie tego
efekt.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Ehm… Do napisania. Dodam, że w zakładce
„O blogu” pojawił się opis tej historii, bo potrzebowałam czegoś na katalogi.
Nie wiem, czy cokolwiek się dzięki temu rozjaśni – szczerze wątpię – ale może
kilka osób poczuje się dzięki temu pewniej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do przyszłego tygodnia!<o:p></o:p></div>
</blockquote>
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
</div>
</div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6541099531210559473.post-52961061404187417762016-11-06T16:47:00.002+01:002016-11-12T00:38:33.623+01:00|00| „Zawsze dostaję to, czego chcę”<div style="font-size: 12px; text-align: right;">
<div class="cytat" style="text-align: center;">
<i>„Why, you just won't </i><i>leave my mind?</i></div>
<div class="cytat" style="text-align: center;">
<i>Was this the only way, </i><i>I couldn't let you stay”</i></div>
<div class="cytat" style="text-align: center;">
<b>~Within Temptation – „Jane Doe”</b></div>
</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify;">
<br />
Czuła, że <i>to</i> jest blisko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie miała
pojęcia, skąd to wie, jednak była pewna, że nie jest sama. Otaczała ją ciemność
i drzewa, kiedy zaś rozglądała się dookoła, widziała przede wszystkim
wydłużające się cienie – bezkształtne, niewyraźne i straszne. Mieniło jej
się w oczach, serce biło jak oszalałe i jedynie adrenalina sprawiała,
że wciąż była w stanie utrzymać się na nogach. Naprzemiennie zatrzymywała
się i biegła, przerażona jak nigdy dotąd i ogarnięta przerażającym
poczuciem tego, że to nie ma sensu. Nigdy dotąd nie znalazła się w takiej
sytuacji, zresztą pomimo tego, że nigdy nie należała do osób, które poddawały
się łatwo, nagle ogarnęło ją tak silne poczucie beznadziejności, że ledwo była
w stanie je zwalczyć.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cisza
dzwoniła jej w uszach, niezmiennie sprawiając, że drżała w niekontrolowany
sposób, ledwo będąc w stanie ustać w miejscu. Pomimo panującej nawet
tak późną porą duchoty, wciąż odczuwała przejmujący chłód, mający swoje źródło
gdzieś we wnętrzu ciała. To był strach – lodowaty i paraliżujący – który
coraz bardziej stanowczo zaciskał szpony na jej gardle, uniemożliwiając dalszą
ucieczkę. Miała wrażenie, że jakaś niewidzialna siła ciągnie ją w dół,
nieubłaganie próbując powstrzymać przed działaniem, choć tylko to było w stanie
zapewnić przetrwanie. „Uciekaj, uciekaj, uciekaj!!!” – tłukło jej się w głowie,
ale choć sama myśl sprawiała, że nogi rwały się do biegu, jednocześnie zdawała
sobie sprawę z tego, że podjęcie zbyt pochopnej decyzji może zaprzepaścić
wszystko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Wodząc
wzrokiem na prawo i lewo, ostrożnie przesunęła się naprzód. Od jakiegoś
czasu próbowała przemieszczać się w bardziej rozsądny sposób, biegnąc od
drzewa do drzewa i mając nadzieję na to, że solidne, grube pnie w zupełności
wystarczą, żeby zapewnić jej przynajmniej względne bezpieczeństwo. Podążała
naprzód, raz po raz przystając i nasłuchując, wtulona w korę drzewa,
jakby to stanowiło jedyną formę osłony przed niebezpieczeństwem. Jedynie serce
w zdradziecki sposób sprawiało, że czuła się odsłonięta, zupełnie jakby
nieregularny rytm oraz urwany, głośny oddech, wszem i wobec oznajmiał
jedno: że była <i>tutaj</i> i aż
prosiła się o to, żeby spotkało ją coś bardzo złego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie miała
pojęcia, co się stanie, kiedy <i>to</i> do
niej dotrze. Nie wiedziała nawet czym jest, ale całą sobą czuła, że w najgorszym
wypadku będzie miało miejsce coś bardzo, ale to bardzo niedobrego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Cichy
trzask wdarł się do jej podświadomości, sprawiając, że serce omal nie wyrwało
się z piersi. Panika chwyciła ją za gardło, skutecznie pozbawiając
zdolności logicznego myślenia. Rzuciła się przed siebie, raz po raz potykając
na nierównościach terenu i czując, że to jej ostatnia szansa na ucieczkę –
na oddalenie się od <i>tego</i> miejsca
i dotarcie do miasta, gdzie mogłaby poprosić o pomoc. Nie dbała
o to, czy wyjdzie na wariatkę, ani tym bardziej o zrozumienie, co tak
naprawdę ją goniło. Wiedziała jedynie, że było blisko, przez cały ten czas
podążając za nią, niczym drapieżca za swoją ofiarą. W tamtej chwili przez
myśl dziewczyny przeszło to, że być może od samego początku wiedziało, gdzie
była, doskonale bawiąc się jej kosztem i karmiąc się strachem, który
odczuwała przez cały ten czas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Uciekać…
Musiała uciekać, ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Nie
usłyszała ani nie wyczuła niczego, co mogłoby świadczyć o próbie ataku –
nagle po prostu została odrzucona do tyłu, lądując na pniu najbliższego drzewa.
Aż zabrakło jej tchu, a przed oczami jak na zawołanie pociemniało, chociaż
uderzenie nie oszałamiało aż do tego stopnia, żeby straciła przytomność.
Słyszała łagodny szum igrającego z liśćmi i trawą wiatru, a także
znajomy już, przenikliwy chłód, który towarzyszył jej od chwili przebudzenia
w <i>tamtym</i> miejscu. Nic nie
rozumiała, nic nie miało dla niej sensu… Wiedziała jedynie, że znalazła się
w nieodpowiednim miejscu i czasie, nie mając kontroli nad nikim ani
niczym, co dotychczas było znajome. Przywodziło na myśl koszmar, w którym
tak nagle się znalazła i z którego mimo usilnych starań nie była
w stanie się obudzić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Największy
problem polegał jednak na tym, że podświadomie czuła, iż wcale nie miała do
czynienia z sennymi majakami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
To była
rzeczywistość.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Chłód
przybrał na sile i chociaż początkowo nic nie zauważyła, momentalnie odniosła
wrażenie, że dotykają ją zimne dłonie. Lodowate muśnięcia przesunęły się
w górę ciała, na ułamek sekundy lądując na ramionach, a chwilę
później…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Zobaczyła <i>to</i> z chwilą, w której poczuła
ucisk na twarzy. Nagle po prostu zauważyła w ciemnościach niewyraźną,
nachyloną ku niej postać – coś więcej niż cień i zarazem mniej od
materialnego ciała. Widziała twarz zaledwie kilka centymetrów od jej własnej,
a już zwłaszcza parę pustych, białych oczu – jarzących się i wpatrzonych
w nią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Kąciki ust
nieznajomej istoty nieznacznie uniosły się ku górze, a potem pokusiły się
o wypowiedzenie trzech najbardziej fałszywych słów, jakie kiedykolwiek
słyszała w życiu:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
– Nie
będzie bolało.</div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-align: justify; text-indent: 14.2pt;">
Z chwilą,
w której istota zniknęła, a odczuwany dotychczas ziąb przeistoczył
się w przenikliwe gorąco, które poraziło całe jej ciało, zrozumiała, jak
bardzo została okłamana.<o:p></o:p><br />
<blockquote class="tr_bq" style="text-indent: 0pt;">
<div class="MsoNoSpacing">
Boru, nie pytajcie mnie, co ja
robię, bo nie wiem. Jestem pewna tylko i wyłącznie tego, że ta historia
chodziła za mną od dawna, a teraz, kiedy w końcu skończyłam „Cienie
przeszłości”, nie jestem w stanie dłużej trzymać jej na dysku na jakąś
„inną okazję”. Czas pokaże, co z tego wyjdzie, a jak na razie
zostawiam Was z prologiem czegoś, co jest moim małym eksperymentem i albo
mnie pogrąży, albo okaże się sukcesem. No cóż…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
Do numeru
jeden, a jak na razie zachęcam do zapoznania się z zakładkami.</div>
</blockquote>
<div class="MsoNoSpacing" style="text-indent: 14.2pt;">
<o:p></o:p></div>
</div>
Nessahttp://www.blogger.com/profile/02964423764174400977noreply@blogger.com3